W ubiegłym roku zbankrutowały 693 przedsiębiorstwa, aż o 63% więcej niż rok wcześniej. Liczba upadłości to jeden z najczulszych wskaźników sytuacji gospodarczej kraju W ubiegłym roku, jak podaje GUS, doszło do upadłości 693 przedsiębiorstw. To bardzo znacząca zmiana tendencji gospodarczych w Polsce. Dotychczas bowiem, od ośmiu lat, liczba upadłości w naszym kraju stale malała. Teraz zaczęła rosnąć – i nie wiadomo, kiedy ten niekorzystny proces się zatrzyma. Na razie najtrudniejszy dla firm był rok 2002, kiedy upadły 1863 przedsiębiorstwa. Było to spowodowane polityką „schładzania gospodarki”, prowadzoną w latach 1997-2000 przez Leszka Balcerowicza, który ponownie został wtedy wicepremierem i ministrem finansów. Doprowadziła ona do zatrzymania tempa rozwoju naszego kraju, z wszystkimi niekorzystnymi skutkami ekonomicznymi i społecznymi. Wicepremier Balcerowicz kierował gospodarką do czerwca 2000 r. Szkodliwe dla Polski konsekwencje jego działań objawiły się więc z pewnym opóźnieniem. Procesy gospodarcze wykazują bowiem swoistą inercję. Podobnie jest teraz. W 2008 r. zaczął się światowy kryzys finansowy, który odczuła także Polska. Upadłość firm nie następuje jednak natychmiast. Musi upłynąć kilka lub nawet kilkanaście miesięcy od chwili złożenia przez dłużnika bądź jego wierzyciela wniosku o wszczęcie postępowania upadłościowego do prawomocnego ogłoszenia upadłości. Gwiazdy nie pomagają W 2009 r. mieliśmy więc dopiero upadłościowe preludium. Już wtedy zbankrutowało jednak wiele znanych firm. Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego w Łapach istniały od 148 lat, przetrwały wszystkie zawirowania historyczno-ekonomiczne, nawet plan Balcerowicza, ale nie przetrzymały permanentnego kryzysu polskiej kolei. Gdy główny usługodawca, spółka PKP Cargo, zaczął oszczędzać na taborze i remontował coraz mniej wagonów w łapskich ZNTK, kondycja firmy zaczęła się pogarszać. W lipcu 2009 r. sąd ogłosił upadłość. ZNTK od kwietnia nie płaciły pracownikom, a łączne zobowiązania sięgnęły 34 mln zł, podczas gdy wartość składników majątku wynosiła ok. 29 mln. Kierownictwo firmy jeszcze walczyło, na początku tego roku wynegocjowało kontrakt ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi na budowę cystern w Łapach, ale w lutym sąd odrzucił wniosek o zmianę upadłości z likwidacyjnej na układową. Dla pracowników czekających na zaległe pensje upadłość była o tyle pomyślnym rozwiązaniem, że zgodnie z prawem otrzymali swoje pobory z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. ZNTK zwolniły jednak niemal całą załogę, a w Łapach trudno znaleźć dziś pracę. Równie szacowny rodowód, datujący się od 1863 r. (na początku był browar), miał szczeciński Polmos. Od 1946 r. była to firma polska, najprawdopodobniej pierwsza, jaka została utworzona w przyłączonym do naszego kraju Szczecinie. Polmos znany był z produkcji wódek Starka i Szambelan. Konkurencja na rynku mocnych alkoholi stawała się jednak coraz ostrzejsza, Polacy zaczęli zaś chętniej sięgać po trunki lżejsze lub tańsze, bo przemycane zza wschodniej granicy – i wartość zobowiązań szczecińskiego Polmosu przekroczyła w ubiegłym roku 40 mln zł. Sąd w maju tego roku ogłosił jego upadłość. Firma najprawdopodobniej całkowicie zakończy produkcję, ale ma poważne atuty w postaci placu o powierzchni 3 tys. m kw. w centrum Szczecina, atrakcyjnych turystycznie dwupiętrowych piwnic położonych 20 m pod ziemią oraz pół miliona litrów czystego spirytusu. Sprzedaż tych wszystkich aktywów pozwoli zamknąć bilans na plusie. Jednym z głośniejszych ubiegłorocznych bankructw była upadłość spółki odzieżowej Monnari Trade. Firma miała sieć sklepów w całej Polsce, do reklamowania swych kolekcji zaangażowała niemiecką modelkę Claudię Schiffer, ale popyt na nietanie ubrania Monnari okazał się zbyt płytki i gdy Polacy zaczęli ograniczać wydatki, firma wpadła w kłopoty, przynosząc wielomilionowe straty (tylko w pierwszym kwartale minus 14 mln zł). W sierpniu 2009 r. sąd ogłosił jej upadłość. To nie pierwszy przypadek, gdy korzystanie z reklamowego wsparcia znanych osób przynosi niedobre skutki. Siedem lat temu potentat na rynku makaronów (prawie 30% udziału w ogólnej sprzedaży w naszym kraju), firma Malma, sprowadził do Polski Sophię Loren, która nagrała – po polsku – film reklamujący produkty Malmy. Koszty działalności Malmy okazały się jednak zbyt wysokie, długi – zwłaszcza wobec banku Pekao SA – rosły lawinowo,
Tagi:
Andrzej Dryszel









