Jerzy Bralczyk o porzekadłach Co się stało, to się nie odstanie Nie bardzo wiadomo, jak mogłoby stać się tak, że coś, co się już stało, nie stało się. Nawet językowo nie można udatnie tego przedstawić. Czas przeszły mówi nam, co było – nie zawsze jest to weryfikowalne, ale wiemy, że jak coś było, to było i już. Czas przyszły, obecny w ostatnim słowie tego powiedzenia, w przeszłość nie może ingerować. Wywody, że gdy ktoś rządzi teraźniejszością, rządzi też przeszłością, mają odniesienie do uprawiania polityki historycznej, nie do realności czy do tej realności poczucia. „Co było, to było” – mówimy tak, gdy godząc się z przeszłością, próbujemy jakoś jej skutki zneutralizować. „Trudno, stało się” – mówimy, dodając czasem coś o rozlanym mleku. Gorzej, jeśli uświadamiamy sobie nieodwracalność, „nieodstawalność”. Bywają powroty i odwroty, ale przeszłości zmienić się nie da. Można co najwyżej zmienić myślenie o niej. To powiedzenie uświadamia, że próbujemy oszukiwać przeszłość. A jak coś było, to było. Nie będzie tak, że się nie stało, skoro się stało. Nawet gdy powiemy: „nic się nie stało”. Co się odwlecze, to nie uciecze Wiemy, że „co ma być, to będzie”. Bo jeśli coś jest, to widać miało być. Mówiąc, że coś się odwleka, mówimy, że będzie później, ale będzie. Inaczej nie tyle by się odwlekło, ile by w ogóle nie zaistniało. Tyle tylko, że gdy coś nie następuje we właściwym albo choćby przewidywanym czasie, to jeszcze nie wiemy, czy się odwleka, a więc będzie, tyle że później, czy też może w ogóle ma się nie zdarzyć. W tym rymie gramatyczny archaizm dodaje jeszcze wiarygodności. Mniej chyba szans na ucieczkę ma ten, o kim powiemy, że nie uciecze, niż ten, o kim powiemy, że nie ucieknie. Ale w obu formach czasu przyszłego takie przewidywanie zdaje się silne. Może dlatego, że jesteśmy przekonani wewnętrznie o braku możliwości ucieczki przed tyloma sprawami: życiem, odpowiedzialnością, śmiercią, samym sobą wreszcie. Niektórzy, jak stolnik Billewicz, woleli mówić, że co się odwlecze, to i uciecze. Ściśle rzecz biorąc, logiczni może nie byli, ale kto wie, czy nie mieli racji. Historia lubi się powtarzać Dwa razy do tej samej rzeki nie wejdziemy, tego samego dnia nie przeżyjemy drugi raz, ale nie przeszkadza nam to mówić, że historia się powtarza, i jeszcze do tego lubi to. Ben Akiba, dziś nieco rzadziej cytowany niż pół wieku temu, mawiał, że wszystko już było; Eklezjasta w przemijalności i marności także widział coś w rodzaju banalnej powtórki, sami mamy czasem wrażenie, że to wszystko już się zdarzało, że i wiosny już były, sylwestry, i jubileusze nawet. W postrzeganiu świata walczy u nas poczucie nudnej powtarzalności z poczuciem nieuchronnego przemijania. I ani jednego, ani drugiego nie lubimy. A historia lubi. Tyle że powtarza nie tyle siebie oczywiście (to tylko taki skrót), co zdarzenia – różnie. Jak mówił pewien zapomniany filozof, za drugim razem to bywa farsa. I naprawdę to my sami myślimy, że to, co się zdarza, to powtórzenia – w końcu, poznając nowe rzeczy, sięgamy do analogii z już znanymi. Czasem z tego wynika metafora, czasem déjà vu. A historia, choć nauczycielka życia, nawet powtarzając się, mało nas potrafi nauczyć. Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr To porzekadło przekonuje sugestywnym i oryginalnym rymem, ale i pożądaną dla wielu wymową. Pewnie, jeśli coś nie daje trwałych skutków, jeśli bez śladu przeminęło, po co głowę sobie tym zaprzątać. Jeśli teraz jest inaczej, niż było, to naprawdę liczy się to, co jest. Z drugiej strony: co to za rejestr, który odnotowuje tylko to, co jest teraz? Bo tak chyba należy to odczytywać. Przecież rejestry, spisy, także zdarzeń, mają nam służyć do pokazywania stanu w momencie spisywania. Więc może inaczej: odnotowujmy, sporządzając taki rejestr, to, co aktualne właśnie w momencie sporządzania, nie wcześniej. Jeśli spisujemy czyjś księgozbiór, nie interesuje nas, co w nim wcześniej było, a potem zginęło. Jednak na początku mamy to, „co było”. W końcu było. Nie chcemy tego spisywać, deklarujemy przejście nad tym do porządku dziennego. Chcemy wyrzucić z rejestru pamięci, ale wyrzucając, pamiętamy, co mianowicie wyrzucamy. Jako formuła wybaczenia skuteczna, dobrze pokazuje dobrą wolę wybaczającego, mówiąc przy tym, że on wie, że co było, to było. Co komu pisane, to go nie minie Los, kismet. Przeznaczenie.
Tagi:
Ben Akiba, czas, Eklezjasta, język, językoznawstwo, kultura, los, obyczaje, poloniści, porzekadła, przysłowia, społeczeństwo









