Gorzki triumf Angeli Merkel

Gorzki triumf Angeli Merkel

Żelazna Mutti doprowadziła do spustoszenia niemieckiej sceny politycznej Po wyborczym zwycięstwie Angela Merkel znalazła się u szczytu władzy i będzie rządzić trzecią kadencję. Jej partia, CDU, jest obecnie najpotężniejsza od czasów Konrada Adenauera. Zagraniczni komentatorzy mówią o epoce merkelizmu. Włoscy dziennikarze nazwali kanclerz Niemiec żelazną Mutti (mamusią), a francuscy prezydentem Europy. Brytyjski dziennik „The Guardian” stwierdził, że sposób, w jaki Merkel wykorzysta swoją władzę, będzie miał wpływ na sprawy całego kontynentu. Francuski „Le Monde” przypomniał, że od czasu wybuchu kryzysu finansowego w UE żaden przywódca nie został wybrany ponownie – z wyjątkiem szefowej rządu w Berlinie. Wielu obywateli Republiki Federalnej Niemiec poparło w wyborach Merkel, która jest ceniona za zdrowy rozsądek i bezpretensjonalność, a jednocześnie stała się symbolem niemieckiej solidności i stabilizacji. Sterniczka państwowej nawy odgrywa rolę archetypicznej nadmatki, zapewniającej dzieciom opiekę i poczucie bezpieczeństwa. Jak szwabska gospodyni Komentator dziennika „Süddeutsche Zeitung” napisał, że w czasach kryzysu strefy euro kanclerz federalny zachowuje się jak szwabska gospodyni domowa, strzegąca swoich pieniędzy, a to Niemcom się podoba (mieszkańcy Szwabii znani są z pracowitości i oszczędności). Ale zwycięstwo Merkel przypomina wiktorie króla Pyrrusa. Kanclerz nie ma dalekosiężnych celów ani wizji. Merkelizm korzysta z osiągnięć ery socjaldemokratycznego kanclerza Gerharda Schrödera, którego rząd wprowadził program reform Agenda 2010, ograniczył przywileje socjalne i hojne zasiłki, doprowadził do tego, że płace pracowników niemieckich rosną dziś bardzo wolno. Dzięki temu dumpingowi płacowemu Niemcy zalewają eksportem Europę, ekonomicznie dominują więc na kontynencie. Ale przez następne cztery lata korzystanie ze Schröderowskiego dziedzictwa już nie wystarczy i potrzebne będą reformy. Jednak największe sukcesy osiąga pani kanclerz w marginalizowaniu przeciwników politycznych, w tym kolegów partyjnych. Wybory to osobisty triumf nadmatki, a nie CDU, której jest przewodniczącą. Przez lata rządów Merkel umiejętnie odesłała na boczny tor wszystkich ambitnych polityków swojego ugrupowania. Kto przejmie ster wśród chadeków, gdy żelazna Mutti odejdzie po wyborach w 2017 r.? Na niemieckiej scenie politycznej Merkel doprowadziła do prawdziwych spustoszeń. Katastrofa liberałów Skutki zwycięstwa mogą się okazać opłakane. Obywatele wybrali wprawdzie matkę narodu, ale nie jej dotychczasowy czarno-żółty rząd (czarny jest kolorem konserwatystów, a żółty liberałów z FDP). Liberałowie nie przekroczyli pięcioprocentowego progu i nie weszli do parlamentu. Z niemieckiej gry w kolory zniknęła barwa żółta. Chadecy stracili koalicjanta, lecz absolutnej większości nie udało im się osiągnąć. Większa część wyborców głosowała na centrolewicową opozycję (SPD, Zieloni, Partia Lewicy, czyli Die Linke, łącznie zdobyły 42,7% głosów). CDU/CSU uzyskała mniejsze poparcie – 41,5%. Kanclerz jest niezwykle popularna, jednak zważywszy na 73-procentową frekwencję, chadecję poparła tylko jedna trzecia obywateli Niemiec. Po raz pierwszy w historii RFN do parlamentu nie weszli deputowani FDP. Znika partia, która ze wszystkich ugrupowań politycznych najdłużej współrządziła krajem, partia dawnych wybitnych szefów dyplomacji, Hansa-Dietricha Genschera i Waltera Scheela, który był także prezydentem RFN. Strata dla niemieckiej kultury politycznej jest niepowetowana. Przywódcy FDP okazali się nieudolni – zamiast prezentować program liberalny, żebrali o głosy. Ale winę za upadek liberałów ponosi przede wszystkim żelazna Mutti, która dosłownie stłamsiła sojusznika w rządzie, lekceważyła polityków FDP, nie pozwoliła im na pokazanie własnych możliwości. Podczas kampanii wyborczej, już w ostatniej chwili, odmówiła liberałom wsparcia. Był to poważny błąd. Zabrakło zaledwie 0,2% głosów, aby FDP znalazła się w Bundestagu, a to pozwoliłoby Merkel bez trudu sformować nowy czarno-żółty gabinet. Wcześniej kanclerz stłamsiła także socjaldemokratów, którzy w latach 2005-2009 tworzyli wraz z CDU/CSU koalicję rządzącą. Działacze SPD rzetelnie pracowali, jednak wieniec laurowy znalazł się na skroniach Angeli Merkel i jej współpracowników z chadecji. W 2009 r. socjaldemokraci doznali bezprecedensowej porażki, uzyskując zaledwie 23%. W rezultacie SPD, do tej pory dumna, wielka „partia ludowa”, skarłowaciała. W tegorocznych wyborach socjaldemokraci dostali niespełna 3% głosów więcej niż przed czterema laty, co przywódcy partii słusznie uznają za porażkę. Panika wśród Zielonych W przytłaczającej atmosferze merkelizmu zwiędli także Zieloni. Jeszcze

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 40/2013

Kategorie: Świat