Muzyka klasyczna nie uczyni nas mądrzejszymi. Ale słuchać warto Muzyka Mozarta czyni cuda. Pobudza intelekt, leczy epilepsję i inne dolegliwości, powoduje, że krowy dają więcej mleka… Taki przynajmniej jest mit, w który wielu wierzy. Niemowlęta słuchają sonat geniusza z Salzburga. Utworami Wolfganga Amadeusza rozkoszują się kobiety ciężarne w nadziei na mądre potomstwo. Producenci płyt z zestawami „podnoszących poziom inteligencji” utworów sławnego kompozytora od lat liczą słodkie zyski. Niektórzy dyrektorzy zakładów karnych polecili nadawać mozartowską muzykę przez głośniki, licząc, że uszlachetni skazańców i skieruje ich na drogę cnoty. Niestety, wiele świadczy, że to wszystko złudne nadzieje. Na temat tego tzw. efektu Mozarta toczy się długi i gorący spór. Niedawno austriaccy badacze zapewne ostatecznie wykazali, że muzyka sławnego kompozytora nie uczyni nas mądrzejszymi. Jakob Pietschnig z Instytutu Badań Psychologicznych uniwersytetu w Wiedniu wraz z zespołem zadał sobie trud statystycznego przebadania całej istniejącej literatury naukowej na ten temat. Przeanalizowano wyniki 39 studiów, podczas których poddano testom ponad 3 tys. osób. Wyniki dociekań specjaliści z Wiednia przedstawili na łamach renomowanego magazynu „Intelligence”: muzyka Mozarta wprawdzie na krótki czas poprawia zdolności poznawcze, związane z wyobrażeniem przestrzennym, ale w znacznie mniejszym stopniu, niż zakładano. Ponadto taki sam skutek występuje po różnych innych pobudzających mózg czynnościach, np. lekturze powieści grozy Stephena Kinga. Austriaccy badacze uznali efekt Mozarta za pozbawioną podstaw idée fixe. Zwrócili też uwagę, że prace doktorskie, podające w wątpliwość istnienie tego fenomenu, są rzadziej wydawane drukiem niż te, które potwierdzają rzekome niezwykłe właściwości dzieł twórcy „Czarodziejskiego fletu”. „Polecam każdemu muzykę Mozarta, ale oczekiwania, że przez to zwiększą się zdolności poznawcze słuchacza, z pewnością się nie spełnią”, podkreśla Jakob Pietschnig. Zadziwiający fenomen opisał jako pierwszy francuski badacz Alfred Tomatis w wydanej w 1991 r. książce „Dlaczego Mozart?”. Dr Tomatis wywodził, że słuchanie utworów austriackiego mistrza na pewnych częstotliwościach leczy dolegliwości uszu i stymuluje rozwój mózgu. Ale mit narodził się dopiero dwa lata później. Amerykańska psycholog Frances Rauscher ze współpracownikami z Centrum Neurobiologii Uniwersytetu Kalifornia przeprowadziła eksperyment, w którym 36 studentów wykonywało test Stanforda-Bineta. Okazało się, że młodzi ludzie, którzy słuchali sonaty Mozarta D-dur na dwa fortepiany z 1781 r. (KV 448), lepiej radzili sobie z zadaniami czasowymi i przestrzennymi. Ich iloraz inteligencji IQ okazał się lepszy o osiem-dziewięć punktów. Efekt ten utrzymywał się przez 10-15 minut. Wyniki doświadczenia naukowcy przedstawili w fachowym magazynie „Nature”. Sensacyjna wiadomość poszła w świat. Jak to zwykle bywa, publicyści sławili dobroczynne działanie muzyki Mozarta, nie przejmując się faktami. W 1994 r. dziennikarz prestiżowego „New York Timesa” Alex Ross przekonywał: „Badacze wykazali, że słuchanie muzyki Mozarta uczyni cię mądrzejszym”. Uznał to za koronny dowód, iż mistrz z Salzburga bardziej niż Beethoven zasługuje na tytuł największego kompozytora świata. W 1997 r. amerykański publicysta Don Campbell wydał książkę „The Mozart Effect: Tapping the Power of Music to Heal the Body, Strengthen the Mind, and Unlock the Creative Spirit” („Efekt Mozarta: Wykorzystanie potęgi muzyki dla uleczenia ciała, wzmocnienia umysłu i uwolnienia twórczego ducha”), której tytuł mówi sam za siebie. Campbell, który zdobył patent na termin „efekt Mozarta”, zalecał, aby niemowlęta i dzieci w łonie matki słuchały tych mistrzowskich dzieł. W kolejnych publikacjach zapewniał, że utwory autora „Wesela Figara” odmładzają, zwiększają inteligencję, poprawiają pamięć, zwalczają stres, a nawet pomagają pokonać autyzm, dysleksję i inne choroby. Te niepoparte dowodami twierdzenia powszechnie uznano za pewnik. W styczniu 1998 r. Zell Miller, gubernator stanu Georgia, zapowiedział, że w budżecie znajdzie się 105 tys. dol. na to, aby każdemu nowo narodzonemu dziecku podarować kasetę lub płytę CD z muzyką klasyczną. Gubernator oświadczył: „Nie ulega wątpliwości, że słuchanie muzyki w bardzo wczesnym wieku ma wpływ na myślenie przestrzenno-czasowe, do którego należy także matematyka, inżynieria, a nawet szachy”. Potem potraktował członków zgromadzenia ustawodawczego fragmentem „Ody do radości” Beethovena z magnetofonu i zapytał:
Tagi:
Jan Piaseczny









