Mam dużo szczęścia do ludzi. Po kilku dniach wspólnej pracy czuję, że znam się ze wszystkimi od zawsze Rozmowa z Aleksandrem Domogarowem – Był pan jedną z gwiazd 22. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. W koncercie finałowym śpiewał pan “błatne piosenki”. Jak można wyjaśnić polskiej publiczności fenomen popularności takich właśnie utworów? – Przed laty moskiewski Teatr na Tagance pojechał na gościnne występy do Ufy na Syberii. Przed spektaklem cały zespół na czele z Włodzimierzem Wysockim szedł ulicami miasta. Wysocki grał na gitarze i śpiewał, a ludzie otwierali okna, wystawiali magnetofony i nagrywali te piosenki. Takie nagrania to był prawdziwy skarb. Wysocki śpiewał swoje piosenki autorskie – wiele z nich było stylizowanych na “błat”. Wysocki śpiewał także autentyczne, “błatne” piosenki… Fenomen tych piosenek to prostota i szczerość. “Błatne” piosenki były i są tworzone przez więźniów – najczęściej w “zonach”, obozach pracy… Kiedy człowiek jest skazany na wiele lat, kiedy nie ma już nic do stracenia, wtedy mówi prawdę. I te piosenki są samą prawdą, opowiadają o człowieku bez upiększeń. Opowiadają o miłości, wolności, tęsknocie… Najbardziej brakowało nam lat prawdy i te anonimowe piosenki, przekazywane z ust do ust, były często jedynymi strefami wolności. – Wspomniał pan o Wysockim, który także w Polsce jest legendą. “Błatne” piosenki pisywali także Aleksander Galicz czy Juz Aleszkowski… – Tak, ale to stylizacje. Sens tych utworów to przede wszystkim anonimowość i wynikająca z niej możliwość identyfikacji słuchacza z bohaterem piosenki. Dziś znakomite stylizacje są dziełem kilku bardzo profesjonalnych autorów – Miszy Szufutińskiego, Aleksandra Rozenbauma – ale najprawdziwszego “błatu” nie da się podrobić. – Czy porównanie z amerykańskim bluesem będzie odpowiednie? – W dużym stopniu! Nawet w sensie muzycznym – kilka prostych akordów, pewna powtarzalność fraz… I coś bardzo nieuchwytnego, jakaś tajemnica ludzkiej duszy… – Czy widział pan kiedyś prawdziwy obóz? – Tak. Podczas zdjęć do filmu “Ja, kukła” kręciliśmy obok takiego obozu wjazd i wyjazd samochodu, ale tylko tyle. Wyjaśnijmy – “kukła” to człowiek skazany na śmierć, którego używa się do ćwiczenia na przykład komandosów… Kto przeżyje, ten żyje. Obecnie w Rosji obowiązuje moratorium na wykonywanie kary śmierci. Wcześniej, nawet w latach 70., 60% wyroków wykonywano od razu, 30% ludzi skazanych trafiało do kopalni rud uranu, co też było wyrokiem, a reszta – najzdrowsi, najsilniejsi – do spec-łagrów… – Mieliśmy rozmawiać o piosenkach, a zboczyliśmy na bardzo trudne tematy… – Trzeba rozmawiać o wszystkim. Za mało rozmawiamy… – Polacy i Rosjanie? – Także Polacy i Rosjanie, po prostu ludzie… – Czy w Polsce czuje się pan dobrze? Jak wypada porównanie z innymi miejscami na świecie, gdzie pan pracował? – Bardzo lubię pracę w Polsce. W ogóle mam dużo szczęścia do ludzi – wszędzie: w Rosji, w Polsce, w Szwecji, w Ameryce… Po kilku dniach wspólnej pracy mam wrażenie, że znam się ze wszystkimi od zawsze! – Poprzez rolę Bohuna w “Ogniem i mieczem” Jerzego Hoffmana został pan utożsamiony z jednym z najsłynniejszych bohaterów literackich… – Tak, panu Jerzemu Hoffmanowi wiele zawdzięczam. Jestem szczęściarzem, że mogłem z nim pracować, ale o wszystkim zadecydował przypadek. W Rosji mówi się – Jego Wysokość Przypadek! Z nim nigdy nie wiadomo! Czasami daje szczęście… Ja je dostałem. Zespół filmowy pana Hoffmana zaprosił do współpracy czterech aktorów rosyjskich. O mnie nie było mowy. Mój agent “ot, tak” dołożył kasetę z jakimiś moimi nagraniami i przypadek zadecydował… – Czy także przez przypadek został pan aktorem? – Przez przypadek! Po szkole średniej na siłę pognano mnie do moskiewskiego Instytutu Transportu Drogowego. Chodziłem na dodatkowe kursy przedegzaminacyjne – algebra, geometria, jakieś tangensy i cosinusy. Nic z tego nie rozumiałem i po prostu uciekłem. Po trzech miesiącach przyznałem się ojcu, a on powiedział: “Skoro nic nie umiesz, to zostań artystą!”. Więc poszedłem do szkoły teatralnej i robię to, co lubię… A mój brat jest teraz dziekanem tego instytutu transportu i też robi to, co lubi! – Kiedy przygotowywał się pan do roli Makbeta, po kilkanaście godzin dziennie pracował pan bez wytchnienia, ucząc się jednocześnie polskiego tekstu… Czy praca pochłania pana bez reszty?
Tagi:
Ewa Gil-Kołakowska