Czego filozofowie uczą nas o śmierci Współczesna kultura – piewczyni życia, szczęścia i beztroski – zrobiła wszystko, by wymazać śmierć z ludzkiego widnokręgu. Przypominamy sobie o niej tylko w chwilach osobistych i społecznych tragedii albo od święta, kiedy, jak w nadchodzących właśnie dniach, niesiemy znicze i kwiaty na groby najbliższych. Ale i wtedy niechętnie rozmyślamy o największej tajemnicy ludzkiego istnienia, nad którą najwięksi filozofowie łamią sobie głowy od niepamiętnych czasów. W gruncie rzeczy, bezskutecznie. Patos i banał, w których zanurzone są chyba wszystkie systemy filozoficzne, nie dają się łatwo wyminąć, zwłaszcza jeśli zdamy sobie sprawę, że od czasów Sokratesa, owego, jak pisał Hegel, „bohatera ludzkości”, nie powiedziano o śmierci niczego, co zasługiwałoby na uwagę. Bo cóż więcej można powiedzieć o końcu istnienia ponad to, co Platon „zanotował” w „Obronie Sokratesa”: że śmierć jest albo kamiennym zaśnięciem na zawsze, albo przeniesieniem się w inne, lepsze rejony? W obu przypadkach – uważał Sokrates – śmierć jawi się jako coś dobrego, o czym trzeba myśleć z pogodą i nadzieją. Tym samym wskazał ścieżkę, którą do dziś podążają – nieczęsto zgodnie – i rozum, i wiara, ucząc ateistów i agnostyków epikurejskiego dystansu, a wyznawców religii nadziei na życie wieczne. Kiedy pamiętnego 11 września 2001 r. samoloty porwane przez islamskich terrorystów uderzyły w wieże World Trade Center, cień śmierci dał o sobie znać z siłą od dawna niespotykaną, wyrywając na chwilę z błogiej drzemki świat kultury zachodniej. Właśnie wówczas, gdy komentarzom nie było końca, a opinie różnych specjalistów od człowieczej egzystencji krzyczały z gazetowych szpalt rozgrzanymi emocjami, spotkałem się z nieżyjącym już moim profesorem filozofii, Andrzejem Kasią. Chyba on jeden w tamtych strasznych dniach, przywołując właśnie „Obronę Sokratesa” jako tekst dla ludzkości fundamentalny, zwrócił uwagę na pewien paradoks: że to, co Europejczykom nie mieści się w głowach, gdyż otaczają śmierć pajęczyną pytań i wątpliwości, dla terrorystów Al Kaidy jest czymś oczywistym. Owi, jak nazwał ich Kasia, „fanatycy zaświatów” marzą o śmierci, nie sposób ich śmiercią przestraszyć, dążą do niej, gdyż bezwzględnie wierzą w obietnicę wiecznej szczęśliwości po śmierci poniesionej w „świętej wojnie”. Kasia bynajmniej nie tłumaczył zbrodniczych działań terrorystów, ba, widział w ich ślepej wierze ogromne zagrożenie dla fundamentów naszej cywilizacji, dla świata, jednak swoją diagnozą starał się pokazać, że stosunek do śmierci jest głównym motorem niemal każdej ludzkiej aktywności; że nasze istnienie, dążenia i przekonania sprowadzają się w gruncie rzeczy do jednego pytania: czym jest śmierć? Atak na WTC, wojny, morderstwa, agresja, z którą coraz częściej spotykamy się w życiu codziennym, kara śmierci, aborcja, wypadki drogowe, choroby, różnego typu akcje społeczne przeciwko tytoniowi i innym używkom, eutanazja, polityka prorodzinna, wydarzenia historyczne noszone w zbiorowej i indywidualnej pamięci – wszystko to ma jeden wspólny mianownik w tle: właśnie śmierć. W rozważaniach filozofów, którzy, jak powiada Borys Pasternak, cały swój wysiłek poświęcili próbie przezwyciężenia problemu śmierci i przeznaczenia, tak naprawdę nie ma żadnej odkrywczej myśli, dzięki której moglibyśmy pójść choć o krok dalej. Są zaś rozmaite nastroje, odmienne próby określenia sytuacji życia po życiu bądź pustki po istnieniu. Najwięksi myśliciele w pocie czoła wymyślali koncepcje, które miały pozwolić ludziom oddalić bądź wzmocnić poczucie śmierci, uwznioślić ją, wrzucić do rynsztoka, oblec w tysiąc znaków zapytania, mamić się złudną wizją zwycięstwa nad nią, albo marną świadomością porażki, otaczać świętą tajemnicą lub obnażać w najbardziej pesymistyczny lub ironiczny sposób. Różnie to bywało z tymi koncepcjami, przyjrzyjmy się im bliżej. „Jakież to życie jest puste i bezsensowne! Grzebie się człowieka, jedzie się na pogrzeb, rzuca się trzy garści ziemi na trumnę; jedzie się karetą, wraca się karetą; pociesza się człowieka tym, że ma jeszcze długie życie przed sobą. A czyż to dużo 7 x 10?”, pytał Soren Kierkegaard w „Albo – albo”, otwierając przestrzeń dla późniejszego egzystencjalizmu, który obszedł się ze śmiercią niezwykle surowo. Albert Camus na przykład, którego „Obcy”, jedna z najwybitniejszych książek XX w., na trwałe powiązał śmierć z absurdem, zwrócił (w „Micie
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









