– Dokumenty masakrują filmy fabularne i całą resztę – powiedział Krzysztof Majchrzak na festiwalu ZOOM-Zbliżenia – Dziękuję za tak demokratyczny festiwal. Dziękuję za naszą wolność i waszą – te słowa padły w lutym z ust Ramūnasa Abukevičiusa na 18. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym ZOOM-Zbliżenia w Jeleniej Górze. Abukevičius, Litwin, jest producentem „Kukułczych dzieci” („Cuckoos Children”). Film w reżyserii Inesy Kurklietytė został najlepszym dokumentem jeleniogórskiego festiwalu. Tak emocjonalnie w Polsce już się nie przemawia, chyba że na wiecach politycznych, ale to wzruszenie było prawdziwe. Tym bardziej że w kuluarowych rozmowach ani Inesa, ani Ramūnas nie ukrywali, że na Litwie odczuwa się niepokój. – Poważnie obawiamy się ruchów Putina. Czujemy coraz ciaśniejszy uścisk – przyznają. Zagadnął ich rosyjski reżyser Igor Korablew: – Po rosyjsku chyba mówicie? Wspólny był dla nich temat sierot na Litwie i w Rosji. Początkowo ostrożny, trzymający się z dala Rosjanin z Sankt Petersburga poczuł, że nikt go za czyny „cara Putina” nie odrzuca. Kukułcze dzieci i Herod „Kukułcze dzieci” Litwinów, film skromny, o dużej delikatności i wyczuciu, mówi o domu w okolicach miasta Šilutė, w którym mieszka dwanaścioro sierot, dzieci odrzuconych z różnych powodów, odebranych rodzicom, częściej matkom. Wychowuje je prosta kobieta, matka kilkorga swoich dzieci, też sierota. Trudną codzienność, brak czasu i urlopu wynagradza jej bezgraniczna miłość podopiecznych. Nie trzeba wielu słów, kiedy kilkulatki spoglądają jej w oczy i mówią po prostu „kocham cię”. Ona tej miłości nie zatrzymuje dla siebie, odszukuje zagubione życiowo matki alkoholiczki, kobiety doświadczające przemocy domowej i umożliwia kukułczym dzieciakom spotkania z nimi. Chce, by dzieci znały gniazda, z których wypadły. Ten obraz dużo mówi o społeczeństwie – o pozycji kobiet, które są skazane na mężczyznę, co bije, pije i zapładnia. „Bo jak tak bez mężczyzny?”, zastanawia się jedna z matek. Autorzy filmu mówili, że na Litwie brakuje systemu wsparcia dla samotnych matek, a dzieci łatwo trafiają do bidula, rosną więc pokolenia okaleczonych emocjonalnie. Po zakończeniu pracy nad filmem okazało się, że Onę (imię przybranej matki) opuścił mąż. Została sama z dziećmi. Dokument Korablewa odwołuje się do tzw. prawa Heroda ogłoszonego w Rosji w grudniu 2012 r. Zakazuje ono oddawania sierot do adopcji obywatelom m.in. USA. Jak tłumaczył reżyser, w domach dziecka żyje co najmniej milion dzieci, a bezprizorne, zdziczałe dzieci ulicy to od miliona do 5 mln. – Putin wybiera starannie daty ogłaszania swoich „ukazów”. Zakaz adopcji ogłoszono z końcem grudnia. Nieprzypadkowe jest skojarzenie z królem Herodem, rzezią niewiniątek – dodał Korablew. Być może sama praca przy produkcji, kontakt z innym światem otworzyły dzieci na życie inne niż kradzieże, agresja, wąchanie kleju. Była to jakaś próba pomocy im, choć dało się słyszeć głosy, że dzieci grające siebie wykorzystano. Dwóch Panów i kołyska W konkursie znalazła się „Nasza klątwa” Tomasza Śliwińskiego. Oscara nie przywiozła, ale z Jeleniej Góry wyjechała z wyróżnieniem. Rok temu najlepszym dokumentem na ZOOM-Zbliżeniach okazała się „Joanna” Anety Kopacz, też nominowana do Oscara. Specjalną nagrodę po gorącej dyskusji jurorzy przyznali dokumentowi „Dwóch mężczyzn i kołyska” („Two men and a cradle”) Florence Helleux i Smaïna Belhadja z Francji, poruszającemu i rewolucyjnemu, jak to ujął Krzysztof Majchrzak, szef jury. Para gejów, inteligentów z dużego miasta, tworzy udany związek, ale marzy o rodzinie. Każdy z nich chce być ojcem, pragną bliźniaków. We Francji nie można wynająć surogatki, znajdują ją więc w USA. Towarzyszymy im w trudnej drodze do posiadania własnych dzieci, do bycia ojcem. Porusza bliskość, miłość i przyjaźń całego grona ludzi, którzy pomagają parze stać się rodziną. – Dziękuję za tę porcję miłości, ciepła – powiedział Majchrzak. Bliskie spotkania z zawodowcami ZOOM-Zbliżenia w Jeleniej Górze to ważny festiwal filmowy, zwłaszcza że odbywa się w takiej części Polski, gdzie wielu podobnych wydarzeń nie ma i dokąd łatwiej dojechać z Pragi czy Berlina niż z Warszawy. Festiwal od lat kierowany jest przez Sylwię Motyl-Cinkowską. Oprócz konkursu impreza zapewnia młodzieży z Polski, Czech, Słowacji i Węgier międzynarodowe warsztaty filmowe, scenariopisarstwa, wideo-artu i animacji oraz dziennikarstwa filmowego.
Tagi:
Beata Dżon-Ozimek









