Eeee, co tam minus 30

Eeee, co tam minus 30

Ludziom w Stuposianach żadne mrozy niestraszne W bieszczadzkich Stuposianach, nazywanych podkarpackim biegunem zimna, ludzie czasami mają dość. Nie, nie zimy, lecz dziennikarzy. Telefony, kamery, dyktafony… Pytania: Jak tu wytrzymujecie, czy sklep czynny, czy szkoła działa? I tym podobne. – A u nas 30 na minusie w każdą zimę po kilka razy, czasem przez cały tydzień. I wszystko gra – mówią mieszkańcy. Znowu o nas głośno No, gdyby temperatura spadła do minus 37 stopni, jak w 1996 r., to już byłoby małe zmartwienie. Przy takiej lodowicy trudno pracować na powietrzu, a przecież większość tutejszych to leśnicy i pilarze. Od kilku lat także strażnicy graniczni, którzy mają bazę pod Wilczą Górą i patrolują kilometry bezdroży wzdłuż granicy z Ukrainą. Na wyposażeniu mają grube kurtki, rękawice i czapki, ale silny mróz przenika nawet przez nie. – Wtedy lepiej szybko maszerować, nie zatrzymywać się na dłużej, żeby buty nie przymarzły do podłoża – młody strażnik niby żartuje, ale wcale mu nie do śmiechu, bo synoptycy wciąż zapowiadają niskie temperatury, a ze służby zejść nie można. – Najgorzej mieć patrol drogowy – dodaje kolega. – Drepcze człowiek w miejscu, czas się dłuży, można świra dostać. A od potoku Wołosatego cholernie ciągnie, normalna syberiada. Wolę już

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 07/2012, 2012

Kategorie: Reportaż