Gosia za kółkiem

Gosia za kółkiem

Małgorzata Więcek jest prawdopodobnie najbardziej filigranową posiadaczką prawa jazdy, i to po egzaminie zdanym w stolicy za pierwszym podejściem Jeśli ważysz 19 kg, masz 90 cm wzrostu, kruche i łamliwe kości, nie możesz samodzielnie chodzić, są dwa wyjścia: poddajesz się i godzisz na społeczną separację albo mnożysz pokłady uporu i siły ducha, niepokornie walczysz o godne życie. Tych sił zaczyna czasem brakować Małgorzacie Więcek z Kaczyc, która uparcie nie pozwala, by jej krucha konstrukcja fizyczna stawała na drodze do samodzielności. Jest prawdopodobnie najbardziej filigranową właścicielką prawa jazdy, i to po egzaminie zdanym za pierwszym podejściem w stołecznym ulicznym ruchu. Ma również szanse na własny, wymarzony, specjalnie przystosowany samochód, który pozwoliłby odciążyć rodziców z codziennego dowożenia jej do pracy i dał jej niezależność. Energiczna, dotknięta łamliwością kości pani magister i pracownik pomocy społecznej w Cieszynie nie uznaje ograniczeń i barier, skutecznie od wielu lat je łamie, ośmielając innych. Kruche są jej kości, bariery niestety nie. Małgorzata, choć wobec drobnej osoby lepiej brzmi imię Gosia, za kierownicą czuje się znakomicie: – Czuję się wolna, bez ograniczeń, sa-mo-dziel-na – mówi z błyskiem w oczach. Kiedy jeździła po ulicach Warszawy, zdziwieni kierowcy rozdziawiali usta, machali przyjaźnie lub przystawali z boku, widząc maleńką osóbkę za kierownicą samochodu, sprawnie zmieniającą pasy ruchu czy parkującą. – Pewien kierowca wielkiego tira zagapił się i przespał światło – śmieje się. By jednak panować nad samochodem ze wzrostem niespełna metra, konieczne są specjalne podwyższenie podłogi i fotela, przedłużone pedały i zmniejszona kierownica. – Lubię ten samochód, jest niewielki, zwrotny, zgrany ze mną proporcjami – śmieje się mieszkanka okolic Cieszyna. I fiat panda właśnie ma stać się spełnieniem jej marzeń o wolności. Żeby do tego doszło, Gosia Więcek, zahartowana w walce o godność i samodzielność, począwszy do szkoły podstawowej, poprzez średnią i studia, ma do pokonania wciąż wiele schodów: tych fizycznych, na które trzeba ją wnosić (chyba że jest winda, podkreśla) i tych w ludzkich głowach. Tam trudniej o windę. Prawo jazdy – Wielu niepełnosprawnych uzyskuje prawo jazdy, zwróciłam się do PFRON o listę ośrodków dla osób np. o niskim wzroście. Usłyszałam, że nikt mi nie udostępni takiej listy, bo to kryptoreklama. To skandal, chodzi o spis, a nie wskazywanie ośrodków. Musiałam zatem szukać sama – opowiada Małgorzata. Szukała ośrodka na Śląsku, by mieć blisko; w pobliskim Bielsku-Białej nie mają odpowiedniego oprzyrządowania, a w Babskiej Szkole Prawa Jazdy w Gliwicach usłyszała, że ma sobie sama kupić auto, a potem nauczą ją jeździć. Dopiero w internecie znalazła pewien ośrodek. Zadzwoniła: – Mam wrodzoną łamliwość kości, niski wzrost, sprawne ręce i nogi – wyrecytowała. Po drugiej stronie usłyszała: „Chyba damy radę”. Tym jednym zdaniem Artur Paczkowski, szef Ośrodka Szkolenia Kierowców Centrum Kształcenia i Rehabilitacji Sp. z. o.o. w Konstancinie-Jeziornie udowodnił, że prawie niemożliwe jest możliwe. Przesłała szybko dokumenty potwierdzające jej samodzielność w codziennych czynnościach, aktualne zaświadczenie lekarskie o braku przeciwwskazań do prowadzenia pojazdów, ksero dowodu, by upewnić ośrodek, że ukończyła 18 lat, zdjęcie i kilka innych informacji. Teraz musiała się zacząć starać o finanse na turnus szkoleniowy oraz czekać na wolne miejsce. – Powiatowy Urząd Pracy w Cieszynie sfinansował mi kurs prawa jazdy i pięciotygodniowy pobyt w Konstancinie-Jeziornie w ramach aktywizacji zawodowej. I już po kilku tygodniach trafiłam na listę kursantów – opowiada Gosia. Dariusz Bielawski, instruktor jazdy ośrodka dla osób niepełnosprawnych, powitał Gosię słowami: – Ooo, cześć „wersja kieszonkowa”! Wkrótce w ośrodku pomierzyli, pomyśleli, czego nowej kursantce potrzeba, i… dali radę. Gosia uparła się, że skoro ma nogi sprawne, to chce nimi pracować i sięgać do pedałów. – Nie mogę swobodnie chodzić, to zbyt niebezpieczne dla mnie, choć wydaje się, że moja choroba się zatrzymała. Poruszam się na rowerku o trzech kołach, używam moich kończyn, na ile mogę, dlatego nie chcę taryfy ulgowej tak długo, jak nie muszę – zdecydowanie mówi młoda kobieta, pełna życiowych planów. Kiedy zobaczyła „swoje autko”, od razu je polubiła. – Automatyczna skrzynia biegów, więc się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 49/2008

Kategorie: Reportaż
Tagi: Beata Dżon