Dzidziuś na Downing Street

Dzidziuś na Downing Street

Tony Blair nie wziął urlopu wychowawczego, ale za to zmienia pieluszki 

Wielka Brytania przeżywa niemal królewskie urodziny. Na świat przyszedł syn premiera Tony’ego Blaira i jego żony, Cherie. Media oszalały na punkcie małego brzdąca. Leo Blair od razu stał się najsłynniejszym dzidziusiem świata.
Komentatorzy nie mają wątpliwości, że latorośl szefa rządu natychmiast odegra znaczną rolę na scenie politycznej i pomoże tatusiowi wydobyć się z tarapatów. “To najbardziej polityczne urodziny od czasu, gdy archanioł Gabriel wyszeptał Maryi do ucha radosną nowinę”, napisał z lekką ironią liberalny dziennik “Independent”. Popularny brukowiec “Sun” stwierdził: “Tony Blair całuje z miłością swojego Leo, a William Hague (przywódca konserwatywnej opozycji) całuje na pożegnanie swe nadzieje na wygranie wyborów”. Rodzina Blairów z nowym przychówkiem od razu pozyskała przecież serca Anglików, zachwyconych czarującym dzidziusiem w siedzibie brytyjskich premierów na Downing Street 10.
Tony Blair jest pierwszym szefem gabinetu od ponad 150 lat, który został ojcem podczas pełnienia urzędu. W 1848 r. na świat przyszedł syn premiera George’a Russela. Ówczesne gazety prawie całkowicie zignorowały ten fakt. Obecnie informacje o brzdącu Blairów zajmują pierwsze strony czołowych dzienników, nie tylko brytyjskich. To znak, jak bardzo zmieniły się czasy. Społeczeństwo Albionu w napięciu śledziło przebieg “dzidziusiowego projektu Blaira” (Blair Baby Project), jak określała to prasa. Sensacja wybuchła w listopadzie ubiegłego roku. Wtedy to Downing Street oficjalnie poinformowała, że 45-letnia małżonka starszego o dwa lata szefa gabinetu spodziewa się kolejnego potomka (Blairowie mieli już troje dzieci, 16-letniego Euana, 14-letniego Nicholasa i 12-letnią Kathryn). Czwarte dziecko nie było planowane. “Kiedy żona przekazała mi tę radosną nowinę, ze strachu opadła mi szczęka”, wyznał później Tony Blair (użył właśnie takich słów).
Media rozpętały natychmiast prawdziwą burzę. Najpierw “zatroskani” dziennikarze wypytywali lekarzy-specjalistów: “Czy kobieta w takim wieku powinna jeszcze mieć dzieci?”. Później premier musiał dementować pogłoski, że latorośl poczęta została podczas urlopu w słonecznej Italii.

“To dziecko brytyjskie”,

stanowczo oznajmił Tony Blair. Wreszcie ze wszystkich stron posypały się wskazówki i porady – organizacje ochrony środowiska postulowały np. aby Blairowie używali wyłącznie “ekologicznych pieluszek” (tj. takich, które można prać, a nie pampersów). Kiedy zbliżał się termin rozwiązania, dziennikarze tabloidów doszli do wniosku, że premier powinien wspomóc żonę, biorąc urlop wychowawczy.
Tylko w ten sposób może bowiem udowodnić, że idea równouprawnienia jest mu bliska. Cherie Blair, znakomita prawniczka, także zachęcała męża, aby pozwolił sobie na kilka wolnych dni. Tony jednak doszedł do wniosku, że w czasie jego nieobecności państwo się zawali. “Nie mogę przecież przestać być premierem Wielkiej Brytanii”, oświadczył i nie wziął urlopu nawet na symboliczny tydzień (tydzień urlopu wychowawczego wykorzystał natomiast premier Finlandii, Paavo Lipponen, któremu w marcu urodziła się córeczka). Tony Blair zapewnił tylko, że znajdzie więcej czasu dla powiększonej rodziny. Jeszcze we wtorek, 16 maja, Cherie przemawiała jako prawniczka w Najwyższym Sądzie Cywilnym, występując przeciwko rządowi swego męża. Pani Blair domagała się, aby władze hojniej przyznawały urlopy macierzyńskie.
W piątek, 19 maja, Cherie poczuła pierwsze bóle. Przewieziono ją do londyńskiego szpitala Chelsea and Westminster. Tu już wszystko przygotowane było do porodu – w “odpornym na podsłuch i bomby bunkrze”. Wieczorem do żony dołączył premier, by po raz pierwszy uczestniczyć w narodzinach swego dziecka. Pani Blair, wbrew radom lekarzy, nie zdecydowała się na cesarskie cięcie, wybierając poród naturalny. Nie wzięła też środków przeciwbólowych. Poród był długi, ale obyło się bez komplikacji. W sobotę, 20 maja nad ranem, ponad trzykilogramowy chłopczyk pojawił się na świecie. Płeć dziecka aż do końca pozostawała dla rodziców tajemnicą. Brzdąc o blond włoskach otrzymał imię Leo,

po swoim dziadku,

ojcu Tony’ego Blaira. Malec przebywał w klinice zaledwie dwie godziny. Cherie postanowiła wrócić na Downing Street, wiedząc, że chmary ochroniarzy niepokoją znajdujące się w szpitalu inne matki.
Ze wszystkich stron świata napływały gratulacje. Telegramy z życzeniami przysłali m.in. Bill Clinton, Jacques Chirac i Władimir Putin. Blady, zmęczony, ale promieniejący ze szczęścia Tony Blair, wyszedł do dziennikarzy: “To wspaniały chłopak. Czuję się jak każdy ojciec, który przeżył narodziny swego dziecka. Zapomniałem, że te brzdące mogą być takie maleńkie…”. Premier odwołał na tydzień wszystkie oficjalne zajęcia z wyjątkiem spotkania z królową. Przyznał, że wstaje w nocy, by zmienić pieluszki, bowiem “Cherie jest wspaniałą kobietą, ale gdy zaśnie, może ją zbudzić tylko mała eksplozja nuklearna”.
Media proponowały Blairom złote góry w zamian za prawo do sfotografowania małego Leo. Zadanie to otrzymała jednak Mary McCartney, 31-letnia córka słynnego Beatlesa. Sesja z Leo może stać się dla niej pierwszym stopniem do światowej sławy. Mary jest przyjaciółką Cherie, a wybrana została także dlatego, gdyż aktywnie działa na rzecz walki z rakiem. Matka Mary, Linda McCartney, zmarła na chorobę nowotworową. Pierwszy publiczny występ Leo odbył się bez zarzutów. Dzieciak spał spokojnie, nie zbudziły go błyski fleszów. Jedna fotografia była dostępna dla wszystkich, za prawo publikacji innych trzeba było zapłacić po 500 funtów. Pieniądze te Blairowie przekazali fundacjom na rzecz walki z rakiem. Gazety nie posiadały się z zachwytu – “Leo ma zaledwie 38 godzin, a już wspiera działalność dobroczynną”, napisał “The Mirror”. Dziennikarze nie są pewni, do kogo podobny jest dzidziuś z Downing Street.
“To mała, bardziej odprężona kopia tatusia”, stwierdził “Daily Telegraph”. “Ależ to wykapana mamusia”, uważa “Sun”. Co bardziej przedsiębiorczy obywatele Zjednoczonego Królestwa pobiegli, by zarezerwować dla siebie adresy internetowe w rodzaju babyleo. com. Później można takie adresy sprzedać zainteresowanym firmom za fantastyczne kwoty. Bukmacherzy przyjmują już zakłady w sprawie przyszłej kariery najmłodszej latorośli Blairów. I tak, jeśli

Leo zostanie piłkarzem

Newcastle United, ulubionej drużyny tatusia, za jednego postawionego funta bukmacherzy wypłacą 5 tysięcy. Inne zakłady to: Leo poślubi dziewczynę z trzeciej strony tabloidu “Sun” (750 funtów za jednego), zostanie premierem (tysiąc za jednego), deputowanym z ramienia konserwatystów (250 za jednego), czy aktorem, jak jego dziadek (250 za jednego). Astrologowie stawiają horoskopy, z których wynika, że Leo wyrośnie na buntownika, który przeciwstawi się ojcu…
Blairowie do tej pory starannie strzegli swojej prywatności. Udało im się np. uzyskać wyrok sądowy, zakazujący dziennikowi “Daily Mail” publikacji wspomnień niani, która opiekowała się ich dziećmi. Komentatorzy wątpią jednak, czy zdołają zapewnić całkowitą prywatność małemu Leo. Taki dzieciak, raczkujący w siedzibie premiera, to przecież wydarzenie polityczne! Być może malec będzie wzrastać w blasku reflektorów, podobnie jak ongiś dzieci prezydenta USA, John i Carolyne Kennedy, w Białym Domu. Dziennik “Independent” zwraca uwagę, że Leo przybył w najbardziej odpowiednim momencie. Rządząca Partia Pracy Tony’ego Blaira przeżywa kłopoty. Reformy służby zdrowia ślimaczą się, niemiecki koncern samochodowy BMW pozbył się przynoszącego straty brytyjskiego Rovera, burmistrzem Londynu wybrany został Ken Livingstone, przeciwnik Tony’ego Blaira z lewicowego skrzydła Labour Party. Przewaga Partii Pracy nad torysami, długo wynosząca bezpieczne 20%, spadła nagle do siedmiu punktów. I wtedy pojawił się dzidziuś. Tabloid “Sun” nie ma wątpliwości: Leo wygrał już dla tatusia wybory!
Nie wszyscy podzielają jednak entuzjazm z powodu przychówku na Downing Street. W liście do dziennika “Time” pastor Paul Nicholson zwraca uwagę, że z powodu ubóstwa i nierówności społecznych w Zjednoczonym Królestwie rodzi się tyle dzieci z niedowagą co w Albanii. Malców z ubogich rodzin czeka życie przeciętnie 5 lat krótsze niż hołubionego Leo. Należy uczynić więc wszystko, by Wielka Brytania stała się lepszym miejscem dla wszystkich dzieciaków, nie tylko dla wybranych.

 

Wydanie: 2000, 22/2000

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy