Twórcom filmów trzeba uświadomić, że zmienia się ich odpowiedzialność – już nie będą mogli mówić, że nie ma pieniędzy Agnieszka Odorowicz, sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury – Rok minął i mamy kolejny festiwal w Gdyni. Pani minister też się tam wybiera? – Oczywiście. W tym roku okazja jest szczególna – 30-lecie festiwalu. Będzie sporo bardzo interesujących filmów. To pierwszy efekt zwiększenia środków budżetowych na kinematografię. 21 filmów w konkursie, z czego 16 to premiery. – Ma pani swoich faworytów? – Mam. Ale myślę, że jury będzie miało bardzo trudny wybór, bo te filmy są różne. Bardzo mi się podobają „Wróżby kumaka” Roberta Glińskiego. To ważny film i dla Polaków, i dla Niemców. Zrobiony z dystansem, z miłością pokazuje wady i zalety obu narodów, bez żadnego lukrowania, bez przesady, z wielką dozą szacunku. Czytałam też książkę i uważam, że to udana ekranizacja. Bardzo podobają mi się też filmy Pieprzycy i Kędzierzawskiej. Ładny jest film Jacka Bromskiego. Film Zanussiego został entuzjastycznie przyjęty przez krytykę i widzów w Wenecji. – Różnica jest jeszcze taka, że filmowcy mają w końcu wywalczone prawo o kinematografii. – To będzie wielkie święto. Zaprosiliśmy na festiwal także polityków, ekspertów, którzy pracowali w Sejmie przy tej ustawie, żeby tam uczcić to, że mamy wreszcie nowoczesne prawo filmowe. Wygrana w nierównej walce – Dzięki postawie w parlamencie cieszy się pani sympatią środowiska filmowców. Na stronach Stowarzyszenia Filmowców Polskich mówi się o pani wyłącznie w kategoriach walczącej jak lew o zapisy ustawy. – Sympatia jest obopólna. Pracuję w tym środowisku – może niekoniecznie filmowym, ale generalnie artystycznym – od wielu lat. Cenię tych ludzi. Możliwość poznania ich, pracy z nimi to dla mnie ogromna przyjemność. Znam ich wady, znam zalety. A środowisko filmowe dodatkowo jest niesłychanie charyzmatyczne, odważne, bardzo lojalne, skuteczne, nie boi się walczyć o swoje sprawy – to wzbudza mój ogromny szacunek. Gdyby wszystkie środowiska kultury dostały jeszcze tę siłę, którą filmowcy pokazali w momencie uchwalania ustawy, to postrzeganie kultury przez inne resorty, rząd czy parlament byłoby zdecydowanie lepsze. Ale myślę, że to przed nami, bo ta ustawa dała innym sferom kultury nadzieję, że jednak w tej nierównej walce można wygrać. – Potrafiłaby pani bronić czegoś, do czego nie byłaby pani przekonana? – Nie było takiej sytuacji. Do wszystkich ustaw, jakie prowadziłam, byłam absolutnie przekonana. Ustawa o kinematografii była najtrudniejsza legislacyjnie. Poza tym właściwie nikt w nią już nie wierzył. Główna trudność tkwiła w tym, że podmioty, które miały na kinematografię płacić, nie chciały tego robić. Oczywiście w debacie publicznej nie mówiono: nie chcemy płacić, bo nie, tylko używano demagogicznych argumentów, że te pieniądze zostaną roztrwonione, że polscy artyści nie umieją kręcić filmów. Podobnie w przypadku czterech innych ustaw, których byłam inicjatorem, a które uchwalił parlament. – Ustawa weszła w życie 19 sierpnia. Prawie cała, bo część finansowa zacznie obowiązywać od 1 stycznia. – Tak i to oznacza, że tak naprawdę pierwsze pieniądze pozabudżetowe pojawią się dopiero w kwietniu 2006 r. – Jak pani sądzi, czy kablówki, kiniarze i tym podobni wykorzystają pretekst i podniosą opłaty po 1 stycznia? – Myślę, że podniosą. Ale chciałabym, żeby zrobili to uczciwie, czyli podnieśli dokładnie o tyle, ile będą musieli zapłacić. Obawiam się jednak, że tak nie będzie. Bilet do kina powinien na przykład być droższy o 44 grosze. Oczywiście o taką sumę ceny podnieść się nie da, więc już przy podwyżce o 1 zł zarobią na tej ustawie, a nie stracą. To samo dotyczy kablówek – średnio podwyżka powinna wynieść 5 zł rocznie! Jeśli podniosą o tyle, abonenci nawet tego nie zauważą. – Pieniądze zdominowały publiczną dyskusję o tej ustawie. – Owszem, ale debata toczyła się także ze środowiskiem filmowym. Kilkakrotne wcześniejsze próby podejścia do ustawy kończyły się niepowodzeniem, ponieważ lobbing tych, którzy mieli płacić, był bardzo silny, a dodatkowo środowisko filmowe było niejednolite. To nie jest idealna ustawa, bo sporo w niej kompromisów. Trzeba pamiętać, że została przyjęta ogromną większością głosów. Przeciwna była tylko Platforma Obywatelska, która jednak w ostatnim etapie – podczas
Tagi:
Katarzyna Długosz









