Ech, Cyganie, bracia…

Ech, Cyganie, bracia…

Nie jesteśmy rasistami, ale kto z nas chciałby mieć za sąsiadów romską rodzinę? Andrzejowi, choć nigdy nie wędrował w taborze, konie śnią się całymi nocami. Mówi, że nie tylko je widzi, ale i czuje zapachy: potu gniadoszy idących w zaprzęgu, łąk pokrytych kolorowymi kwiatami i leśnych duktów wypełnionych wonią igliwia. Na wozie wędrował jeszcze jego dziadek, który poznał babkę w Proszówkach niedaleko Bochni. Tam, przy moście nad Rabą jest polana, gdzie Romowie koczowali od wieków. Przyjeżdżali jedni, wyjeżdżali drudzy i nikt z miejscowych ich nie wyganiał. Byli elementem krajobrazu i małopolskiego folkloru. Potem ich normalne życie się skończyło, władza kazała sprzedać konie i pozbyć się wozów. Cyganie przestali bywać na wielkich końskich targach w Skaryszewie, bo po co? Część poszła do pracy na wielkie budowy socjalizmu, inni emigrowali na Zachód. Dziś tego ludu została nad Wisłą garść. A gadziów, czyli nie-Cyganów kłują w oczy zarówno rezydencje romskich elit pod Warszawą i Ostrołęką, jak i żebranina ciemnoskórej biedoty. – Panie piękny i bogaty, daj na chleb, dzieciom chce się jeść! – proszą Cyganki przy supermarkecie Albert w Żywcu. Kolorowe suknie, wielkie kolczyki w uszach i zawinięte w płachty maleństwa noszone na plecach cofają do epoki sprzed lat stu. Tutejsi skini niedawno napadli na taką familię, pobili Romów i ukradli 100 zł. W mieście żyje kilkanaście rodzin, na które składa się 120 osób: Pawłowscy, Buriańscy… Jeszcze nie tak dawno cygańska orkiestra chodziła po osiedlach i grała mieszkańcom blokowisk za datki rzucane z okien. – Teraz boimy się wychodzić z domów. Dzieci do szkoły trzeba odprowadzać. Z sąsiadami żyjemy dobrze, ale skini nas napastują. Kopią, kamieniami rzucają. Trzeba będzie stąd wyjechać, jak Polska wejdzie do Unii – mówi młoda kobieta, która nie chce podać nazwiska. Kilka dni temu rzecznik praw obywatelskich wystąpił do przewodniczącej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z wnioskiem o analizę programów prezentujących Romów. Poprosili o to liderzy Cyganów, oskarżający stacje telewizyjne o inspirowanie nietolerancji. Ich zdaniem, Rom pokazywany jest jako osobnik z marginesu społecznego i obywatel gorszej kategorii. Żal Przez ostatnie kilkanaście lat nikt nad Wisłą nie miał głowy do zajmowania się Romami. Przypomniano sobie o nich dopiero wówczas, gdy bierność polskich władz w tej kwestii zaczęły ostro krytykować Rada Europy oraz najbogatsze państwa UE z Anglią na czele. I wtedy się okazało, iż lwia część romskiej mniejszości żyje na marginesie społeczeństwa, zarówno w sensie obywatelskim, jak i materialnym. Są kłopoty z policzeniem Cyganów. Do romskich korzeni przyznaje się niespełna 13 tys. osób, według szacunków MSWiA, jest ich dwukrotnie więcej. Jednym z największych skupisk Cyganów jest Małopolska, gdzie żyje ich 5,5 tys. Przez dwa lata, do grudnia ubiegłego roku, wdrażano tutaj pilotażowy program rządowy na rzecz społeczności romskiej. Pomoc skierowano do Romów Karpackich, w języku rromani nazywających się Bergitka Roma. To lud, który przywędrował niegdyś w polskie góry z Mołdawii i jako jedyny nie koczował w taborach, lecz osiedlał się na obrzeżach miast i wsi. Romowie Karpaccy w miarę bezboleśnie przeszli przez okres państwowego nakazu pracy. Zdunowie, kotlarze i kowale w większości znaleźli zatrudnienie w spółdzielczości. Gorzej było z Polską Romą, Kełderaszami i Lowarami. Tym z dnia na dzień zakazano koczowania i przymuszono do przyjęcia etatowych posad. Tysiące pracowało przy budowie Nowej Huty, a potem w kombinacie. 40 lat później, na początku lat 90., ich potomkowie zatrudnieni „u Lenina”, poszli na bruk jako pierwsi. W ogłoszonym niedawno rankingu narodowości, których Polacy nie lubią, Cyganie wymieniani są najczęściej. Jest to grupa etniczna, wśród której 80-90% dorosłych od kilkunastu lat pozostaje bez pracy. Bieda i brak jakichkolwiek perspektyw skłaniają do żebractwa, ulicznego wróżbiarstwa, drobnych kradzieży i pijaństwa. – Na przełomie zeszłego i obecnego roku przekazaliśmy rodzinom romskim 20 specjalnie przygotowanych mieszkań – mówi Krzysztof Popiela, pełnomocnik prezydenta Nowego Sącza, zajmujący się Cyganami. Lokalna społeczność przyjęła to z mieszanymi uczuciami. Ubodzy Sądecczanie są rozżaleni, że znalazły się pieniądze dla Romów, a dla nich nie, choć im również leje się z dachów na głowę.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2004, 2004

Kategorie: Kraj
Tagi: Adam Molenda