Fenomen Anny German

Fenomen Anny German

Przy jej głosie współczesne gwiazdy są bez szans Pierwszy odcinek serialu „Anna German” w TVP rozpoczyna się zgodnie z regułami gatunku. Wielki sukces. Rok 1967. Anna występuje we Włoszech w eleganckim lokalu i śpiewa nostalgiczną pieśń neapolitańską „Wróć do Sorrento”. Ludzie biją brawo, a wtedy na salę wbiega agent pieśniarki i ogłasza: Anna otrzymała włoskiego Oscara della simpatia, nagrodę za śpiew od publiczności. Agent mówi Annie, że stała się światową gwiazdą, że przyszły propozycje koncertów w Szwajcarii, we Francji i w USA, że gwiazdy włoskiej estrady, Dalida i Adriano Celentano, skręcają się z zazdrości. Następnie zaciąga dziewczynę do sportowego kabrioletu i odjeżdżają. Anna mówi, że teraz chciałaby wrócić do Polski. Agent na to: „Zapomnij o Warszawie”. Samochód pędzi nadmorską autostradą i znika za zakrętem. Wszyscy wiedzą, co wtedy się stało. W tym miejscu zaczyna się opowieść o dzieciństwie jednej z największych gwiazd polskiej piosenki. Droga do Polski Życiorys Anny German to gotowy scenariusz filmowy. Może trochę wstyd, że serial został zrealizowany w Rosji, ale właśnie tam pieśniarka była i wciąż jest otaczana kultem. Tam też zaczęła się jej droga życiowa. W Polsce pamiętają o niej ludzie 50-, 60- i 70-letni, a pierwszy odcinek serii oglądało aż 6,3 mln widzów, niedzielną powtórkę zaś 1,5 mln. W Rosji za każdym razem było to 20 mln. We współczesnym biznesie estradowym Anna German nie ma godnej następczyni, zresztą trudno byłoby znaleźć osobę o tak niezwykłym, ciepłym i czystym głosie. Poza tym zmieniły się gusty i moda. Kiedy jednak się posłucha jej największych przebojów, takich jak „Tańczące Eurydyki” czy „Człowieczy los”, każdy powie, że to najwyższa klasa. Rosja zatem, bo Anna przyszła na świat w rodzinie osiadłych w tym kraju od pokoleń holenderskich mennonitów, których przybycie było zasługą carycy Katarzyny – rodowitej Niemki. Anna urodziła się jednak w najokrutniejszym czasie szalejącego stalinizmu, w 1936 r. Choć jej rodzice mieszkali z dala od centrum, nie ustrzegli się prześladowań. Wyjechali, bo ojciec, syn protestanckiego pastora, choć urodzony w Łodzi, ale z pochodzenia Niemiec, był podejrzany przez NKWD o szpiegostwo. Nie pomógł wyjazd do Urgenczu w Uzbekistanie. Eugeniusza Germana nawet tutaj odnaleziono i aresztowano, lecz rodzina nic o tym nie wiedziała, bo z powodu choroby dziewczynka wyjechała z matką do Taszkentu, gdzie był lepszy klimat. Nigdy już nie znalazła tak czułego słuchacza jak ojciec. Gdy matka z Anną wróciły do Urgenczu, Eugeniusza już tam nie było. W NKWD powiedziano, że dostał 10 lat łagru bez prawa korespondencji. To dawało nadzieję, że wróci, choć już dawno nie żył. Po aresztowaniu został rozstrzelany. Śpiewająca pani geolog Władze zesłały rodzinę „wroga ludu” do Fergany, potem do Kirgistanu, gdzie doczekała końca wojny. W 1946 r. matka Anny złożyła papiery repatriacyjne, starając się o wyjazd do Polski. W ten sposób mała Anna, która mówiła tylko po rosyjsku i holendersku, znalazła się w Nowej Rudzie, a potem we Wrocławiu. Ukończyła polską szkołę podstawową i znane wrocławskie liceum im. Bolesława Krzywoustego. Wreszcie uzyskała dyplom magistra geologii na Uniwersytecie Wrocławskim. Jeszcze jako studentka śpiewała w klubie Kalambur i w ten sposób trafiła na międzynarodowy festiwal piosenki do Sopotu, gdzie od razu zdobyła II nagrodę za „Tańczące Eurydyki”. Od tej pory nie było roku, by o Annie German nie mówiono z zachwytem po zdobyciu kolejnej nagrody i by nie unoszono się nad jej urodą. Była wysoką, szczupłą blondynką z długimi włosami – niemal ideałem Polki. Piosenka do muzyki Katarzyny Gärtner jest kojarzona wyłącznie z nią. Nikt nie byłby w stanie tak swobodnie pokonać głosem melodii, która skacze nagle w górę i miękko spada w dół. Lista sukcesów Anny German jest imponująca. Była laureatką festiwali w Monte Carlo, Wiesbaden, Bratysławie, San Remo, Neapolu, Viareggio, Cannes, Ostendzie, Sopocie, Opolu, Kołobrzegu i Zielonej Górze. Nagrywała płyty w Polsce, ZSRR i we Włoszech. I właśnie tu, u szczytu sławy i możliwości, zdarzył się tragiczny wypadek, po którym przez 12 dni nie odzyskiwała przytomności. Matka zdążyła przyjechać z Polski, by zobaczyć córkę w tak ciężkim stanie. Lista obrażeń i złamań była ogromna, więc Annę postanowiono przetransportować do kraju na specjalnym łóżku przytwierdzonym do podłogi samolotu. Niektórzy mówią, że obrażenia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2013, 2013

Kategorie: Kultura