Grał Stanisław, ukarano rodziców

Grał Stanisław, ukarano rodziców

Mama i tata Stasia Drzewieckiego najbardziej przyczynili się do jego porażki w Konkursie Chopinowskim Faworytów było dwóch, Stanisław i Rafał. Właśnie w tej kolejności. Stanisław koncertował publicznie od szóstego roku życia, miał niemal na zawołanie wszystkie sale koncertowe i studia nagrań. Jako cudowne dziecko znanych muzyków był od dawna chlubą polskiej pianistyki. Błyszczał. Rafał stanowił jego zaprzeczenie. Nikomu nieznani rodzice. Wielka skromność wpisana w charakter. Niepozorna sylwetka. Miał daleko do szkoły muzycznej, codziennie dojeżdżał. Powoli wyrabiał sobie pozycję w konkursach dla młodzieży szkolnej, a pierwszą w życiu płytę nagrał dopiero jako 20-latek. Mimo to Rafał, a nie Stanisław zdobył wszystkie możliwe nagrody na XV Konkursie Chopinowskim. Stanisław nie dotarł nawet do drugiego etapu. Jak to było możliwe? Przed konkursem Co innego życie, co innego konkurs, który wielu kojarzy się trochę z Sądem Ostatecznym. Tam i tu ostatni stają się pierwszymi, a pierwsi ostatnimi. To przecież sprawiedliwe. Jak w Biblii. Niektórzy przedstawiciele branży muzycznej marzą o tym, by przynajmniej raz na kilka lat ktoś wychylił się z Olimpu i zrobił „porządek”. Dlatego przyklasnęli decyzji jurorów, która skasowała Stasia. Słusznie, niesłusznie – nieważne. Ważne, że sprawiedliwie, bo on już się nasycił, już zakosztował sławy, owacji i zaszczytów. Inni nawet przez całe życie artystyczne nie mogą usłyszeć tylu pochwał i tyle razy kłaniać się w rytm długich, entuzjastycznych oklasków. O Stanisławie mówili jeszcze przed konkursem, że został zmanierowany przez rodziców, którzy byli jego nauczycielami, że popełniono niewybaczalne błędy w prowadzeniu młodego artysty i że z pewnością nadejdzie dla niego dzień prawdy. W światku pianistycznym wszystko jest jakoś ze sobą powiązane. Wszyscy interesują się postępami zarówno profesorów, jak i ich uczniów, wzajemnie udzielają sobie rad i przestróg. Rzadko jednak uczniowie występują na estradzie razem ze swoimi profesorami. Dlatego rodzina Drzewieckich, złożona z Jarosława (ojca), Tamary (mamy) i Stasia stanowiła wyjątek. Zapowiedź uczestnictwa w Konkursie Chopinowskim była zwiastunem egzaminu dla całej trójki. Prof. Ewa Pobłocka, znana chopinistka, laureatka X Konkursu Chopinowskiego, zaraz po zaproszeniu jej do jury XV konkursu wyraziła sugestię, że Stanisław nie powinien raczej startować w tej imprezie, bo może tylko sobie zaszkodzić. – Grającego Stasia nie słyszałam nigdy na żywo – wyznała pół roku przed konkursem jurorka. – Myślę jednak, że jeśli ktoś już, tak jak on, zapracował na swoją publiczność, ma kontakty koncertowe i może prowadzić bogatą działalność artystyczną, co nie jest dane jego rówieśnikom, to nie musi koniecznie potwierdzać swojej klasy w konkursie. Ponadto jest on w tej szczęśliwej sytuacji, że otaczają go troskliwą opieką rodzice, którzy są znakomitymi fachowcami. Trudno sobie wyobrazić lepszego doradcę niż jego mama, Tatiana Szebanowa. Taką myśl powielali również inni pedagodzy. Nawet tata Stasia twierdzi teraz, że też był przeciwny konkursowi, ale syn sam podjął decyzję. Chciał się sprawdzić i tego prawa nie można mu było odbierać. Gra wstępna Wielki konkurs miał się składać z trzech trudnych etapów, jednak dla ograniczenia liczby startujących uczestników każdy chętny musiał najpierw zdać egzamin wstępny, czyli wziąć udział w eliminacjach. Rafał i Staś, ponieważ ich nazwiska zaczynały się od początkowych liter alfabetu, występowali tego samego dnia. Zainteresowanie pojedynkiem obu faworytów było duże. Rafał zagrał swój program bardzo poprawnie, Stanisław okazał się trochę bardziej kontrowersyjny. Oprócz obowiązkowych dwóch etiud wybrał jeszcze pierwszą część arcytrudnej Sonaty b-moll, która była przewidziana dopiero w drugim etapie. To tak, jakby chciał ogłosić wszystkim, że jest już przygotowany nie tylko na start w konkursie, ale na najtrudniejsze zmagania w kolejnej rundzie, do której z pewnością się przebije. Edward Wolanin, znakomity pianista, który pracował w komisji dopuszczającej do konkursu, pamięta do dziś występ Stasia, choć musiał takich minirecitali wysłuchać prawie 150. Jego zdaniem, młody Drzewiecki grał bez zarzutu od strony technicznej, pokazał kawał solidnej pianistyki i doskonałe przygotowanie programu. – Grał bardzo kontrowersyjnie – mówi Wolanin – ale źle nie grał. Tylko w sonacie pojawiła się jakaś dziwna koncepcja. Aby powiedzieć, czy to było sensowne,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 46/2005

Kategorie: Kultura