Ze strachu, dla świętego spokoju lub z chęci zysku karmią potwora, który ich pożera Sceną mogło być którekolwiek z sycylijskich miast – Trapani, Agrigento, Katania… Mnie zdarzyło się ujrzeć cały ten strach w jednym momencie, jak w błysku flesza, w Caltanisetcie. W samo południe, w największy upał wjechaliśmy wolno samochodem na zalany słońcem plac Garibaldiego w środku miasta, które leży w sercu Sycylii. Mężczyźni w białych koszulach i ciemnych okularach pili kawę przy stolikach rozstawionych pod kolorowymi parasolami na chodnikach wzdłuż trzech stron placu. Na środku, pod platanem, stali w grupkach, leniwie gawędząc, inni mężczyźni. Ani jedni, ani drudzy nie patrzyli w kierunku południowej strony placu, gdzie na chodniku, przy kamiennych schodkach prowadzących do baru z czerwono-żółtą reklamą piwa Peroni na szybie siedział oparty o ścianę może 40-letni mężczyzna. W czole, tuż pod czarną czupryną falujących włosów, miał okrągły różowy otwór. Pod wpływem impulsu wyskoczyłem z samochodu, schwyciłem za rękaw najbliżej stojącego, drobnego staruszka, i wskazałem martwego: – Panie, tam… Przerwał mi, nie odwracając głowy ku siedzącemu pod ścianą: – Nie trzeba, nie trzeba. Zaraz przyjedzie policja. Oni się zajmą. Przed chwilą zabito człowieka, ale nikt nie reagował, nikt nie patrzył w tamtą stronę. Po kilku tygodniach pobytu na Sycylii zrozumiałem, że to nie była obojętność. To był strach. Lepiej nie widzieć i nie wiedzieć. I omerta. Do przestrzegania tej zasady, która oznacza solidarne milczenie i nieujawnianie niczego, co dotyczy cosa nostry, zobowiązują się w przysiędze tylko członkowie Czcigodnego Towarzystwa, jak mówią o sobie mafiosi. Jednak omerta traktowana jest przez większość Sycylijczyków jako przejaw rozwagi, bezpieczny sposób bycia. Przerażająca ekspertyza Z włoskich gazet dowiedziałem się po jakimś czasie, że właściciel baru, którego zobaczyłem martwego na placu w Caltanisetcie, został zastrzelony przez żołnierzy mafii za to, że spóźniał się z płaceniem haraczu. Dziesięć lat później, w 1995 r., Caltanisetta przeżywała swój odwet na szefach mafii. Przed sądem, przebudowanym na tę okazję na betonowy bunkier, stanęli dwaj najkrwawsi bossowie sycylijskich klanów: Leoluca Bagarella i jego szwagier Salvatore „Toto” Riina ze słynnej mafijnej kolebki, miasteczka Corleone. Tego drugiego policja ujęła po trwającym 25 lat pościgu. Zostali skazani na wielokrotne kary dożywotniego więzienia m.in. jako zleceniodawcy spektakularnego zamachu na wroga numer 1 cosa nostry, sędziego Giovanniego Falcone, który w procesie gigancie posadził na ławie oskarżonych w Palermo kilkuset członków mafii. 23 maja 1992 r. dwa samochody, którymi do Palermo jechali on, jego żona i pięciu ludzi ochrony, wyleciały w powietrze wraz z dużym fragmentem autostrady. Pięć lat po tym, jak w Caltanisetcie zapadły wyroki na najwyższych bossów sycylijskiej mafii, do gabinetu burmistrza tego miasta wszedł zabójca z pistoletem w ręku i wykonał mafijny wyrok. Miejscowi komentowali szeptem, że to były „porachunki w rodzinie”. Gdy przyjechałem tam po raz wtóry w 1992 r., nowy burmistrz, 40-letni Toto Messina, nie wahał się powiedzieć: „Sytuacja w naszej prowincji jest wyjątkową pożywką dla cosa nostry. Bezrobocie sięga tu 35%, 15% ludności żyje w skrajnej nędzy, a do wielu miejscowości wodę pitną przywozi się zaledwie raz na cztery dni”. Upośledzenie południowych Włoch było i jest pożywką dla działalności mafii występującej chętnie w roli „obrońcy skrzywdzonych”. Kolejne rządy w Rzymie bardzo zwiększyły od tego czasu nakłady z centralnej kasy państwowej na inwestycje na Sycylii i w innych regionach południa Włoch, aby zmniejszyć istniejącą tam biedę. Teraz, po latach, Włosi odkrywają, że inwestycje w regionach, gdzie administracja jest kontrolowana przez organizacje mafijne, najbardziej umacniają właśnie samą mafię. Cosa nostrę na Sycylii, camorrę w Neapolu, 'ndranghettę w Kalabrii czy mafię w Pulii, działającą pod nazwą Sacra Corona Unita. Rząd włoski otrzymał właśnie w tych dniach ekspertyzę zamówioną w London School of Economics. Jej wymowa jest wstrząsająca. Efekt zainwestowania przez rząd w latach 2000-2006 kwoty 51 mld euro w rozwój gospodarczy południa kraju okazał się – według londyńskich ekspertów – równy zeru. Niemal wszystkie te środki przechwyciła mafia kontrolująca administrację lokalną i przetargi na roboty publiczne. Przedsiębiorcy w czarnych okularach Kontrabanda (2 mld euro
Tagi:
Mirosław Ikonowicz









