Są dwie Polski, obie cierpią w samotności

Są dwie Polski, obie cierpią w samotności

Foto: Olszanka./East News Warszawa 23.02.2022r Nagranie programu Onet Rezerwacja n/z: Aleksandra Terpinska rezyserka filmu - Inni Ludzie

Szarości to nasze barwy narodowe, świat bez kolorów, którym rządzi obawa przed różnorodnością, przed nowym i nieznanym Aleksandra Terpińska – reżyserka, laureatka Paszportu „Polityki” 2021 w kategorii film za adaptację prozy Doroty Masłowskiej „Inni ludzie” Pięć lat temu mówiłaś, że twój krótki metraż „Najpiękniejsze fajerwerki ever” powstał jako odpowiedź na pacyfikację demonstracji na Majdanie. Spodziewałaś się wtedy wojny na taką skalę? – Zawsze się spodziewam wojny, bo chyba jestem pesymistką co do ludzkiej natury. Tamten film był wyrazem lęku, ale też sygnałem w stylu: patrzcie, wojna może być blisko, może dotyczyć nas bardziej, niż się tego spodziewamy. Robiłam go z myślą, że nie powinniśmy się czuć zbyt wygodnie i bezpiecznie. To okazuje się bardzo bliskie, chociaż dzisiaj myślę, że ten film był robiony z pozycji wygodnej kanapy. Co nie zmienia faktu, że wiele kwestii przewidział i zdiagnozował. Obejrzałem go ponownie w trakcie protestów Strajku Kobiet i miałem wrażenie, jakbyś skończyła kręcić wczoraj – na ulicach policjanci z tarczami, w kaskach, i demonstranci. – Żyjemy w czasach, kiedy musimy ciągle testować społeczeństwo obywatelskie. Najgorsze, co można sobie zrobić, to skapitulować. W sytuacji, kiedy ktoś próbuje odebrać nasze życie, w świecie, w którym nadal próbuje się narzucić nam określone role, nieustająco konieczny staje się opór. Trzeba być czujnym. Największym grzechem jest obojętność, zaniechanie. Twój film był zwierciadłem, w którym pobłyskiwała historia najnowsza, nasze problemy i nastroje. To chyba coś, co znalazłaś też w prozie Masłowskiej. – Ujmująca jest spostrzegawczość Doroty. Ta jej umiejętność bolesnej i szczegółowej, a jednak niepozbawionej dystansu i ironii obserwacji. Prozę Doroty świetnie się czyta, również dlatego, że potrafi za pomocą jednego detalu, smaczku wyrazić całą skomplikowaną sytuację. I co najbardziej u niej cenię – to, jak pisze, jak opisuje świat, jest zawsze blisko człowieka. Zanim zaczęłaś pracę nad „Innymi ludźmi”, zaczytywałaś się w jej książkach? – Uwielbiałam je, czytałam po kolei wszystko, co pisała. Myślę, że to kwestia pokoleniowa. Jesteśmy z Dorotą w jednym wieku, dzielą nas raptem trzy dni. Dzisiaj mogę powiedzieć, że dorastałam z nią. Jak się poznałyśmy i dała mi swój tekst, to zwariowałam ze szczęścia. To było spotkanie – marzenie mojego życia. A poprzednie adaptacje jej prac znałaś? Film Żuławskiego, wystawienia w teatrze? – Znałam filmy i wcześniejsze spektakle. Były bardzo różne, ale też inne od tego, co chciałam zrobić. Szukałam swojego kierunku. Natomiast równolegle Grzegorz Jarzyna szykował sztukę na podstawie „Innych ludzi” w TR Warszawa. Było jasne, że będę druga. Teatr jest w tej kwestii szybszy niż kino. Trzeba czasu, żeby powstał film – złożyć wnioski, przejść przez sesje, potem czekać, czy pieniądze dadzą, czy ich nie dadzą, zebrać koproducentów. Była to machina, która dopiero się uruchamiała, a teatr działał. Trochę było mi z tym trudno, bo wiedziałam, że jak powstanie sztuka, to będzie punkt odniesienia. Bałaś się, że będą porównywać? – Bardziej, że może się zdarzyć, że ludzie w tym samym czasie wpadną na te same pomysły. Zwłaszcza że pracowaliśmy na jednym materiale. Miałam ogromne obawy przed premierą spektaklu Grzegorza, nie odważyłam się pójść. Wysłałam na zwiady Dorotę. Była, zobaczyła i napisała: „Nie przejmuj się, zupełnie inne rzeczy z tego tekstu wyciągasz”. To gdybyś miała powiedzieć, o czym ta książka jest dla ciebie… – O tym, że biegniemy za wyobrażonymi marzeniami, które nie zawsze są do końca nasze, ale zostały nam wbite do głowy przez kulturę, internet. Że nie reflektujemy się. Nie mamy w sobie odwagi, żeby zawalczyć i zmienić status quo, w którym nie jest nam może najlepiej, ale już się w nim umościliśmy. Kiedy mowa o książce Doroty, mam ochotę zadać sobie pytanie, czego pragnę tak naprawdę, z serca. Liczę, że o tym będą myśleć ludzie, wychodząc z kina. Znamienny jest sam tytuł. – Ja tak to sobie wytłumaczyłam, że odnosi się on do tego, że lubimy winić innych za nasze błędy. Nie wiem, czy jest to przywara narodowa, ale ludzka na pewno. A ja bym chciała, żebyśmy spojrzeli w ten sposób, że może wszyscy jesteśmy tymi „innymi ludźmi”. Niezależnie od tego, po której stronie się stoi. Pokazujecie jakby dwie Polski – zamożną,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2022, 2022

Kategorie: Kultura