Dyrektor jak faraon

Dyrektor jak faraon

Na księgę pamiątkową dedykowaną szefowi ośrodka ochrony zabytków wydano z państwowej kasy co najmniej 100 tys. zł Czytelnicy „Przeglądu” znają historię tajemniczego zniknięcia wycenionej na 50 tys. dol. kamiennej rzeźby z parku w Dylewie i krótkotrwałego aresztowania żony profesora archeologii podejrzewanej o to, że sama ten ważący 1,5 tony zabytek rok wcześniej wywiozła w siną dal („P” z 9 grudnia ub.r.). Dziś do tej opowieści dopisujemy dalszy ciąg. Archeolog, który za wyciągnięcie żony z aresztu musiał zapłacić 100 tys. zł kaucji, jest dyrektorem Krajowego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków i podejrzewa, iż afera ze skradzioną rzeźbą miała powstrzymać jego nominację na to stanowisko. Była wiceminister kultury i zarazem generalny konserwator zabytków, Aleksandra Jakubowska, przyznaje, że gdyby posądzenie żony profesora o kradzież cennego obiektu nastąpiło wcześniej, jego nominacja na wysokiego urzędnika resortu musiałaby być wstrzymana, przynajmniej do wyjaśnienia sprawy. Przyzwyczajony do fotela Od lipca ub.r. oczekiwano zmian, zwłaszcza personalnych, w dwóch ośrodkach resortu kultury zajmujących się ochroną krajobrazu i ochroną zabytków. Jesienią pojawiła się koncepcja połączenia obu placówek pod jednym kierownictwem i sygnały o poszukiwaniu kandydata na szefa. W październiku dotychczasowi dyrektorzy ośrodków otrzymali od ministra Waldemara Dąbrowskiego odwołania,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 07/2003, 2003

Kategorie: Kultura