Czyli polsko-indyjska miłość pod Wawelem – Opletli nam ręce szalem – wspomina Agnieszka – i ten kunsztowny, rytualnie zasupłany węzeł miał oznaczać złączenie małżonków na śmierć i życie. W Delhi była wtedy pora monsunowa, powinno padać, ale akurat z nieba lał się żar. Nasz ślub trwał trzy dni. Pierwszego dnia – ślub cywilny, potem impreza w stylu europejskim. Ja założyłam europejską kremową sukienkę, Adi elegancki garnitur. Wymieniliśmy się obrączkami. Drugiego i trzeciego dnia był już ceremoniał indyjski. Kapłan podczas modłów oddawał cześć różnym stworzeniom, bóstwom i naturze. Dwugodzinny ślub odbywał się w sanskrycie. Nie rozumiałam ani słowa, ale co pewien czas mąż nachylał się i szeptem tłumaczył, co mówi kapłan. Agnieszkę ubrano w ciemnoczerwone sari. Na rękach miała wymalowane henną wzory, specjalnie wybrane dla panny młodej. Pan młody był w brązowo-złotej tunice ze spodniami. Tańce zaczęły się od tradycyjnych indyjskich, a potem już miejscowa muzyka i rytmy europejskie się mieszały. Agnieszka i Adi są już razem dwa i pół roku. Mieszkają w Krakowie. – Jesteśmy jak stare małżeństwo – śmieje się Polka – w którym mąż i żona chodzą swoją wydeptaną ścieżką. Rano Adi przynosi żonie kawę do łóżka. Potem idzie na siłownię. Wracając, robi zakupy w warzywniaku. Ona w tym czasie skupia się na pisaniu doktoratu. Zdają sobie sprawę z tego, że w porównaniu z wieloma mieszanymi małżeństwami w Polsce ich życie można nazwać komfortowym. Adi pracuje zdalnie dla amerykańskiej firmy. Zajmuje się też biznesem w ojczystym kraju. Gdy wstaje, w Polsce jest godz. 9, a w Indiach dochodzi 13. Wtedy pracuje dla Indii. Kiedy u nas jest godz. 16, dzień zaczynają Amerykanie. Adi przeznacza dla nich cztery godziny. Choć małżonkowie pracują w domu, nie mają telewizora. Zgodnie uważają, że polska telewizja nie jest obiektywna. Wiadomości o świecie czerpią z mediów zagranicznych: serwisu BBC i strony politico.eu. Adi czyta „Warsaw Voice” i przegląda „Gazetę Wyborczą”. Z nagłówków próbuje odszyfrować świat widziany z polskiej perspektywy. Z żoną rozmawia po angielsku. Polskiego uczy się najczęściej od jej babci z Krakowa. W żonie ceni to, że ma swoje zdanie, nie poddaje się w dyskusjach. Agnieszce natomiast podoba się, że Adi potrafi spojrzeć na różne problemy z zupełnie innej perspektywy i optymistyczniej niż typowy Polak. Spotkanie Los długo naprowadzał ich na siebie. Kilkanaście lat temu Agnieszka jako studentka europeistyki pojechała do Włoch na stypendium Erasmusa. Tam zaprzyjaźniła się z Niemką, której ojciec jest Hindusem. W 2013 r. trafiła do Delhi jako stypendystka. Okazało się, że w tym samym czasie do Indii przyjechała jej niemiecka koleżanka. Z Agnieszką byli wtedy w Delhi jej rodzice. Niemka zaprosiła ich do swoich indyjskich dziadków. Podczas przyjęcia Agnieszka po raz pierwszy zobaczyła Adiego. Był kuzynem jej koleżanki. Zaczęli się spotykać… Ponieważ przez rok mieszkali w tym samym mieście, widywali się kilka razy w tygodniu. Potem wspólnie pomieszkiwali w Delhi i razem przyjechali do Polski. Właśnie na Boże Narodzenie. Adiemu spodobało się, że może tak po prostu wyjść z domu na spacer, nie trzeba, jak w Delhi, przeciskać się przez tłum. Pewnego dnia wyznał Agnieszce miłość. W Indiach, zwłaszcza w tradycyjnych rodzinach, często aranżuje się małżeństwa, jednak inaczej niż w przeszłości ostatnie słowo należy do młodych. Zresztą mama Adiego nie miała nic przeciwko temu, aby jej syn poślubił Europejkę. Sama jest nauczycielką angielskiego i kilka lat mieszkała w Niemczech. Teść Agnieszki zmarł, gdy Adi miał 12 lat, i też był człowiekiem otwartym. Kiedy Agnieszka i Adi postanowili być ze sobą, osaczyły ich pytania znajomych i niektórych krewnych: – Nie boicie się? – Dlaczego mamy się bać? – odpowiadali jednocześnie. Agnieszka znała przecież Indie. Wiedziała, że inna kultura to nie problem, skoro więcej ich łączy, niż dzieli. Mają bardzo podobne charaktery, obydwoje są bardzo otwarci na świat i pochodzą z podobnych, nowoczesnych rodzin. Postanowili jednak zamieszkać w Europie. Nowa ojczyzna – Tu miałam
Tagi:
Anna Mączka