Gruby płacze cicho

Gruby płacze cicho

Nie zrobię pani cytologii, bo takie zapasione lochy i tak na pewno umrą na raka Magda poszła do telewizji śniadaniowej. Uprzejmi redaktorzy zgodzili się, by w czasie programu jej adres mejlowy mignął na ekranach telewizyjnych w domach Polaków. Adres był łatwy do zapamiętania. Żadne tam: imię (z małej litery), kropka, nazwisko, małpa i długa angielska nazwa. Magda wiedziała, że musi być tak prosty, by zapamiętały go i gospodynie domowe, prasujące właśnie prześcieradła, i kierowcy ciężarówek jedzący śniadanie w przydrożnym barze. Kiedy po dwóch godzinach w swoim mieszkaniu przy al. Dwudziestolatków w Warszawie włączyła komputer, w skrzynce mejlowej było czarno od nowych wiadomości. Małgorzata z Kwidzyna pisała: „W kwietniu 2013 r. trafiłam w ciąży do szpitala. Było dwa tygodnie po terminie i trzeba było zrobić cesarskie cięcie. Na sali operacyjnej anestezjolog od razu zaznaczył, że jestem tak gruba, że nie wie, czy uda mu się wbić w kręgosłup, aby mnie znieczulić. Znieczulenie jednak zadziałało, więc przeszli do cięcia. Byłam strasznie zdenerwowana, bałam się. Anestezjolog stojący przy mojej głowie zamiast mnie wspierać, mówił, że jestem strasznie tłusta, że mam od razu po porodzie wziąć się za odchudzanie, bo to wstyd, żeby kobieta, mając 28 lat, tak wyglądała”. Swoją historię opisała też Marta z Warszawy: „Poszłam do szpitala na zabieg. Pielęgniarka kazała stanąć na wadze. Powiedziałam: »Ważę 153 kilo, a tu jest zakres tylko do 140«. Zabrała więc wagę i po chwili wróciła z inną – tym razem z zakresem do 130 kilo. Nie poddawała się, szukała dalej, a na korytarzu słychać było jej komentarze: »Taka gruba, że nie da się jej zważyć!«. Wróciła i kazała mi stanąć na wadze na szpitalnym korytarzu. Zakres wagi – 120 kilo. Stanęłam, choć nie widziałam w tym sensu. Pacjentki powychodziły z sal, zbiegły się pielęgniarki. Sensacja – nie ma wagi dla grubasa. Wróciłam do swojego łóżka i rozpłakałam się. Przez 33 lata życia nigdy nie czułam się tak upokorzona”. Wieloryb na siłowni Magda czytała i widziała siebie sprzed lat. Tyle że nie na szpitalnym korytarzu, ale w szpitalnym magazynie – na wadze, która służyła do ważenia buraków i mięsa. Kiedy otworzyła mejl od Anny ze Szczecina, też kiwała ze zrozumieniem głową. Anna pisała, że od taty słyszała: „Ruszasz się jak słoń w składzie porcelany”, od mamy: „Wolałabym, żebyś miała anoreksję, grubasie”. Koledzy w podstawówce mówili na Annę: „spaślak”, „wieloryb”, „świnia”. A Magda w szkole słyszała: „maciora”, „dynia” i „baryła”. W liceum koledzy wbijali szpilki w zdjęcie Anny, a w Magdę rzucali kamieniami. Anna pisała: „Ostatniego lata poprosiłam męża, aby zajął się dzieckiem, żebym mogła trzy, cztery razy w tygodniu wychodzić na marszobiegi. Niedługo potem mąż zaczął marudzić, że wychodzę zbyt często i lepiej, żebym chodziła do siłowni. A różnica jest zasadnicza. Podczas marszobiegu, nawet kiedy ludzie się gapią i komentują: »O, wieloryb idzie. Jak ona w ogóle może uprawiać sport?«, mogę udawać, że nie ćwiczę, tylko gdzieś się śpieszę. A na siłowni nie mogłam znieść drwiących spojrzeń i chichotów. Mąż kupił sprzęt do trenowania, żebym nie musiała wychodzić z domu. Przynajmniej nikt się ze mnie nie śmieje”. Ale zupełnie inny mejl wstrząsnął Magdą. 42-letnia Agnieszka poszła do ginekologa w centrum Warszawy, by zrobić cytologię. Lekarz uświadomił ją, że nie musi, bo takie zapasione lochy jak ona i tak na pewno zachorują na raka. Magdę nie sama historia jednak uderzyła: – Ta kobieta pod koniec mejla zapytała mnie nieśmiało: „Wie pani, ja chyba powinnam złożyć jakąś skargę na tego lekarza…”. Adres mejlowy, który Anna, Marta i Agnieszka zapamiętały po obejrzeniu programu w telewizji śniadaniowej, to rzecznikotylych@gmail.com. Jesteście sobie winni Zanim Magdalena Gajda została społecznym rzecznikiem praw osób chorych na otyłość, waga w szpitalnym magazynie okazała jej swoją bezwzględność: 152 kg. Dziś waży 78. Nie słyszy już w eleganckich knajpach mało eleganckich komentarzy w stylu: „Taka gruba, a żre”, ale i tak kilka razy dziennie mówi urzędnikom i dziennikarzom: „Jestem chora na otyłość olbrzymią. Instytut Żywności i Żywienia podaje, że w Polsce 50% kobiet i 62% mężczyzn choruje na nadwagę lub otyłość. Jesteśmy najbardziej dyskryminowaną grupą społeczną w tym kraju”. Rzecznikiem została m.in. z powodów takich jak list Agnieszki, której ginekolog powiedział, że locha

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2014, 2014

Kategorie: Reportaż