Czy reforma finansów publicznych ma być sprawiedliwa, czy efektywna? Mamy dziś w Polsce 198 rodzajów zwolnień podatkowych oraz 17 typów odliczeń. Oprócz systemu podatkowego istnieje 59 rodzajów dodatkowych obciążeń finansowych, zapisanych w 35 ustawach i 20 rozporządzeniach. 85 najróżniejszych kosztów nie ma uzasadnienia ekonomicznego (ich wzrost powiązany jest np. ze wzrostem płacy minimalnej). We władaniu 26 różnych dysponentów pozostaje 58 rodzajów środków specjalnych. Aż 16% dochodów państwa trafia do 20 państwowych funduszów, w rozdziale publicznego majątku uczestniczy też siedem agencji skarbu państwa. Z całym tym galimatiasem chce się zmierzyć minister finansów. Jak mówi, sytuacja jest poważna. – Jesteśmy na zakręcie, nie można już tego kontynuować. Czy nadal pozwalać na lot ćmy do ognia? – ostrzega wicepremier Kołodko. Nie on jeden. – Reforma jest absolutnie konieczna. Mamy ogromny deficyt w finansach publicznych, sięgający 6% PKB. Wynikają z tego negatywne skutki, takie jak drenaż oszczędności prywatnych i zmniejszenie możliwości inwestycyjnych gospodarki – twierdzi prof. Andrzej Wernik. Czarne i białe Przebudowa systemu finansów publicznych to warunek wejścia na ścieżkę rozwoju gospodarczego. Czarny „scenariusz stagnacji i kryzysu” opracowany przez Ministerstwo Finansów zakłada, że bez reformy finansów już w 2006 r. bezrobocie wzrośnie z 18 do 22%. Wielkość zadłużenia publicznego wzrośnie powyżej 60% PKB – czyli naruszy unijną granicę bezpieczeństwa, której członkowie UE nie mogą przekraczać. Zaś tempo rozwoju gospodarczego, planowane w tym roku na 2,5%, spadnie do minus 1%. Będziemy więc państwem „zwijającym się”… Na drugiej szali jest scenariusz rozwoju, gdy zostanie zrealizowany program naprawy finansów, i sześcioprocentowy wzrost gospodarczy w 2006 r. Generalny charakter zmian nie budzi wątpliwości. – Strategia polegająca na likwidacji ulg i obniżeniu podatków jest właściwym kierunkiem – mówi prof. Cezary Józefiak. Trudno też nie poprzeć pomysłu zwiększenia udziału samorządów lokalnych w dochodach z podatków, choć – jak uważa prof. Zdzisław Sadowski – „propozycja wzmocnienia dochodów samorządów nie jest rozwinięta”. Można tylko przyklasnąć postulatowi, nienowemu zresztą, poprawy dyscypliny finansowej i skuteczniejszego nadzoru nad wydawaniem środków publicznych. Prezentem dla przedsiębiorców jest udzielanie poręczeń i gwarancji przez skarb państwa (w granicach do 2% PKB), mające służyć wspieraniu inwestycji małych i średnich firm oraz rozwojowi infrastruktury. A sprawnemu zarządzaniu z pewnością sprzyjałaby likwidacja powiatów, oznaczająca prawdziwą burzę w ustroju organizacyjnym naszego państwa. Dwanaście głów hydry Jeśli Kołodce i jego ekipie uda się przeforsować uproszczenie systemu finansowego i podatkowego, będzie to osiągnięcie zgoła epokowe, bo dotychczas żaden rząd III RP nie poradził sobie z oporem materii i rozmaitych interesów grupowych. Tymczasem program naprawy finansów naruszy mnóstwo takich interesów. Kołodko zdaje sobie z tego sprawę i dlatego podkreśla, że program ma charakter neutralny dla dochodów państwa, nie przewiduje ograniczania wydatków na cele, którymi zajmują się agencje i fundusze. Chodzi głównie o wyeliminowanie pośredniego i kosztownego ogniwa w rozdzielaniu środków publicznych. – Niczego nie zamierzam nikomu dawać ani odbierać, więc nie będę się poniewierać w piekle – twierdzi wicepremier. Łatwo jednak sobie wyobrazić, jak silna będzie obrona 12 przewidzianych do likwidacji agencji i funduszy, takich jak Wojskowa Agencja Mieszkaniowa, Centralny Fundusz Ochrony Gruntów Rolnych czy Państwowy Fundusz Kombatantów. Z pewnością wiele kontrowersji wywoła pomysł likwidacji Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych i Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. – Walka z podobnymi funduszami toczy się już od lat 80. Nie należy oczekiwać wielkich oszczędności z tego powodu, ale można uniknąć wielkich nadużyć – mówi prof. Wernik. – Kluczowy wpływ na stan finansów będzie mieć jednak reforma podatków – uważa prof. Sadowski. Ogień i woda Podatkowe koncepcje Kołodki zawarte są w czterech wariantach. W wariancie najbardziej radykalnym podatek PIT byłby obniżony w 2007 r. do 17, 28 i 38%. Warianty ostrożniejsze przewidują w 2007 r. stawki 0% (dla zarabiających poniżej 4 tys. zł rocznie), 15, 17, 19, 30 i 40% albo 0, 17, 19, 30 i 40%. Jest też propozycja z czterema stawkami – 13, 19, 30,









