Jeśli się ma poglądy inne, niż sugerują autorytety Kościoła, to jest się byle kim Ostatnio przez prasę przetoczyły się głosy na temat akcji „Niech nas zobaczą” – na billboardach zawisły (nie wszędzie tam, gdzie miały) zdjęcia młodych par tej samej płci trzymających się za ręce. „Niech nas zobaczą” oznaczało, że chodzi o oswojenie ludzi z widokiem osób homoseksualnych, o podkreślenie ich podobieństwa do nas. Ale także o prawo tych ludzi do naszej aprobaty dla tego aspektu ich tożsamości, jakim jest homoseksualizm. Rzecz ważna, bo dotyczy erotyki, uczuć, miłości i związków. Chodzi też o legalność w sensie szerszym niż tylko niepodleganie karze. W wielu krajach, w tym w Polsce, często partner czy partnerka nie może odwiedzić w szpitalu najbliższej sobie osoby, bo nie jest „rodziną”. Nie może dziedziczyć w razie śmierci partnera/ki, a zazwyczaj chodzi o dorobek wspólnych lat. Rodzina zmarłej osoby – jeśli zechce, a często chce – może partnera czy partnerkę po prostu wyrzucić ze wspólnego mieszkania lub domu, a najbardziej obojętni członkowie rodziny zmarłego/łej stają się w obliczu prawa najbliższymi jej osobami. Bliższymi niż ta/ten, z którym tamta osoba przeżyła lata. „Niech nas zobaczą” znaczy też: „Niech nas uszanują”. Piotr Semka w „Rzeczpospolitej” (28.04.2003 r.)
Tagi:
Bożena Umińska