Biały Dom nie dla czarnego?

Biały Dom nie dla czarnego?

Czy Barack Obama może przegrać wybory z powodu rasizmu wyborców

Amerykańska kampania wyborcza wydaje się rozstrzygnięta. Kandydat Demokratów, Barack Obama, ma znaczną przewagę nad swym konkurentem z Partii Republikańskiej. Ale zwycięstwo ciemnoskórego polityka nie jest pewne.
Socjolog Eric Dyson podkreśla: „Obama miałby sukces w kieszeni, gdyby był biały… Ale wielu obywateli USA nigdy nie wybierze czarnego na prezydenta, niezależnie od tego, jak byłby przekonujący i inteligentny. Nie wszyscy są rasistami, ale wielu nastawionych jest sceptycznie, ma uprzedzenia”.
Jeszcze dobitniej przedstawił ten pogląd Fidel Castro. Zdaniem sędziwego kubańskiego przywódcy, miliony białych Amerykanów nigdy nie zaakceptują czarnego w Białym Domu, który nie przypadkiem nazywa się Biały.
„To prawdziwy cud, że kandydata Demokratów nie spotkał los [zamordowanych czarnoskórych liderów] Martina Luthera Kinga, Malcolma X i innych, którzy marzyli o równości i sprawiedliwości”, stwierdził były prezydent Kuby.
Obawy Castro dzieli wielu obywateli USA. Psychosocjolog Phillip Atiba Goff ze Stanford University, jeden z czołowych ekspertów od relacji między grupami etnicznymi, oświadczył: „Najbardziej martwię się o bezpieczeństwo Obamy. Codziennie rano sprawdzam w gazetach, czy jakiś szaleniec go nie zamordował”.
Komentatorzy przychylni kandydatowi Demokratów obawiają się, że w tegorocznych wyborach

zadziała efekt Bradleya.

Obywatele w sondażach zapewniają ankieterów, że w elekcji oddadzą głos na czarnoskórego polityka, zdają sobie bowiem sprawę, że ich rasistowskie przesądy i uprzedzenia nie są akceptowane w społeczeństwie. Kiedy jednak znajdą się sami w kabinie wyborczej, głosują zgodnie z przekonaniami, przeciwko czarnemu.
Efekt ten zawdzięcza nazwę Tomowi Bradleyowi, pierwszemu czarnoskóremu burmistrzowi Los Angeles. W 1982 r. demokrata Bradley kandydował na urząd gubernatora Kalifornii. Sondaże dawały mu 15-procentową przewagę nad konkurentem z Partii Republikańskiej. Wynik elekcji wydawał się przesądzony. Dziennik „San Francisco Chronicle” ogłosił już Bradleya nowym gubernatorem, lecz kiedy policzono głosy, okazało się, że burmistrz przegrał.
Fenomen ten wystąpił także w przypadku ciemnoskórych polityków, którzy wprawdzie odnieśli wyborczy sukces, ale o wiele mniejszą różnicą głosów, niż wynikało z sondaży – Harolda Washingtona w elekcji na burmistrza Chicago w 1983 r., Davida N. Dinkinsa w wyborach na burmistrza Nowego Jorku w 1989 r. oraz L. Douglasa Wildera, kandydata na gubernatora Wirginii w 1989 r. Ten ostatni zwyciężył przewagą zaledwie 0,1% głosów, dlatego niektórzy mówią także o efekcie Wildera.
Ze studium przeprowadzonego przez naukowców ze Stanford University, wynika, że efekt Bradleya może kosztować Obamę ok. 6% głosów, co postawi pod znakiem zapytania jego sukces w wyścigu do Białego Domu. Naukowcy ze Stanfordu przeprowadzali ankiety nie telefonicznie, lecz przez internet. Ludzie bardziej skłonni są są wyjawiać swe prawdziwe poglądy za pośrednictwem komputera niż w bezpośredniej rozmowie, dlatego sondaże ze Stanford, są wiarygodniejsze niż inne.

Bloki białych wyborców,

nieprzychylnie nastawionych do ciemnoskórego polityka, istnieją zwłaszcza w swing states, czyli w stanach, które w wyborach prezydenckich głosują raz na kandydata Republikanów, raz na Demokratów: Ohio, Wirginia, Pennsylwania, Karolina Północna i Missouri. Szacuje się, że 15% białych wyborców, przeważnie pracowników najemnych i farmerów, może zachować się zgodnie z efektem tym razem Obamy.
Stany Zjednoczone są innym krajem niż w burzliwych latach 60., kiedy Afroamerykanie desperacko walczyli o prawa obywatelskie, policja brutalnie rozpędzała demonstracje, władze stanów południowych zaś za pomocą aparatu administracyjnego uniemożliwiały znienawidzonym negrom udział w wyborach.
Prof. Gary Weaver z Waszyngtońskiego American University i dyrektor Instytutu Zarządzania Międzykulturowego wywodzi: „Niewielu Amerykanów przyznaje się do myślenia rasistowskiego, chyba że należą do neonazistów, których jest zaledwie kilka tysięcy, albo są członkami Ku-Klux-Klanu, mającego obecnie na Południu 1-2 tys. członków”. Podczas obecnej kampanii wyborczej przypadki otwartych wystąpień rasistowskich zdarzają się rzadko (np. w kampusie Uniwersytetu Stanu Oregon kukłę Obamy powieszono na drzewie).
Wielu białych przyznaje się jednak, że nie poprze Obamy w wyborach. 64-letnia Carrie Hunt z małego miasteczka Waverly w Pensylwanii, zamieszkanego przez białych farmerów i robotników fabrycznych, nie kryje przekonań: „Do diabła, nie zagłosuję na Obamę. Nie lubię go. Czarni myślą, że jesteśmy im coś winni”. Podobnego zdania jest 20-letni Brandon Allshouse. „W wyborach oddam głos na Johna McCaina, ponieważ jest chrześcijaninem. Słyszałem, że Obama jest muzułmaninem i zamierza złożyć przysięgę prezydencką na Koran”. Przekonywany przez reporterów, że to nieprawda, Brandon nie wierzył: „O tym słyszała przecież cała moja rodzina”.
Ale znacznie więcej Amerykanów głosi, że nie ma żadnych uprzedzeń wobec mniejszości etnicznych i bez wahania poprze w wyborach kandydata Demokratów. Zdaniem naukowców, nie jest do zgodne z prawdą. Poglądy czy uprzedzenia rasistowskie są uśpione, istnieją jednak w społeczeństwie, i to na znaczną skalę. Według sondaży, 20% białych mieszkańców USA uważa czarnych współobywateli za skłonnych do przemocy, 22% za wyniosłych, 29% za płaczliwych, 13% za leniwych i 11% za nieodpowiedzialnych. Pytani przez ankieterów o pozytywne cechy Afroamerykanów biali nie mają wiele do powiedzenia.
Socjolog Phillip Atiba Goff przeprowadził charakterystyczne eksperymenty. Wynika z nich, że czarni kandydaci do pracy są częściej odrzucani niż biali z podobnymi kwalifikacjami, i to zarówno przez białych, jak i czarnych szefów. W jednym z doświadczeń Goff i jego koledzy błyskawicznie pokazywali białym studentom zdjęcia białych i czarnych twarzy, a potem bardzo niewyraźne rysunki przedstawiające

głowy małp.

Studenci, którzy widzieli zdjęcia czarnych twarzy, znacznie szybciej rozpoznawali małpy na rysunkach, aczkolwiek nie wiedzieli, że wcześniej bardzo często porównywano Murzynów z małpami.
Studenci wysłuchiwali także słów odnoszących się do małp. Potem oglądali film wideo pokazujący, jak biali policjanci biją Afroamerykanina. Uczestnicy eksperymentu, potraktowani małpimi słowami, byli bardziej skłonni do usprawiedliwiania brutalnych stróżów prawa. Gdy jednak pokazano policjantów bijących białego, studenci zgodnie ich potępili. Świadczy to o tym, że wielu obywateli nadal podświadomie uważa Afroamerykanów za gorsze istoty.
Zdaniem niektórych komentatorów, podczas kampanii wyborczej konserwatyści wysyłają zakodowane informacje, aby rozbudzić te rasistowskie uprzedzenia. (Zakodowane informacje, czyli coded messages, Republikanie wysyłali podczas walk czarnoskórych obywateli o równouprawnienie w latach 60. ubiegłego wieku).
Na kubkach czy na koszulkach pojawiły się wizerunki Obamy w postaci małpy. John McCain wielokrotnie zapowiadał, że zdemaskuje „prawdziwego Obamę”. Jaki ma być ten prawdziwy Obama? Czy McCain odwołuje się do uśpionych, rasistowskich uprzedzeń?
W kampanii wyborczej ciemnoskóry kandydat na prezydenta rzadko odwołuje się do spraw rasowych (race – jak to mówią Amerykanie). Nie może tego robić, by nie utracić poparcia białych, bez którego nie zostanie najwyższym urzędnikiem kraju. Czy jednak wśród białych dojdzie do efektu Bradleya? Wielu komentatorów uważa, że tak się nie stanie. Podkreślają oni, że efekt ten nastąpił także na skutek błędnej metody przeprowadzania sondaży. W najnowszym studium doktor Daniel J. Hopkins z Harvardu przeanalizował

wyniki 133 elekcji,

przeprowadzonych między 1989 a 2006 r. i doszedł do konkluzji, że efekt Bradleya (minus 3% od wyników sondaży) występował tylko do 1996 r. Potem czarnoskórzy politycy zdobywali 3% głosów więcej, niż dawały im sondaże. Hopkins uważa, że do tego stanu rzeczy przyczynił się znaczny spadek przestępczości połączonej z użyciem przemocy po 1996 r., za którą obwiniano czarnych. To osłabiło rasistowskie nastroje.
Obecnie sytuacja przedstawia się inaczej niż w 1982 r. Ameryka jest wreszcie gotowa na czarnoskórego prezydenta. McCain stracił poparcie na skutek czynników, nad którymi nie ma kontroli. To powszechna niechęć do Republikanów wywołana nieudaną prezydenturą George’a W. Busha i nieszczęsną wojną w Iraku, a przede wszystkim globalnym kryzysem finansowym. Amerykanie boją się o swoją przyszłość i uważają McCaina za kandydata bogatych. Barack Obama cieszy się opinią polityka, który lepiej poradzi sobie z kryzysem. Gubernator Pensylwanii Ed Rendell powiedział swoim wyborcom: „Jeśli ktoś tonie w rzece, czyż przejmuje się kolorem ręki, która przynosi ratunek? Jasne, że się nie przejmuje. A w naszej gospodarce wielu tonie”.
23-letnia Michelle Cantrell z białego miasteczka Waverly zapowiada: „Obama wygląda jak obcy, jak terrorysta. Niektórzy moi przyjaciele uważają, że jest antychrystem. Ale i tak na niego zagłosuję. On zapewni nam pracę i opiekę zdrowotną”. Czy jednak rzeczywiście syn emigranta z Kenii zostanie pierwszym ciemnoskórym prezydentem USA? O tym zadecydują wyborcy 4 listopada. Socjolodzy obawiają się, że jeśli Obama niespodziewanie poniesie klęskę, Afroamerykanie doznają gorzkiego rozczarowania, które może nawet doprowadzić do groźnych zamieszek.

 

Wydanie: 2008, 44/2008

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy