Czarnecki, czyli żenada w Tokio

Czarnecki, czyli żenada w Tokio

Płaczący po spotkaniu z Francją siatkarze. I zadowolona gęba Ryszarda Czarneckiego na widowni w Tokio. Tak symbolicznie rozjechała się polska siatkówka. Żadna drużyna na świecie nie udźwignie takiego balastu jak Czarnecki. Bezczelnie żeruje na sukcesach siatkarzy, ale też na podatnikach, którzy sfinansowali mu eskapadę do Japonii. Poleciał, bo chciał się ogrzać w blasku złotego medalu. A przyniósł Polakom porażkę w ćwierćfinale. Nie było więc lansiku. Był hucpiarz niszczący wszystko, do czego się weźmie. Na szczęście tym razem nie wyłudził unijnej kasy na kilometrówkach za jazdę do Tokio autkiem, przez Syberię. Że też kogoś takiego znoszą w PKOl i Polskim Związku Piłki Siatkowej.   Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 33/2021

Kategorie: Przebłyski, Z dnia na dzień