”J-23 znowu nadaje…”

”J-23 znowu nadaje…”

Choć Linda nie będzie Klossem, to jednak Pasikowski wyreżyseruje kolejne odcinki “Stawki większej niż życie” “Nie z nami te numery, panie Pasikowski” – odgrażali się przed rokiem Zbigniew Safjan i Andrzej Szypulski na wieść o tym, że reżyser “Psów” zdecydował się nakręcić kolejne odcinki “Stawki większej niż życie”. Chodziło o prawa scenarzystów do postaci Klossa. Tymczasem prasa podała, że twórcy dogadali się i jesienią rusza produkcja filmu kinowego i dwunastu odcinków serialu telewizyjnego, których szkic obaj panowie scenarzyści mają już gotowy. Klossa nie zagra Bogusław Linda ani żaden z aktorów, którzy wcześniej współpracowali z Pasikowskim. Zdjęcia będą autorstwa Pawła Edelmana, wielokrotnego współpracownika Pasikowskiego, który teraz pracuje na planie “Pianisty” Romana Polańskiego. “Nie mamy pieniędzy na to, żeby nakręcić polskiego Jamesa Bonda, ze wszystkimi gadżetami i wybuchami – mówi Janusz Dorosiewicz, producent – nasz film będzie czymś pomiędzy przygodami Bonda i Indiany Jonesa, które dzieją się w prawdziwych realiach”. Przedsięwzięcie ma dobre rokowania. Kloss w 30 lat po swym debiucie trzyma się najlepiej ze wszystkich postaci, jakie wylansowała polska kultura XX wieku. W serialu reżyserowanym przez Janusza Morgensterna i Andrzeja Konica pełno było żenującej łataniny. Bronisław Pawlik jako łącznik z centralą ściśle z Klossem współpracuje, by w kolejnym odcinku w ogóle go nie poznawać. Ignacy Machowski (Standarterfuehrer Max Dibelius) najpierw zostaje skompromitowany przez Klossa jako rzekomy członek antyfaszystowskiego spisku, a w następnym odcinku spokojnie pełni swoją służbę. Leszek Herdegen raz gra potomka pruskich junkrów (porucznik Von Forman), a raz brytyjskiego oficera rezydującego w Londynie. Zdarzały się kiksy związane z modą. Ewa Wiśniewska paraduje w okupacyjnej Warszawie w minispódniczce, jaką zaprojektowała Mary Quant dopiero na fali bitelmanii w ćwierć wieku po wojnie. Wiele pań nosi w serialu chustki identyczne z tymi, które w latach 60. wylansowała Brigitte Bardot. A przecież serial miał sporo mocnych stron. Pomysły fabularne były wprawdzie ograne, ale nośne. Najczęściej Kloss penetrował okolice fabryki nowoczesnej broni, w której pracował wybitny profesor wraz z piękną córką lub asystentką. Kloss uwodził dziewczynę i jednocześnie wykradał plany. Było miejsce na pościg samochodowy, romans i intrygę sztabową. Scenarzyści w osobie agenta wcielonego w rolę porucznika Abwehry pokazali polskiego bojownika, który odnosi sukces dzięki przewadze intelektualnej. W 1969 roku, kiedy telewizja pokazała pierwszy odcinek serialu, widzowie znali tylko nieszczęśliwych i pognębionych przez wojnę bohaterów Andrzeja Wajdy albo niefrasobliwych głuptasów lansowanych przez Andrzeja Munka. Natomiast Kloss zdobywał przewagę, umiejętnie rozgrywając gabinetowe intrygi toczące się między gestapo i Abwehrą. Łatwo było je wyeksponować, ponieważ przez plan “Stawki” przewinęła się cała plejada sław ówczesnego polskiego aktorstwa. Władysław Hańcza w roli agenta-ziemianina, Ignacy Gogolewski jako hitlerowski renegat, nawet Zbigniew Zapasiewicz w roli amerykańskiego oficera zaprezentowali przed kamerą całe mistrzostwo ćwiczone co wieczór w warszawskich teatrach. Najlepiej zostali jednak zapamiętani malowniczy przeciwnicy Klossa z gestapo, którzy prezentowali się – jak Emil Karewicz czy Gustaw Lutkiewicz – z wyraźnie farsowym przerysowaniem. “Stawka” przygotowana była dla widza trochę bardziej inteligentnego niż odbiorcy jej największego ówczesnego konkurenta – “Czterech pancernych i psa”. Ten ostatni serial miał wyraźnego “ludowego” adresata. Chłopcy, pełni żołnierskiej krzepy, dużo się ruszają na świeżym powietrzu, w końcowych odcinkach niemal zupełnie opuszczają mało filmowy czołg, dużo jedzą, gadają, uganiają się za dziewczynami. Kiedy zbliżają się do Berlina, otacza ich już gromada przyfrontowych swawolników, którzy pełni dobrego humoru bawią się w wojenkę. W filmie rodowód polityczny Klossa został zarysowany wyjątkowo dyskretnie jak na zwyczaje propagandowe epoki późnego Gomułki. Serial pokazuje, że meldunki polskiego bohatera trafiają na biurko agentów NKWD, ale potem jest już mowa tylko o “ciotce Zuzannie”, która równie dobrze mogłaby rezydować w Londynie. Władze jednak doceniły wartość propagandową dziełka i jeszcze podczas pierwszej przymiarki telewizyjnej, kiedy “Klossa” na żywo nadawał “Teatr sensacji”, serial otrzymał Nagrodę Ministra Kultury

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2001, 2001

Kategorie: Kultura