Hindus na celowniku

Hindus na celowniku

W Indiach obawiają się powtórki krwawych zamachów sprzed siedmiu lat Siedem lat temu Indiami wstrząsnęła seria krwawych zamachów. W starannie zaplanowanych atakach zginęło ponad 400 osób, a przeszło tysiąc zostało rannych. Służby okazały się całkowicie bezsilne – ta zmasowana akcja nie spotkała się z żadną skoordynowaną odpowiedzią. Pierwszym celem zamachowców była baza specjalnej jednostki policji, a niedługo później w wybuchach bomb w turystycznym mieście na północy kraju zginęły 63 osoby. Latem samochód wypełniony ładunkami wybuchowymi eksplodował przed indyjską ambasadą w Kabulu, zabijając 58 osób i raniąc ponad dwa razy tyle. Seria wybuchów w Bangalurze na południu i Ahmadabadzie na zachodzie Indii pochłonęła ponad 60 ofiar śmiertelnych. Przed atakami nie udało się uchronić też stolicy. W wybuchach bomb podłożonych w kilku punktach miasta zginęło co najmniej 30 osób, a wkrótce listę ofiar zamachów trzeba było uzupełnić o mieszkańców stanów Gudźarat i Maharasztra. Kiedy wydawało się, że gorzej nie będzie, terroryści przypuścili szturm na Mumbaj. Wieczorem 26 listopada 2008 r. grupa uzbrojonych po zęby mężczyzn przypłynęła do finansowej stolicy Indii z Pakistanu i rozpoczęła masakrę, która przerodziła się w trzydniową bitwę z policją i antyterrorystami. Wcześniej mordercy zaatakowali gości ekskluzywnych hoteli, pracowników centrum kultury żydowskiej i pasażerów na zatłoczonym dworcu kolejowym. Zamachów w Mumbaju dokonała sponsorowana przez Pakistan organizacja Lashkar-e-Taiba. Do odpowiedzialności za cztery inne przyznało się ugrupowanie Indyjscy Mudżahedini, a wśród podejrzanych znaleźli się też bojownicy z Bangladeszu i lokalny Islamski Ruch Studentów. Chociaż po wydarzeniach z 2008 r. Indie utworzyły specjalne zespoły do walki z terroryzmem i wzmocniły monitoring internetu, a wiele akcji planowanych przez terrorystów udaje się w porę wykryć, w ostatnich miesiącach przybywa rodzimych radykałów gotowych na świętą wojnę w obronie islamu. Organizacje z Bliskiego Wschodu i Pakistanu mają ich skąd rekrutować, bo w Indiach żyje druga pod względem liczebności społeczność muzułmańska na świecie, a jej członkowie coraz rzadziej czują się tu jak u siebie w domu. Terroryści domowego chowu W styczniu indyjska policja zatrzymała na lotnisku Salmana Moinuddina, wykształconego w USA inżyniera, który z rodzinnego Hajdarabadu planował polecieć na Bliski Wschód i dołączyć do Państwa Islamskiego. Niespełna trzy miesiące wcześniej w podobnych okolicznościach aresztowano mężczyzn, którzy zamierzali dotrzeć do Syrii przez Arabię Saudyjską. Grupą kierował 30-letni informatyk ze stanu Tamilnad, który wcześniej przez prawie rok kontaktował się z bojownikami za pośrednictwem mediów społecznościowych. Trzej studenci politechniki z Radżasthanu zostali zatrzymani po przechwyceniu ich internetowych rozmów z pakistańskimi mocodawcami. Chcieli uderzyć w miasteczku Puszkar, popularnym szczególnie wśród turystów z Izraela. Dwaj mieszkańcy stanu Maharasztra, którzy zamierzali walczyć o utworzenie kalifatu nad Gangesem, zostali zatrzymani przed podróżą do jednego z obozów szkoleniowych Al-Kaidy w Afganistanie. Nieco więcej szczęścia miał student Arib Madżid. W maju zeszłego roku z trzema kolegami poleciał na pielgrzymkę do Iraku i dołączył do bojowników Państwa Islamskiego. Kiedy został ranny w walkach, zadzwonił do ojca, a ten powiadomił indyjskie służby. Studenta sprowadzono do Mumbaju i aresztowano na lotnisku. Magnetyzm radykalnych grup z sąsiednich krajów i zamieszanie medialne wokół Państwa Islamskiego imponują młodym indyjskim muzułmanom. Coraz większym problemem stają się młodzi ludzie rekrutowani przez media społecznościowe i szkoleni przez internet, bo trudno ich wykrywać. Dużo niepokoju w Delhi wzbudziła też deklaracja szefa Al-Kaidy. Ajman al-Zawahiri zapowiedział utworzenie filii organizacji na subkontynencie indyjskim. Kraj nadal jest narażony na ataki terrorystów sponsorowanych przez Pakistan, takich jak Laszkar-e-Taiba, Hizbul Mudżahedin i Dżaisz-e-Mohammed. Ich sieci działają we wszystkich państwach regionu i mają indyjskich współpracowników, którzy mogą ułatwić dokonywanie zamachów w rodzinnym kraju. Jeden ze schwytanych terrorystów z Mumbaju przyznał, że planowano też wykorzystanie paralotni do zniszczenia instalacji nuklearnych na zachodnim wybrzeżu Indii. Radykalizacja muzułmanów Choć indyjscy muzułmanie, żyjący w ciągłym kontakcie z innymi kulturami, tradycyjnie byli stosunkowo liberalni, coraz częściej hołdują ekstremizmowi, który przywędrował z krajów Zatoki Perskiej. – Kiedy byłem chłopcem, fundamentaliści raczej się ukrywali. Dzisiaj dumnie budują meczety i instytucje promujące ich ideologię, a radykalizacja postępuje w całej Azji Południowej – mówi Sultan Szahin, były

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 18/2015, 2015

Kategorie: Świat