Emeryci bez emerytur – cd.

Emeryci bez emerytur – cd.

Reforma z 1999 roku zmusza do odkładania coraz większych sum na stare lata Jeśli ci się powiedzie i twoje dzieci będą mieć nieźle płatne zajęcie, najlepiej za granicą, to mogą wspomagać cię dopłatami do krajowej chudej emerytury, oddychając z ulgą, jak dobrze jest żyć i pracować gdzie indziej, a do starego kraju przyjeżdżać na święta i wakacje. Wniosek stąd, że gdy chcemy planować własną starość, warto inwestować w dzieci – choć to inwestycja obarczona ryzykiem, bo dzieci nie zawsze bywają takie, jak byśmy sobie życzyli. W dodatku dzisiaj to raczej emeryci, mający stały dochód i niewielkie potrzeby, wspomagają w Polsce młodych, ledwo mogących związać koniec z końcem. Spokojnie, nic nie dostaniecie Trzeba więc szukać także innych niż udane potomstwo recept na godziwe życie po sześćdziesiątce. Zasady reformy emerytalnej wprowadzonej w 1999 r. są bowiem nieubłagane – o emeryturze należy myśleć jak najwcześniej, najlepiej 40 lat przed osiągnięciem stosownego wieku. I nie liczyć specjalnie na nasze państwo. Dziś dziesiątki tysięcy emerytów wysyłają pozwy do ZUS i sądów pracy, domagając się wyrównania świadczeń, bo na mocy ustawy z 1995 r. ich emerytury zaczęto obliczać na podstawie zmienionej tzw. kwoty bazowej (nie 100, ale 93-98% przeciętnego wynagrodzenia, zależnie od roku przejścia na emeryturę). Państwo miało prawo to zrobić, więc ich żądania nie mają szans. – Te pozwy są bezpodstawne, rozbudzają płonne nadzieje emerytów i rencistów – podkreśla szefowa ZUS, Aleksandra Wiktorow. A w dodatku dotyczą sum niezbyt wielkich (kilka procent emerytury), co jest problemem niemal żadnym w porównaniu z tym, co czeka „emerytów reformowanych”. Młodsi koledzy dzisiejszych seniorów, przechodzący na emeryturę po 2009 r., będą w znacznie gorszej sytuacji. Reforma emerytalna spowoduje bardzo znaczące obniżenie świadczeń – dostaną już średnio nie 68% wcześniejszych zarobków jak dziś, ale, z obu filarów razem, ZUS i otwartych funduszy emerytalnych, od 40 do najwyżej 50%. Nie wyklucza się też, że aż połowa emerytów będzie musiała korzystać z pomocy państwa, by otrzymywać choćby minimalną emeryturę. Wesołe życie staruszka Gdy w „Przeglądzie” nr 2 z 14 stycznia napisaliśmy o nadciągającej katastrofie emerytalnej, nadeszło wiele listów, maili, telefonów. Powtarzały się dwa pytania: „Jak to było możliwe, że zafundowano nam taką reformę?” i „Co można zrobić, by jakoś zaradzić tak głębokiemu obniżeniu dochodów?”. Przyznać trzeba, że polska reforma emerytalna na gruncie europejskim była wielką nowością. Okazaliśmy się nowatorami i szybciej niż wszystkie kraje dobrobytu zaczęliśmy przerzucać na indywidualne barki obywateli ciężar dbania o swoją starość. Tendencja jest jednak stała i nieodwracalna – w przyszłości wszystkie systemy emerytalne będą oferować mniej niż dziś, bo rośnie liczba emerytów, którzy są coraz zdrowsi i żyją coraz dłużej, a pieniądze na ich emerytury wypracowuje stale zmniejszająca się liczba zatrudnionych. Polscy emeryci za sprawą niezasłużonych przywilejów branżowych są przy tym najmłodsi w Europie, co dodatkowo obniża ich świadczenia, gdyż to, co zostanie wypracowane, rozkłada się na dużą liczbę lat. Dla stanu finansów publicznych najlepiej zaś, gdy ludzie na emeryturze żyją jak najkrócej. Musimy więc wybierać – albo chcemy uniknąć starczej nędzy i teraz odejmujemy sobie od ust, by jak najwięcej odłożyć na przyszłą emeryturę, albo machamy ręką na wesołe życie staruszka i wcześniej wolimy żyć w miarę przyzwoicie. Bo środki na to, by pogodzić jedno z drugim, ma niestety wciąż niewielka część obywateli. Zwyczajna nieuczciwość Polska reforma emerytalna była próbą zmierzenia się z nieuchronnymi tendencjami społecznymi. Za późno już, by roztrząsać, czy słusznie zdecydowano, że tylko 35% naszej składki emerytalnej ma „pracować” w funduszach emerytalnych (gdyby było więcej, to za bardzo zostałyby uszczuplone środki Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, z którego wypłacane są emerytury). Na pewno jednak popełniono zbyt wiele karygodnych błędów, wynikających z niskiego poziomu kompetencji tych, którzy reformę przygotowywali i realizowali. Świadome przyjęcie rozwiązań szkodliwych dla ludzi uboższych, tracących najwięcej na zmianie systemu emerytalnego, bezsensowne połączenie tej reformy z innymi „wielkimi reformami społecznymi” (administracji, edukacji i opieki zdrowotnej), co przyczyniło się do zahamowania rozwoju gospodarczego, złe przygotowanie urzędników i płatników do nowych i precyzyjnych procedur, nieudolna informatyzacja ZUS, ukrywanie wszystkich skutków reformy, zalew kłamliwych reklam zamiast

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2007, 2007

Kategorie: Kraj