Duma Rosji

Duma Rosji

W parlamencie dominować będą partie i politycy powiązani z rządem i Kremlem „Władimir Putin wygrał pierwszą turę prezydenckich wyborów”. Ta opinia byłego premiera Siergieja Stiepaszyna, sformułowana wobec zagranicznych dziennikarzy w Moskwie tuż po ogłoszeniu pierwszych wyników wyborów do rosyjskiej Dumy, brzmi z pozoru paradoksalnie – bo obecny szef rządu Rosji w ogóle me startował w obecnej elekcji. W praktyce tkwi w niej jednak więcej aniżeli tylko źdźbło prawdy. Choć bowiem Władimir Putin nie zdobył 19 grudnia mandatu deputowanego, uzyskał coś znacznie więcej. Po raz pierwszy w historii z trudem demokratyzującej się Rosji w parlamencie od przyszłego roku dominować będą partie i politycy powiązani mniej lub bardziej ściśle z rządem i Kremlem. „Washington Post”, komentujący rezultaty parlamentarnej elekcji w Rosji napisał w związku z tym wprost: „(Wszystko to) może umocnić pozycję Putina jako następcy prezydenta Jelcyna w przyszłorocznych wyborach prezydenckich i do powstania nowego, bardziej kooperacyjnego układu między Kremlem a parlamentem po latach, kiedy współpraca między nimi tkwiła w martwym punkcie”. Analityków rosyjskiej sceny politycznej nie mylą przy tym matematyczne wyliczanki, według których formalnie najwięcej głosów w wyborach, bo ponad 24,5 proc., uzyskali komuniści dowodzeni przez Giennadija Ziuganowa. „Największa frakcja w parlamencie i przejście do głębokiej politycznej defensywy”, ocenił rezultat uzyskany przez twardogłową rosyjską lewicę dziennik „Izwiestia”. „Czasy, kiedy Kreml drżał przed kolejnymi inicjatywami komunistycznych deputowanych, paraliżującymi rosyjskie życie polityczne zdecydowanie minęły”, wtóruje mu moskiewska gazeta „Wiedomosti”. Wiele, oczywiście, jest w tych ocenach żywiołowej niechęci zwolenników rosyjskiego oligarchicznego kapitalizmu do krytykujących obecne czasy nosicieli czerwonych sztandarów i piewców dawnej radzieckiej socjalnej urawniłowki, ale fakt pozostaje faktem – do spółki z nieobliczalnym Władimirem Żyrinowskim (którego blok stracił połowę głosów) komuniści psuli rosyjskie państwo, blokując dla zasady większość, także rozumnych i potrzebnych państwu, inicjatyw rządowych i prowokując nieustannie dyskusje o dymisji Jelcyna. Dziś nie jest to zresztą problem. Mało kogo interesują teraz w Moskwie oświadczenia Giennadija Ziuganowa, że czuje się moralnym zwycięzcą elekcji do Dumy. Wszystkie reflektory skierowane są na powstały raptem we wrześniu tego roku prokremlowski blok „Jedność”, który niespodziewanie zdobył poparcie aż 23,9 proc. głosujących 19 grudnia Rosjan. W przeciwieństwie do partii władzy z poprzednich wyborów, czyli ugrupowania „Nasz Dom – Rosja”, które nie liczyło się w ustępującej Dumie. „Jedność” powinna odgrywać w nowym parlamencie pierwszoplanową rolę. Zapowiadany sojusz tej partii ze Związkiem Sił Prawicowych i realna już w dwa, trzy dni po wyborach perspektywa, że znaczna część tzw. niezależnych deputowanych oraz liczni politycy chociażby z partii rosyjskich gubernatorów „Cała Rosja” z czasem przystąpią do obozu prokremlowskich zwycięzców sprawia, że po raz pierwszy od 1991 r. rząd nie powinien mieć kłopotów z przeforsowaniem przez Dumę projektów reform gospodarczych. Już teraz prasa rosyjska spekuluje, że może wreszcie uchwalona zostanie ustawa o reprywatyzacji ziemi, bez której nie sposób rozbić struktury kołchozów na wsi. W kolejce czekają następne akty prawne do uchwalenia, np. nowa ustawa podatkowa czy projekty zmian w ustawodawstwie gospodarczym. Przy okazji dyskusji nad sukcesem „Jedności” pojawia się teza, że ugrupowanie to zawdzięcza swoje zwycięstwo co najmniej trzem istotnym czynnikom. Po pierwsze, zaskakujący obserwatorów rezultat wyborczy „Jedności” to efekt wojny prowadzonej przez Rosję w Czeczenii. Głosowanie udowodniło, że Rosjanie stoją prawie murem za kampanią mającą na celu likwidację czeczeńskiego terroryzmu i uniknięcie oderwania się Czeczenii od Federacji Rosyjskiej. Potwierdza to spostrzeżenie także dobry wynik Związku Sił Prawicowych (8,6 proc. głosów) najgłośniej chyba domagającego się rozprawy z „czeczeńskimi separatystami”. „Dobrze wypadły wszystkie partie, które popierały atak na Grozny. Znacznie poniżej oczekiwań – jedyne stronnictwo, które wezwało przed wyborami do rozmów z Asłanem Maschadowem, czyli liberalne „Jabłoko” Grigorija Jawińskiego”, zauważył w komentarzu dziennikarz gazety „Siegodnia”. Drugi czynnik, który napędził „Jedności” głosów, to popularność jego formalnych i nieformalnych liderów. O fenomenie politycznym Władimira Putina sporo już, także w Polsce, pisano. Prawie nieznany w Rosji polityk, zbierający w sierpniu tego roku 2 proc. głosów w sondażach, ma dzisiaj poparcie prawie 40 proc. obywateli

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/1999, 1999

Kategorie: Świat