Rządzącym brakuje zdecydowania i odwagi, by wytłumaczyć partnerom unijnym, że polska energetyka musi stać węglemTo, w jakich bólach rodził się przemysł zagłębiowski i jakie temu towarzyszyły okoliczności społeczne, dobrze przedstawił Stefan Żeromski w „Ludziach bezdomnych”. Intensywny rozwój górnictwa węgla kamiennego nie tylko na Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim, ale także w nowych zagłębiach, Jastrzębskim i Nadwiślańskim, przypada na okres PRL. W tym czasie rozpoczęto też udostępnianie bogatych zasobów węgla lubelskiego w kopalni Bogdanka. W szczytowym okresie wydobywano 200 mln ton węgla rocznie, z czego ok. 40 mln kierowano na eksport. Zmianom ustrojowym po 1989 r. towarzyszyły przemiany gospodarcze wprowadzone pod wpływem szokowej reformy Balcerowicza, na którą zgodziła się, niestety, zasiadająca w ówczesnym parlamencie lewica i którą zatwierdził gen. Jaruzelski. Nic zatem dziwnego, że szkodliwe skutki tej reformy, prowadzące do likwidacji przemysłu, a w konsekwencji do bezrobocia i masowej emigracji, nie były przez lewicę ani oceniane, ani kontestowane. Pośpieszne likwidowanie kopalń Według planu Balcerowicza, górnictwo miało stanowić „kotwicę” jego reformy. Oznaczało to, że w kraju rosły ceny produktów i usług, podczas gdy poziom cen węgla pozostawał niezmienny. Gdyby bowiem węgiel drożał, mogłoby to spowodować protesty wielu grup społecznych, np. rolników. Mimo tych założeń ówczesny rząd wyliczył, że dług branży górniczej wynosił ok. 20 mld zł, choć należało go przecież rozłożyć na wszystkich, którzy korzystali z taniego węgla. Wcześniej sytuację górnictwa pogorszyły strajki w 1980 r., a także wstrzymanie eksportu węgla w połowie lat 80., w geście poparcia dla protestujących górników brytyjskich. Doszło wtedy nawet do zatrzymania w portach statków już załadowanych węglem na eksport. Ograniczenie eksportu i zafundowany nam przez pseudoreformatorów upadek przemysłu, będącego głównym konsumentem energii opartej na węglu, doprowadziły do znacznego zmniejszenia zapotrzebowania na węgiel i w efekcie do znacznej jego nadprodukcji. Wiele lat później wspominał o tym w rozmowie ze mną były premier Jerzy Buzek. – Człowieku! Co mieliśmy robić z taką ilością węgla? – mówił. – Trzeba było szybko zamykać kopalnie. I dokonało się – zlikwidowano wtedy w pośpiechu 20 kopalń, głównie tych w Zagłębiu, w tym kopalnię Niwka-Modrzejów z udostępnionym do eksploatacji pokładem na poziomie 560, zawierającym kilkadziesiąt milionów ton węgla. Sprawa ta była przedmiotem mojej interpelacji senackiej. Sądziłem bowiem, że decyzja o likwidacji górnictwa w Zagłębiu miała podłoże czysto polityczne. Dzisiaj mogę to już śmiało potwierdzić. Targ polityczny A co teraz? Jaka jest kondycja całej branży, gdy ceny paliw kopalnych na świecie dotknął chwilowy spadek? Wcześniej należy zastrzec, że sytuacja zależy od rodzaju wydobywanego węgla. Na węgiel koksowy istnieje stały popyt i będzie on się utrzymywał dopóty, dopóki hutnictwo nie zmieni podstawowych technologii produkcji surówki i stali. Węgiel brunatny natomiast – najtańsze paliwo kopalne – jest dużym konkurentem węgla kamiennego w energetyce, ale jego stosowanie ma ograniczenia. Kiedy zatem mówimy o energetycznym węglu kamiennym, mamy na myśli głównie twarde kopalne węgle humusowe, czyli te, które są wykorzystywane przez elektrownie nie zawsze usytuowane w pobliżu miejsc wydobycia, a także węgiel przeznaczony na eksport i do spalania w gospodarstwach domowych, w tym w gospodarstwach rolnych. Węgiel to również ważny, ale słabo w naszym kraju wykorzystywany surowiec chemiczny. Obecne wydobycie krajowe węgla kamiennego to 70-80 mln ton rocznie, z czego ok. 60% wykorzystuje energetyka, reszta zaś przeznaczona jest na eksport oraz dla odbiorców indywidualnych. W symulacjach rządowych rozpatrywane są dwa scenariusze wykorzystywania węgla w roku 2030. Pierwszy zakłada ograniczenie użytkowania różnych typów węgli energetycznych przez elektrownie o ponad połowę, czyli do 22 mln ton rocznie. Rodzi się wówczas pytanie, czym wypełni się powstałą lukę. Drugi wariant, tzw. wysoki, praktycznie niewiele się różni od obecnego sposobu wykorzystania węgla. Kiedy jednak zapoznajemy się z przyszłościowymi planami, widać wyraźnie, że rząd nie przewiduje rozwoju gospodarczego kraju ani reindustrializacji. Gospodarka bowiem wymagałaby wtedy wzrostu wskaźnika użytkowanej energii. Dobrobyt w każdym kraju jest ściśle związany z ilością użytkowanej energii per capita. W USA, Luksemburgu i Szwecji każdy mieszkaniec zużywa rocznie ponad cztery









