Edwards: as karo Kerry’ego

Edwards: as karo Kerry’ego

Asem pik miała być Hillary Clinton, ale ona kalkuluje już, jak zostać prezydentem Korespondencja z Nowego Jorku Jak to w amerykańskiej polityce, gdy chodzi o personalia, jest zawsze długa i krótka lista. Demokratyczny kandydat do Białego Domu, John Kerry, na długiej liście kandydatów na wiceprezydenta miał 25 nazwisk. Co do krótkiej są rozbieżności. Prawdopodobnie w grę wchodziły cztery osoby: Hillary Clinton, John McCain, John Edwards i Dick Gephardt. I to w takiej kolejności. Wbrew pozorom decyzja o tym, kto idzie jako drugi wagon w wyborczym ekspresie elekcji prezydenckiej, ma znaczenie. Na okładce „Chicago Tribune” rozpycha się news, że Bush wybrał na „wicka” znów Cheneya, co mu odradzała ogromna większość Partii Republikańskiej. Taka była odpowiedź na wcześniejsze o dzień zagranie Kerry’ego – Edwardsem. Hillary mówi: nie Uważa się, że gdyby Hillary Clinton powiedziała Johnowi Kerry’emu: tak, w zasadzie byłoby po zawodach. Takiego tandemu Bush nie zdołałby pokonać w drugi wtorek listopada. Jeszcze 1 lipca br. konserwatywna i zwykle niemyląca się witryna internetowa „Drudge Report” donosiła, że cała Ameryka zadrży z wrażenia, jak się okaże, że była Pierwsza Dama, mimo wcześniejszej odmowy, jednak ulegnie i zgodzi się iść z Kerrym. Kerry, jako weteran wietnamski i spec senacki od spraw wojskowych i bezpieczeństwa, z pewnością będzie sobie radził z Bushem podczas debaty w tych obszarach. Drugim tematem będzie: gospodarka. Tu obaj mają mnie więcej taką samą siłę perswazji. Zostaje jednak opieka medyczna. Niezałatwiony mimo upływu lat, irytujący dla elektoratu temat. Tu Bush jest najsłabszy. Z kolei Hillary zagadnienie to jest wyjątkowo bliskie, bo w pierwszej kadencji swego męża chciała wprowadzić powszechny, narodowy sytem opieki zdrowotnej, ale przegrała z lobby producentów farmaceutycznych i biurokratycznego managementu świadczeń medycznych. Poza tym pani Clinton jest powszechnie lubiana, a przez amerykańskie kobiety ceniona za jej pełną wyniosłej godności postawę w rozporkowej aferze jej małżonka. „Drudge Report” jednak się przeliczył. Dlaczego? Matematyka. Hillary Clinton myśli o wejściu do historii Ameryki jako pierwsza kobieta prezydent, niezależnie co oficjalnie mówi o swoim kandydowaniu. Ma 57 lat. Po ewentualnej pierwszej kadencji prezydenckiej Kerry’ego – 61. Ale przecież on wtedy nie zrezygnuje… Więc co? Kolejne cztery lata czekania? Paradoksalnie, największe szanse Hillary miałaby, startując w pejzażu amerykańskiej frustracji po… dwóch kadencjach Busha. As pikowy był poza impasem. Wietnamski as McCaina Kierowy też. John McCain, umiarkowanie centrowy republikanin, poważany senator, weteran i jeniec wojny wietnamskiej, ranny i torturowany, lecz potrafiący zapomnieć przeszłość, entuzjastyczny lobbysta powrotu Wietnamu do międzynarodowej społeczności – dla kojarzonego z demokratyczną lewicą Kerry’ego byłby atutem w zasadzie też rozstrzygającym wybory. Zwłaszcza po ostatnim komunikacie Pentagonu, że dokumentów służby Busha w rezerwach Gwardii Narodowej w czasie wojny wietnamskiej definitywnie nie da się odtworzyć, bo… zostały przypadkowo zniszczone. Na ile elektorat uwierzy w ten przypadek, to osobny temat. McCainowi z Wietnamu wszystko się zachowało. I blizny, i medale, i książeczka służby. Nie chciał on jednak wchodzić do historii swej partii jako „zdrajca”, który pomógł demokratom zająć Biały Dom. Mimo że o obecnym gospodarzu tego obiektu politycznego swoje myśli. Proletariacki milioner Tak więc pozostał as karo, John Edwards. Człowiek, który nieoczekiwanie zajął drugie miejsce za Kerrym w prawyborach w New Hampshire i zaciekle, do końca rywalizował z nim o nominacje elektorskie na konwencję krajową w Bostonie. To postać poza dyskusją nietuzinkowa. Na tyle że chciał go zwabić do swego obozu George W. Bush. Edwards wykazał się jednak partyjną lojalnością. Niedawno skończył 51 lat i jest podręcznikowym przykładem „self-made-mana”, człowieka, który sam siebie stworzył. Z niczego. W jego rodzinie nikt nigdy nie skończył studiów. W Senece (Karolina Południowa), gdzie przyszedł na świat, jego ojciec był robotnikiem włókienniczym. Wallece Edwards nie miał pieniędzy nawet na najtańszy college dla syna. John zarabiał na to sam, sprzątając sklepy. Studia licencjackie ukończył z wyróżnieniem na North Carolina State University w 1974 r. Prawo już na lepszym prywatnym University of North Carolina w Chapel Hill. Przez następnych 20 lat osiągnął

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 30/2004

Kategorie: Świat