Gang „Al Capone” rozbity

Gang „Al Capone” rozbity

Obowiązkiem każdego złodzieja w Nowym Sączu było uzyskanie zgody na włamanie lub kradzież samochodu i wcześniejsze ustalenie wysokości prowizji Od pewnego czasu policja w Nowym Sączu miała mniej roboty, bo znani na tym terenie przestępcy, przeciwko którym gromadzono kolejne dowody winy, nagle gdzieś znikali. Po mieście krążyły plotki, że szefowie kilku miejscowych gangów zbijają teraz fortuny w Hiszpanii, Portugalii, Stanach Zjednoczonych. Ale Leszek J., pseudonim „Lechman”, jeden z najbardziej znanych nowosądeckich przestępców, na własną rękę zaczął interesować się, gdzie jest jego dobry kolega, Bogdan P., z którym dokonali niejednego udanego złodziejskiego skoku. – „Lechman” to nie jakiś kaprawy złodziej telefonów komórkowych, ale człowiek o ogromnych kontaktach przestępczych na terenie kraju, znany policji od lat, wielokrotnie karany z prawie wszystkich artykułów kodeksu karnego – mówi mi jeden z oficerów ze specjalnej grupy Centralnego Biura Śledczego, która wyjaśnia sprawę tajemniczych zniknięć liderów przestępczego podziemia w Nowym Sączu. – Poza tym był to człowiek, który przez lata pracował nad swoim „image” twardziela. Choć po kolejnych zatrzymaniach policja przedstawiała mu niezbite dowody winy, nigdy nie przyznał się, nigdy nie wkopał swoich kolegów. Z kolei zaginiony w tajemniczych okolicznościach Bogdan P. to najwybitniejszy specjalista od otwierania sejfów na południu Polski, często angażowany do skoków na terenie całej Polski. Leszek J. zaczął więc szukać jakiegoś śladu P. wśród swoich kolegów po fachu. Wtedy jego przyjaciółka otrzymała ostrzeżenie, aby narzeczony przestał interesować się losem przyjaciela, bo może marnie skończyć. Ale „Lechman” nie dał za wygraną. Gdy wieczorem 27 maja 1999 r. wracał do wynajmowanego mieszkania w bloku przy ul. Kołłątaja, otrzymał z odległości ok. dwóch metrów śmiertelny strzał w tył głowy z pistoletu Walter, kaliber 9 mm. Zamaskowani sprawcy uciekli zaparkowanym w pobliżu samochodem bmw 316. Nowosądecka policja wiedziała, że ktoś „robi porządki” i gdzieś znikają najbardziej znani przedstawiciele świata przestępczego, ale nie miała żadnych dowodów, że zostali zamordowani. Sprawa „Lechmana” była pierwszą, w której zginął lider przestępczego podziemia, a jego zwłoki zostały odnalezione. Jego zastrzelenie w publicznym miejscu miało być najprawdopodobniej ostrzeżeniem, aby inni nie interesowali się losem pozostałych zaginionych. – Ludzie znikali, nie wiadomo, co się z nimi stało, ale skoro nie było zwłok, to organy procesowe mogły prowadzić jedynie sprawę o zaginięcie – mówi prokurator Marek Woźniak z Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Krakowie. – Znikali nie jacyś anonimowi młodzi ludzie, ale znani na tym terenie przestępcy – dodaje Zbigniew Górszczyk, zastępca prokuratora okręgowego w Krakowie. – Tych zniknięć w Nowym Sączu nagromadziło się w ostatnich latach tak dużo, że ruszyła cała machina policyjno-prokuratorska. Telefon z celi Gdyby nie publiczna niemal egzekucja „Lechmana”, być może w Nowym Sączu nadal w niewyjaśnionych okolicznościach znikaliby kolejni ludzie. Tym razem była ofiara, znaleźli się też świadkowie. Po intensywnym śledztwie okazało się, że choć do „Lechmana” strzelał Michał D., a pomagali mu w tym Waldemar J. i Marek S., to zleceniodawcą zbrodni był Władysław Ch., ps. „Al Capone”, odsiadujący wyrok ośmiu lat pozbawienia wolności w zakładzie karnym w Nowym Sączu. „Al Capone” wydał polecenie zabicia Michała D. z telefonu komórkowego, dostarczonego mu przy pomocy jednego ze strażników więziennych. Był na bieżąco informowany, że „Lechman” stopniowo przejmuje jego funkcję w mieście i zaczyna kontrolować środowisko przestępcze, czerpiąc z tego korzyści materialne. Dawniej to „Al Capone” mógł zabronić popełnienia przestępstwa lub zakazać pojawiania się w okolicy jakiejś grupy mafijnej. Przed kradzieżą samochodu to z nim trzeba było uzgodnić wysokość prowizji lub okupu za zwrot. Kto tych warunków nie chciał zaakceptować i uważał, że może działać na własną rękę, otrzymywał poważne ostrzeżenie, a potem znikał. Teraz to samo próbował robić, „Lechman” zapominając, że „Al Capone” pilnie go śledzi poprzez swoich informatorów. W kwietniu br. do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu trafił akt oskarżenia przeciwko Władysławowi Ch., ps. „Al Capone”, Michałowi D., Waldemarowi J. i Markowi S. Prokuratura Okręgowa w Krakowie zarzuciła im zorganizowanie zabójstwa Leszka J., ps. „Lechman”. Lokalni terroryści 33-letni dzisiaj Władysław

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 44/2001

Kategorie: Kraj