Droga pod prąd

Droga pod prąd

Rozmowa z senatorem Jerzym Markowskim Każdy kraj chciałby zachować kontrolę nad swoim systemem energetycznym. Polska-wręcz przeciwnie   Jaka przyszłość czeka polską energetykę? – Właśnie nabiera rozmachu wielka wyprzedaż naszej energetyki. Państwu, reprezentowanemu przez ministra skar­bu, chodzi o to, żeby możliwie szybko sprzedać jak najwięcej, bo w ten sposób łata się dziury w budżecie. Do końca roku 2003 polski system energetyczny ma zostać całkowicie sprywatyzo­wany – choć jest to dość dziwna prywatyzacja, gdyż mamy do czynienia z przechodzeniem naszych elektrowni w ręce zachodniego kapitału, ale zwłaszcza państwowego. A nie prywatnego? – Nie, właścicielami polskich elek­trowni stają się państwowe firmy za­graniczne. Przykładowo, francuski końcem EDF, do którego należy kra­kowska elektrociepłownia Łęg, to w 100% firma państwowa. W naszej energetyce następuje więc przekazywa­nie polskich przedsiębiorstw państwo­wych – zagranicznym przedsiębior­stwom państwowym. Zachodnie firmy są właścicielami elektrowni Połaniec (prawie 8% mocy całego kraju), mają udziały w największym w Polsce ze­spole elektrowni i kopalń węgla brunat­nego Pątnów-Adamów-Konin (9% mocy), należy do nich kilka elektrocie­płowni – np. elektrociepłownie war­szawskie, które przeszły w ręce Szwe­cji. Do sprzedaży kapitałowi zagranicz­nemu przygotowano elektrownię Rybnik (7% mocy kraju) wytwarzającą najtańszą w kraju energię z węgla kamiennego. Zapowiedziano też prywatyzację systemu dystrybucji energii – na początku pozbędziemy się górnośląskiego zakładu elektroenergetycznego, który dysponuje 7% mocy zainstalowanej w Polsce, sprzedane mają również zostać Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Na wstępie wspomniał pan o ła­taniu dziur w budżecie. A może sprzedaż elektrowni jest koniecz­na, bo trzeba przyciągnąć poważ­nych inwestorów do naszej branży energetycznej? – Przecież najważniejsze inwestycje, sfinansowane przez nasze państwo, już nastąpiły. Np. elektrownia Połaniec przeszła gruntowną modernizację i przez kilkanaście lat nie wymaga żad­nych nakładów tego rodzaju. Elektrow­nia Rybnik – podobnie. Nasze elek­trownie odpowiadają wszelkim stan­dardom unijnym, są bezpieczne, nie zatruwąją środowiska. W ostatnich latach radykalnie ograniczono produkcję wszelkich zanieczyszczeń. Żadne inne państwo europejskie nie dokonało w swej energetyce takiego skoku eko­logicznego jak my: ośmiokrotnie zmniejszyliśmy emisję związków siarki i sześciokrotnie – pyłów węglowych. Wielką zaletą polskich elektrowni jest także to, że wykorzystują źródła energii znajdujące się w Polsce, których wy­starczy co najmniej na kilkadziesiąt lat – a więc odpada kosztowny import. Na 180 państw świata tylko 17 znajduje się w tak komfortowej sytuacji, że wytwarza energię z własnych surowców. Chyba jednak nie jest to dział funkcjonujący aż tak idealnie, że nie wymaga żadnych nakładów in­westycyjnych? – Owszem, potrzebne są inwestycje w kompleksie energetycznym PAK, po to, by odtworzyć zdolności wydobyw­cze kopalń węgla brunatnego – ale do tego celu nie trzeba sprzedawać tych elektrowni zagranicznym właścicie­lom. Przydałby się też zachodni kapitał w najnowocześniejszej w Europie elek­trowni węglowej Opole, gdzie należy zbudować dwa nowe bloki energetycz­ne; trzeba również zmodernizować kilka małych elektrowni węglowych. Po­trzebujemy inwestycji, by rozbudować sieci niskich napięć i zmniejszyć straty w przesyłaniu energii. Tyle że wszędzie tam jakoś nie widać zachodnich inwe­storów z pieniędzmi. Nasza energetyka jest bardzo łakomym kąskiem, zwłaszcza że popyt na energię będzie się w Polsce zwiększał. Skoro tak – to za naszą energe­tykę możemy dużo wziąć? – Ale nie bierzemy. Ministerstwo Skarbu sprzedało udziały w gruntownie zmodernizowanych elektrowniach w Połańcu i Rybniku za sumy propor­cjonalnie znacznie mniejsze od nakła­dów poniesionych na ich unowocze­śnienie. Resort skarbu idzie tu na łatwiznę. Naszą energetykę łatwo sprzedać kawałek po kawałku, bo jest bardzo rozproszona, składa się z wielu nieza­leżnych podmiotów prawa handlowe­go. Samodzielne są sieci elektroenerge­tyczne, każdy z 32 zakładów energe­tycznych, wszystkie elektrownie i elektrociepłownie. W geście samoobrony zawiązał się niedawno południowy koncern energetyczny – spółka pięciu podmiotów, która powstała po to, by przeprowadzić konsolidację i zapobiec chaotycznej sprzedaży tych elektrowni. A tymczasem np. w Niemczech, gdzie oczywiście energetyka pozostaje w większości państwowa, jeszcze czte­ry lata temu były cztery duże koncerny energetyczne, dziś są dwa, a za rok bę­dzie pewnie tylko jeden. Ja rozumiem, że zarządy elektrowni chcą prywatyzacji, bo dostaną z tego tytułu duże pieniądze. Sprzedaż energetyki nie leży jednak w interesie na­szego państwa, bo zyski uzyskane z prywatyzacji będą nieporównanie niższe

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 43/2000

Kategorie: Wywiady