Good Night, And Good Luck

Good Night, And Good Luck

W sporze o media publiczne częściej słyszymy o pieniądzach i podziale rynku niż o poziomie, który winny one prezentować Z polskimi mediami jest źle. Organizacja Reporterzy Bez Granic w opublikowanym 16 października 2007 r. raporcie pt. „Światowy Wskaźnik Wolności Prasy” umieściła nasz kraj na 56. miejscu w towarzystwie Ekwadoru. Lepiej od nas wypadły państwa afrykańskie: Togo, Mauretania, Mali, Benin i Republika Zielonego Przylądka! W tej dyscyplinie Polska wyznacza w Europie granice zadupia. I na nic nie zdadzą się argumenty, że Reporters Without Borders głęboko się mylą – wszak nad Wisłą mamy pluralizm, a wysoka pozycja Słowacji – trzecie miejsce po Islandii i Norwegii – nie ma żadnego uzasadnienia, bo premier Robert Fico wprowadził właśnie nowe prawo prasowe, które stanowi zagrożenie dla wolności słowa. Mamy się wstydzić i już! Nie znam żadnej wypowiedzi polskiego polityka, który upomniałby się o to, co winno być istotą każdej debaty o mediach – o poziom, jaki prezentują dziś Telewizja Polska i Polskie Radio. Tematami wiodącymi były do niedawna: „posady”, „upartyjnienie” i „podział łupów”. Na szczęście zaczęto głośno mówić o wpływach z reklam i nowym podziale tortu. Czyli o strategicznych celach nadawców prywatnych, których wyrazicielem jest Platforma Obywatelska. Pieniądze nie lubią hałasu W listopadzie ub.r., nim posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska złożyła do laski marszałkowskiej poselski projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, w opublikowanym na łamach „Przeglądu” tekście pt. „Telewizja na lodzie” pisałem: „Platformie wygodniej będzie osłabić pozycję TVP na rynku mediów elektronicznych, a gdy kondycja finansowa spółki stanie się fatalna, kierowany przez prezesa Urbańskiego (lub kogoś innego) zarząd de facto straci kontrolę nad firmą. Będzie temu służyła zapewne postulowana przez Tuska likwidacja abonamentu i ograniczenie wpływów TVP z reklam”. Wiedziałem, że zwycięskiej ekipie Tuska nie wystarczy „skok na stołki”, bo partia ta ma do spłacenia kampanijne długi wobec TVN i Polsatu. No i nie może być tak, że przychody TVP z reklam sięgają rocznie ok. 2 mld zł, a jeszcze nadawca publiczny ma zagwarantowane ustawowo przychody z abonamentu. Część z tych pieniędzy mogłaby trafić gdzie indziej. Wszak ITI i Polsat, mówiąc delikatnie – nie są wolne od zobowiązań. I z roku na rok muszą zwiększać przychody, nie tylko by spłacić dawne kredyty, lecz także modernizować zaplecze techniczne oraz poszerzać ofertę programową poprzez uruchamianie nowych kanałów tematycznych. Za kilka lat czekają ich duże wydatki związane z przejściem z analogowej technologii nadawania sygnału telewizyjnego na technologię cyfrową oraz nowy standard HD. Będzie to kosztowało, bo ceny nowych kamer, stołów mikserskich, magnetowidów itd. są takie same w Londynie, Madrycie i Warszawie. Solą w oku nadawców prywatnych jest podział częstotliwości zapewniający TVP niemal pełne pokrycie terytorium Polski oraz dominująca pozycja na rynku reklamy. W praktyce oznacza to, że ceny reklam dyktowane są dziś na Woronicza. Publiczne deklaracje premiera Donalda Tuska o konieczności zniesienia abonamentu na razie doprowadziły do gwałtownego spadku wpływów. Ale prezes Urbański i na to znalazł sposób. W ubiegłym tygodniu podczas konferencji zorganizowanej przez KRRiTV i TVP: „Rola i znaczenie mediów publicznych w Europie” ostrzegł, że jeśli większość sejmowa zlikwiduje abonament TVP, będzie musiała przerywać program reklamami. – Według obliczeń, to jest 28% czasu reklamowego, który ja rzucę na rynek – to jest miliard złotych – mówił Urbański. Realizacja tej groźby byłaby potężnym ciosem nie tylko dla Polsatu i TVN, lecz także Agory, koncernu Axel Springer i innych mediów prywatnych. Takiego dumpingu cenowego przynajmniej część z nich mogłaby nie przetrwać. Tym zdaniem prezes Urbański przypieczętował wydany na siebie wyrok. Tu już nie chodzi o upartyjnienie mediów publicznych i działalność Patrycji Koteckiej, ale o wielkie pieniądze! Na szczęście dla nadawców prywatnych PiS uczyniło wszystko, by skompromitować TVP i Polskie Radio, czym walnie ułatwiło zadanie Platformie. Nikt rozsądny nie będzie dziś bronił dorobku panów Wildsteina, Urbańskiego, Czabańskiego i Targalskiego. Fakt, że media publiczne tracą pozycję na rzecz innych stacji, będzie w przyszłości miał smutne konsekwencje dla polskiej demokracji. Dajcie widzom to, co chcą, a nie to, co powinni zobaczyć i usłyszeć – Gdyby za 50-100 lat historycy odnaleźli nagrania emisji z jednego tygodnia ze wszystkich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2008, 2008

Kategorie: Media