Gdzie jest druga Ziemia?

Gdzie jest druga Ziemia?

Amerykański teleskop kosmiczny penetruje dalekie systemy planetarne To może być przełom w dziejach badań wszechświata. W przestrzeni kosmicznej znalazł się amerykański superteleskop Kepler. Będzie penetrował odległe gwiazdozbiory w poszukiwaniu planet podobnych do Ziemi. Eksperci przewidują, że dokona równie fascynujących odkryć, co czynny od 1990 r. orbitalny teleskop Hubble’a. „Ta misja poszuka odpowiedzi na pytanie tak stare jak sam czas – czy gdzieś w kosmosie znajdują się planety podobne do naszej”, powiedział wicedyrektor działu naukowego agencji kosmicznej NASA, Ed Weiler. Koszt wyprawy Keplera oceniany jest na 550 mln dol. – jest to więc wybitnie „oszczędnościowa” misja. Także NASA musi ograniczać wydatki, toteż zmieniono kształt anteny teleskopu, „żeby było taniej”. 6 marca Kepler został wyniesiony na orbitę przez rakietę nośną Delta II. Teleskop nie znajduje się na klasycznej orbicie okołoziemskiej, lecz krąży na okołosłonecznej, jednocześnie podążając za Ziemią. Dzięki temu nasza planeta nie zasłania mu gwiazd. Misja potrwa co najmniej trzy i pół roku, istnieją plany przedłużenia jej do sześciu lat. Teleskop o średnicy 1,4 m wyposażony jest w największą kamerę, jaka kiedykolwiek znalazła się w kosmosie (95 megapikseli!). Kamerę tak silną, że może dostrzec słabe migotanie lampy na ziemskim balkonie. Kepler będzie penetrował konstelacje Łabędź i Lira, bardzo bogate w gwiazdy, niektóre odległe nawet o 3 tys. lat świetlnych. Co 30 minut wykona zdjęcia 100 tys. gwiazd, które następnie przeanalizuje aparatura pokładowa. Oczywiście planety są zbyt małe, aby dostrzec je z tak ogromnych odległości. Kepler zastosuje więc metodę tranzytową. Jeśli planeta przechodzi na tle gwiazdy, powoduje minimalne zmiany jej jasności. W przypadku planet typu ziemskiego taka zmiana to jedna dziesięciotysięczna blasku gwiazdy, trwająca najwyżej kilkanaście godzin. Z czasu tranzytu planety można wyliczyć jej orbitę oraz masę gwiazdy, a ze zmniejszenia się blasku gwiazdy – rozmiar planety. Planiści misji Keplera zainteresowani są zwłaszcza planetami z materii stałej, o wymiarach podobnych do Ziemi, krążących w tzw. zielonej strefie, w której na powierzchni globu panują temperatury umożliwiające istnienie wody w stanie płynnym. Woda jest przecież niezbędna do powstania życia, przynajmniej takiego, jakie znamy. Astronomowie od wieków przypuszczali, że wokół dalekich gwiazd krążą planety, w tym skalne globy. Nikt jednak nie miał pewności, niektórzy przypuszczali nawet, że nasz Układ Słoneczny jest unikalny we wszechświecie. Dopiero w styczniu 1992 r. polski badacz nieba Aleksander Wolszczan zaprezentował na zjeździe Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego w Atlancie odkrycie trzech pierwszych planet pozasłonecznych, krążących wokół pulsara PSR 1257+12 w konstelacji Panny. Trzy lata później szwajcarscy astronomowie Michel Mayor i Didier Queloz odnaleźli planetę okrążającą gwiazdę podobną do naszego Słońca – 51 Pegasi. Od tej pory badacze nieba wytropili we wszechświecie około 340 planet pozasłonecznych. Tego rodzaju odkrycia przestały już wywoływać sensację. Ale odnalezione planety to przeważnie gazowe olbrzymy wielkości Jowisza, krążące po bardzo bliskich orbitach, czyli piekielnie gorące, lub też znajdujące się na orbitach bardzo dalekich, a więc mocno zamrożone. Na takich obiektach niebieskich życie nie powstanie. Dlatego astronomowie marzyli o odkryciu globu podobnego do Ziemi – pod względem budowy, masy, wymiarów, odległości od macierzystej gwiazdy. Wydawało się, że to Kepler ma największe szanse na odszukanie takiego ciała niebieskiego. Misja NASA jednak opóźniła się z powodów finansowych i Amerykanów wyprzedzili Europejczycy. W lutym br. poinformowano o sukcesie misji CoRoT, satelity – poszukiwacza planet skonstruowanego przez francuską agencję kosmiczną CNES przy współpracy Niemiec, Austrii, Belgii, Hiszpanii i Brazylii. CoRoT obserwował około 120 tys. gwiazd. W konstelacji Jednorożca wytropił planetę o masie „tylko” sześciokrotnie większej od Ziemi, a więc najmniejszą planetę pozasłoneczną do tej pory. Obiekt ten, nazwany mało romantycznie CoRoT-Exo-7b, zbudowany jest z materii stałej, podobnie jak nasz glob. Mknie wokół swego słońca jak szalony – okrąża je w ciągu tylko 21 godzin w odległości zaledwie 3 mln km, co odpowiada jednej pięćdziesiątej odległości Ziemi od Słońca. Na powierzchni tego globu muszą panować temperatury iście piekielne, co wyklucza

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2009, 2009

Kategorie: Nauka