Jedną z przyczyn tego, że kobiety po otrzymaniu 500+ odchodzą z rynku, jest jakość pracy i polska kultura organizacyjna AGNIESZKA Wilczur jest stary, w jego oczach nie ma życia. Stoi na środku drogi, która przecina na pół niewielkie, komunalne osiedle bliźniaków. Nie mogę znaleźć właściwego adresu. Mężczyzna, którego sylwetka zdradza lata fizycznej pracy, stoi na progu jednego z domów i przygląda mi się z zaciekawieniem. (…) Za chwilę przychodzi po mnie Gabrysia, młoda dziewczyna o czarnych, falujących włosach. Idziemy w milczeniu do niewielkiego, parterowego domu, gdzie Gabrysia mieszka z mamą, dwójką braci i partnerem mamy. Od progu wita mnie jej mama, Agnieszka, która proponuje coś do picia. Siadamy w niewielkiej kuchni. Zza kotary widać kawałek zlewu. Ścianę wokół niego obrasta grzyb. To pewnie przez wszechobecną wilgoć; dopiero w zeszłym roku wymienili okna. Wcześniejsze, drewniane, łatali kitem, ale zimą mróz i tak malował na nich paprocie szronu. To była pierwsza rzecz, jaką zrobili po dostaniu 500+. Potem zapisali Gabrysię na zajęcia mażoretek. Rozmawiamy przy ciepłej herbacie. Za nowym, plastikowym oknem pierwsze jesienne chłody, za ścianą – 20-metrowy pokój z piecem kaflowym. Poza nim i kuchnio-łazienką w mieszkaniu jest jeszcze sień. Bliźniak ma 31 m. Mieszkają tu w piątkę. Na głowę każdego, licząc łącznie z wiatrołapem i kuchnią, wychodzi po 6,2 m. To o metr kwadratowy więcej niż powierzchnia, jaką zajmuje zaparkowany daewoo matiz. I o metr mniej, niż wynosi norma dla więźnia w fińskiej czy duńskiej celi. Oraz o 3 m mniej niż minimalna powierzchnia, która przysługuje więźniom w Belgii. Przeciętna powierzchnia mieszkalna wynosi w Polsce ponad trzy razy więcej, ok. 27-28 m kw. na osobę. Rozmawiam z Agnieszką. Wszystkiemu przysłuchuje się Gabrysia, która nagle wstaje. Wychodzi za parawan, który przedziela kuchnię na część jadalną i łazienkową, po czym robi siku. Między mną a nią nie ma żadnej ściany; jedynie podwieszona pod sufitem kotara. Nie wiem, co myśli dorastająca dziewczyna, robiąc coś tak intymnego praktycznie w obecności nieznanego jej dorosłego mężczyzny. Nie mam śmiałości zapytać. Takich rodzin jak Agnieszki i Gabrysi jest tutaj kilkanaście. Osiedle bliźniaków stoi na obrzeżach miasta. (…) Niedawno na drodze dojazdowej miasto położyło asfalt. Wcześniej była tu droga gruntowa. Wiosną czasami nie dawało się wyjechać, bo topniejący śnieg tworzył błotne koleiny. Agnieszka mówi, że jej rodzina ubiega się o większe i wygodniejsze mieszkanie. Wynajem na wolnym rynku jest dla nich za drogi, o kredycie nawet nie mają co marzyć. Kiedy pytała w urzędzie miasta o Mieszkanie+, niewiele potrafili jej powiedzieć. Burmistrz podpisał list intencyjny, ale sprawa utknęła w martwym punkcie. Od pracownicy Urzędu Miasta w Hajnówce dowiedziałem się, że o Mieszkaniu+ wiadomo niewiele – ale lokale na pewno będą droższe niż komunalne. A to właśnie w komunałce mieszka rodzina Agnieszki. Powiedziano mi również, że aby otrzymać mieszkanie komunalne, dochód w rodzinie nie może przekraczać 1030 zł na głowę, a do tego na członka rodziny musi obecnie przypadać mniej niż 5 m kw. powierzchni pokoju. Do tego nikomu z ubiegających się o taki lokal nie może przysługiwać tytuł prawny do budynku lub innego mieszkania. Rodzina Agnieszki spełnia wszystkie kryteria. Na większe mieszkanie komunalne czekają od dwóch lat. W urzędzie słyszę, że średni czas oczekiwania na lokal to pięć lat. Wszystkich mieszkań komunalnych jest w Hajnówce nieco ponad 1,5 tys. Co roku spływa ok. 80-90 podań o przydział lokalu. W 2018 r. przydzielono 21 mieszkań, rok wcześniej – 24. Na moje pytanie, ile rocznie oddaje się do użytku nowych mieszkań komunalnych, urzędniczka odpowiada, że w 2018 r. przybyło ich sześć. • Agnieszka nie musi iść do pracy. Dziesięć miesięcy temu urodziła dziecko i poszła na macierzyński. Zamierza spędzić z nim trochę czasu. Dwa, może trzy lata. Dzięki 500+ ma trochę spokoju. Do narodzin Maćka, najmłodszego syna, Agnieszka pracowała w markecie sieci Arhelan. Była tam dwa lata. (…) Na stronie przedsiębiorstwa można znaleźć link do organizacji „Fundacja Arhelan – społecznie odpowiedzialni” założonej przez właścicieli sieci. Jak można przeczytać, „fundacja aktywnie wpisuje się w życie lokalnej społeczności. Organizuje zbiórki










