Wszyscy siedzimy w architekturze

Wszyscy siedzimy w architekturze

Fot. Dawid Tatarkiewicz / East News. Poznan 07.03.2020. Poznanskie Targi Ksiazki. N/z Filip Springer.

Cierpię w takich miejscach jak Zakopane, Szklarska Poręba czy Karpacz. Ale taki jest ten kraj. Jestem z tym pogodzony Filip Springer – pisarz, autor książek reporterskich, takich jak „Miedzianka. Historia znikania”, „Wanna z kolumnadą”, „13 pięter”, „Miasto Archipelag”, „Źle urodzone”. Niedawno ukazał się „Osobisty przewodnik po Pradze” Mariusza Szczygła. Pan do tej książki zrobił zdjęcia, a dzięki temu jako pierwszy przemierzył miasto zgodnie ze wskazówkami autora. Czy to doświadczenie pozwoliło panu poznać Pragę na nowo? – W Pradze wcześniej byłem dwukrotnie, wędrując ścieżkami turystycznymi. Książka zaś od takich typowych miejsc stroni. Wykonując swoją pracę, pokonywałem pieszo ponad 20 km dziennie, co pozwoliło mi w tym mieście pobyć. A jednak moje wyjazdy nie były zwiedzaniem czy próbą poznania miasta za pomocą zrobionych fotografii. Dostałem od Szczygła listę, a raczej cztery kolejne, bo ciągle wymyślał nowe miejsca, które w książce muszą się znaleźć. To ustawiało moją obecność w Pradze, wiedziałem, gdzie muszę dojść, więc nie miałem czasu na robienie przypadkowych zdjęć i dowiadywanie się z nich „swoich” rzeczy o mieście. Miasto było wykadrowane przez Szczygła dla pana? – Nie do końca. Dostałem listę i starałem się nie wchodzić w perspektywę pisarską Mariusza. Nie czytałem wcześniej większości jego tekstów do książki, bo nie chciałem popaść w ilustracyjność. Zakładałem, że ma to być twórcze zadanie i że jadę jako fotograf, który ma coś powiedzieć. Czasem prosiłem Szczygła, żeby mi wytłumaczył, dlaczego w dane miejsce idę, a czasem zupełnie tego nie chciałem, bo to tylko by mi zaburzyło widok, który sam chciałem zobaczyć. A gdzie umiejscowiłby pan swój osobisty przewodnik? – Zawsze uważałem, że najciekawszym regionem w Polsce jest Dolny Śląsk, a zwłaszcza Kotlina Jeleniogórska, ale teraz nie chciałbym tego przewodnika pisać. „Księga zachwytów” jest również rodzajem przewodnika, więc powiedzmy, że tę formę pisaną już zaliczyłem. Jak planuje pan swoje wyjazdy i podróże? – Nie pamiętam, kiedy ostatni raz zwiedzałem coś jako turysta, zazwyczaj moje wyjazdy są związane z pracą, a wtedy podstawowym narzędziem jest dla mnie mapa Google’a. W zakładce „moje mapy” mam ich kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt, i nanoszę na nie każdą inspirującą mnie informację zdobytą w czasie długiego researchu, tworząc kolejne warstwy, które później odhaczam. Mam do tego własny system. Jestem z Poznania, więc wszystko muszę mieć uporządkowane. Mapa pozwala mi odpowiedzieć sobie na pytanie, dokąd chcę pojechać – widzę, które istotne punkty leżą koło siebie, i nagle, patrząc na nie, uznaję, że dany region, miasto, dzielnica stają się dla mnie ważne, ciekawe. Mapa jest fundamentalnie ważna. Poza tym, zwłaszcza we wczesnej młodości, namiętnie korzystałem z takich starych, paździerzowych przewodników wydawanych przez PTTK. Teraz robię to rzadziej, ale z nich nie zrezygnowałem, szczególnie że na Allegro można kupować tę serię po 30 gr za sztukę. Nawet teraz koło mnie leży przewodnik po szlaku im. Orłowicza. Co daje spojrzenie na przestrzeń z perspektywy mapy? – Porządkuje wiedzę. Jestem wzrokowcem i muszę mieć wszystko na obrazku. Kiedy piszę, też robię diagramy tekstów, mapy myśli i dopiero dzięki temu mogę okiełznać materiał. Mapa ma również taką cechę, że porządkuje przestrzeń samą w sobie i sprawia, że staje się idealna. Pozwala się skupić na tym, co istotne. Michał Książek mówi, że kartografia jest kolejną wielką dziedziną literatury, tak jak poezja, proza i dramat. Zgadzam się z tym. Bywa i tak, że jak napatrzę się na mapę, a potem jadę w teren, to jestem rozczarowany, ponieważ wcześniej wszystko wyglądało tak wspaniale. Punkty na mapie sprawiały, że tyle rzeczy można było sobie wyobrazić. A potem nic nie wygląda tak samo. W realności pojawia się też dużo rozpraszaczy, np. ludzie, którzy bardzo utrudniają odczytanie przestrzeni. Na portalu Culture.pl jest taki pana opis: „Filip Springer, tłumacz architektury i kolekcjoner wizualnych absurdów”. Poczuwa się pan? – Do pierwszego członu się poczuwam, do drugiego nie do końca. Chociaż od czasu do czasu dostaję od czytelników mejle albo wiadomości na Facebooku ze zdjęciem jakiegoś wyjątkowo brzydkiego miejsca, budynku, jakieś obsranej budy na obrzeżu targowiska, z komentarzem: „Jak to zobaczyłem, to pomyślałem o panu”. I żałuję wtedy, że nie pisałem książek o czymś przyjemnym,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 32/2020

Kategorie: Kultura