Honor, ropa i Islam

Honor, ropa i Islam

Na Kaukazie ginie każdego dnia 4-5 Rosjan i 10-15 Czeczenów Czeczeńscy terroryści, którzy uwięzili ponad 700 zakładników w moskiewskim teatrze, wyrządzili swojemu narodowi – o którego lepszy los rzekomo walczyli – prawdziwie niedźwiedzią przysługę. Jeszcze nie ucichły strzały wokół Dubrowki i nie dowieziono do szpitali wszystkich zatrutych gazem podczas ataku Specnazu ludzi, a już zaczęła się nowa ofensywa rosyjska w Czeczenii. W kolejnej fazie kaukaskiej wojny znowu śmierć zbiera obfite żniwo. Po obu stronach. W sobotę, 26 października, w starciu w rejonie miejscowości Nowogroznienskij zginęło trzech czeczeńskich separatystów. Kolumny rosyjskich czołgów zablokowały obozy uchodźców czeczeńskich w sąsiedniej Inguszetii. W ostatni wtorek października czeczeńscy rebelianci zestrzelili w okolicach Chankały pod Groznym śmigłowiec Mi-8, należący do rosyjskiego MSW. Zginęły cztery osoby. Był to, jak szybko przypomniała prasa, już szósty śmigłowiec strącony w tym roku w Czeczenii (w największej katastrofie, w połowie sierpnia w rejonie Chankały, Czeczeni zestrzelili ciężki helikopter transportowy Mi-26, zabijając 124 Rosjan). Pesymiści mówią, że konflikt musi toczyć się dalej. Choć rzadziej ostatnio przypominały o nim mass media, nie ma tygodnia, by nie doszło do wymiany strzałów, ataków dywersyjnych i pacyfikacji rejonów, które – według rosyjskiej armii – wspierają czeczeńskich dowódców polowych. Wojna cały czas zbiera swoje krwawe żniwo. Według opublikowanych na początku października przez „Komsomolską Prawdę” oficjalnych danych rządu w Moskwie, od początku tzw. drugiej operacji czeczeńskiej, tj. od jesieni 1999 roku, w Czeczenii zginęło 4450 żołnierzy rosyjskich sił federalnych, a ponad 12 tys. zostało rannych. Straty po stronie czeczeńskiej Moskwa szacuje na 14 tys. zabitych i prawie 30 tys. rannych. Codziennie ginie więc na Kaukazie 4-5 żołnierzy rosyjskich i od 10 do 15 Czeczenów. Nie licząc ludności cywilnej, która – jak informują organizacje humanitarne – cierpi z biedy (90% ludności nie ma pracy), a także na skutek represji ze strony przede wszystkim sił rosyjskich, ale także niektórych czeczeńskich jednostek partyzanckich. Wiele wskazuje na to, że wojna ta jeszcze potrwa. Dla znacznej części polityków czeczeńskich oraz praktycznie wszystkich tzw. komendantów polowych jest ona – jak oficjalnie głoszą – kontynuacją historycznego oporu kaukaskich górali przeciwko rosyjskiej kolonizacji. Jest w tym element prawdy. Rosjanie i mieszkający w tym rejonie muzułmanie (bo nie tylko sami Czeczeni), walczą ze sobą na północnym Kaukazie od ponad 200 lat. Po raz pierwszy carowie rosyjscy próbowali objąć swoim władaniem Kaukaz już w XVI w. W 1783 r. rozpoczęli regularną kampanię wojenną, mającą na celu podporządkowanie Moskwie kaukaskich plemion. W historii zapisało się zwłaszcza powstanie w latach 1825-1859, którym kierował legendarny przywódca Czeczenów, Szamil. Nie powiodła się także próba zbudowania republiki kaukaskiej po Rewolucji Październikowej – oddziały bolszewików szybko spacyfikowały buntownicze plemiona. W czasie II wojny światowej Stalin deportował praktycznie całą ludność Czeczenii do Kazachstanu (skąd powrócili w drugiej połowie lat 50.). Gdyby patrzeć przez pryzmat czeczeńskiego mitu wolności, kolejna próba wybicia się na niepodległość w latach 90., kiedy rozpadł się Związek Radziecki, wydawać musiałaby się zupełnie naturalna. Sęk w tym, że wiele w dziejach ostatnich 10 lat na Kaukazie znaków zapytania niewiele mających wspólnego wyłącznie z pragnieniem niezależności. Zajmowała się tą sprawą w drugiej połowie lat 90. specjalna komisja śledcza rosyjskiej Dumy. Rezultaty były zaskakujące. Okazało się m.in., że w 1992 roku, czyli długo po tym, jak Dżochar Dudajew ogłosił w 1990 roku secesję Czeczenii, naczelny dowódca wojsk WNP, marszałek Szaposznikow, rozkazał oddziałom rosyjskim wycofującym się z północnego Kaukazu, by zostawiały w Czeczenii połowę uzbrojenia, łącznie z ciężkimi czołgami, samolotami bojowymi i wyrzutniami rakiet taktycznych. Generałowie rosyjscy bronili Dudajewa przed politykami domagającymi się, by ukrócić rosnącą samodzielność Czeczenii. „Jeśli wierzyć zachodnim agencjom ds. zwalczania narkotyków nasi generałowie zawarli jeszcze w 1990 r. tajne porozumienie z Dudajewem, na mocy którego on dostał wolną rękę w Czeczenii, a w zamian armia szmuglowała bez przeszkód przez Grozny transporty haszyszu i opium z Afganistanu. Wojna wybuchła, kiedy czeczeńskie mafie zażądały większych opłat

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 44/2002

Kategorie: Świat