Chiny chcą być numerem 1 w świecie

Chiny chcą być numerem 1 w świecie

Warszawa 15,06,2016 r, dr hab. Bogdan Goralczyk, prof. UW Politolog, sinolog, dyplomata, publicysta. fot.Krzysztof Zuczkowski

To jest kontynent i cywilizacja, a nie zwykły kraj Prof. Bogdan Góralczyk – politolog i sinolog, były dyplomata, profesor i dyrektor Centrum Europejskiego UW. Właśnie wydał obszerny tom „Wielki renesans. Chińska transformacja i jej konsekwencje” – na 40-lecie chińskich reform, zapoczątkowanych w grudniu 1978 r. Dlaczego Chińczykom się udało? – Chińczykom jeszcze się nie udało. Chińczykom może się udać. Obecna władza, tzw. piąta generacja z Xi Jinpingiem, wyszła z wielkimi, ambitnymi planami, wewnątrz i na zewnątrz Chin. I jeśli chodzi o te na zewnątrz, to one już wywołały wstrząsy i turbulencje w postaci tego, że Amerykanie zrozumieli, że wyrasta pretendent, który chce ich wyrzucić z pozycji numer 1 na świecie. Obecne władze w Pekinie więc przeszarżowały. Zbyt szybko ujawniły światu swoje zamiary. A Deng Xiaoping ostrzegał właśnie przed tym. W swoim testamencie 24 znaków nakazywał m.in. zachowywać ostrożność i nie wywyższać się, nie usiłować być liderem, ukrywać własne możliwości i zamiary… – Odrzucenie spuścizny Denga przyszło, jeśli chodzi o arenę zewnętrzną, zbyt wcześnie. Kiedy w listopadzie 2012 r. Xi Jinping doszedł do władzy, powiedział jedynie, że podpisuje się pod hasłem, które już wtedy było modne, szczególnie w kręgach wojskowych, że będzie chińskie marzenie, chiński sen. A po dwóch latach wypełnił je treścią. Nakreślił strategię państwa do 2021 r. – że do tego czasu Chiny mają się stać społeczeństwem umiarkowanego dobrobytu, czyli siłą napędową państwa ma być nie eksport, jak dotychczas, bo tanie Chiny już się skończyły, tylko kwitnąca i dobrze uposażona klasa średnia. Której konsumpcja ma napędzać gospodarkę. – To jest pierwszy cel na stulecie, tzn. stulecie rządzącej KPCh, czyli na 1 lipca 2021 r. Natomiast drugi cel na stulecie (kto w Polsce czy w Europie myśli takimi kategoriami!), ale tym razem ChRL, czyli na 1 października 2049 r., to wielki renesans narodu chińskiego, trzeci największy w dziejach. Do tych dwóch celów na stulecie Xi Jinping na ostatnim, XIX Zjeździe KPCh, w październiku 2017 r., dodał trzecią datę – rok 2035. Do tego czasu Chiny mają być społeczeństwem innowacyjnym. Problem polega na tym, że te cele wymagają zmiany modelu rozwojowego, który Chiny stosowały według testamentu Deng Xiaopinga po rozpadzie Związku Radzieckiego, od początków 1992 r. Czyli? – W tamtym czasie konsensus waszyngtoński (dokument będący podstawą poprawnie prowadzonej i zalecanej polityki gospodarczej USA, przedstawiony przez amerykańskiego ekonomistę Johna Williamsona pod koniec lat 80. XX w.; jest kanonem polityki gospodarczej Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego – przyp. red.) był dyktowany całemu światu. Prywatyzacja, państwo się wycofuje z gospodarki… U nas był to plan Balcerowicza, podobny przyjął Jelcyn. Chiny to odrzuciły, nie chciały dyktatu amerykańskiego, choć rozumiały, że reformowanie komunizmu nie jest już możliwe. Wobec tego Deng Xiaoping poradził, żeby naśladować cztery małe smoki, czyli Koreę Południową, Hongkong, Tajwan, a szczególnie Singapur. Bo zaprzyjaźnił się z prezydentem Singapuru Lee Kuan-yew. – Antykomunista z komunistą! A model państwa, który mu się spodobał, to wynaleziony przez Japończyków w latach 50. developmental state, państwo prorozwojowe. Czyli nie ma ważniejszego i bardziej uświęconego celu dla władz i administracji aniżeli walka o wzrost znaczenia gospodarczego państwa. To przyniosło niebywałe skutki. Chiny najpierw miały największe rezerwy walutowe na świecie, potem stały się największym państwem handlującym na świecie, a w roku 2014, licząc po kursie siły nabywczej, stały się najsilniejszą gospodarką świata, a nawet eksporterem kapitału. Niebywałe sukcesy! Czas kolejnego zwrotu Dlaczego więc Xi Jinping chce to zmieniać, modyfikować? – Dlatego że kontynuacja tego modelu groziłaby wybuchem społecznym jeszcze większym niż ten na placu Tiananmen, ponieważ generował on, jak oni to nazywają, skutki uboczne. To znaczy ogromne rozwarstwienie społeczne – ono jest większe w Chinach niż w Stanach Zjednoczonych – uwłaszczenie nomenklatury, korupcję, totalne zniszczenie środowiska naturalnego i inne. Co więc w Pekinie wymyślono? Jaki nowy model rozwoju? – Oni na tak postawione pytanie odpowiadają, że nie mają żadnego modelu, żeby nie wzbudzać podejrzeń świata zewnętrznego. Ale jak człowiek się wkopie w ich materiały, a ja to zrobiłem, może ten model zrekonstruować. Zakłada

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2019, 2019

Kategorie: Wywiady