Do polityków nie chodzę z kwiatami

Do polityków nie chodzę z kwiatami

Polscy biznesmeni są na glinianych nogach. Nawet jeśli mają duże pieniądze – mówi Aleksander Gudzowaty – Gazety piszą, że u Millera są partia Kulczyka, partia Prokomu i partia Gudzowatego… – Widocznie wiedzą lepiej ode mnie. Ja się z premierem widziałem ostatni raz miesiąc po objęciu przez niego władzy. Proszę nie kwalifikować mnie, że mam jakąś partię u Millera. – Wiesław Kaczmarek powiedział, że jest pan w niełaskach. – Może wie lepiej? Ludzie o moim usposobieniu na ogół są w niełaskach. Mamy własne zdanie, nie zajmujemy się kokieterią. – Czy wielki biznes ma wpływ na sytuację w Polsce? – W mojej dziedzinie mały. Natomiast tam, gdzie biznes wiąże się z inżynierią finansową – dużo większy. Tylko kwestia, w którą stronę ten odkurzacz pracuje – czy na zewnątrz, czy do wewnątrz… – Zazdrości pan Kulczykowi. – Nie zazdroszczę. Podziwiam. To gigant intelektualny. Kojarzyć olbrzymy europejskie z olbrzymami polskimi w trudnych rozmowach ze skarbem państwa… To żmudna praca. – Da się zrobić w Polsce duży biznes bez dobrych układów z polityką? – To trudna sprawa, ale nam w Bartimpeksie się udawało. Chyba że występuje ten szczególny przypadek, kiedy politycy przeszkadzają. – A teraz przeszkadzają? – Przemilczę to pytanie. – Nie do końca jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2003, 32/2003

Kategorie: Wywiady