Przebudzenie

Przebudzenie

Zasłabła na przystanku. Nikt jej nie pomógł. Przegrała po 14 miesiącach walki. Jej przyjaciele próbują wyrwać nas ze znieczulicy Pomysł na spektakl przyszedł w nocy. – Obudziłem się i doszedłem do wniosku, że teatr musi zareagować, musi być barometrem społecznym w naszym mieście i nie tylko, bo znieczulica jest w całej Polsce. W chrześcijańskim kraju mijamy obojętnie osobę, która leży na chodniku, z góry zakładając, że to narkoman albo pijak. Bo po co mieć kłopoty? Uznałem, że musimy napisać przypowieść kierowaną do młodego pokolenia, do dzieci. Chciałbym, aby ci młodzi widzowie po powrocie ze spektaklu do domu zapytali rodziców o tę chorobę, o znieczulicę – mówi Jan Tomaszewicz, dyrektor Teatru im. Juliusza. Osterwy w Gorzowie. – Marta była związana z naszym teatrem, bawiła się formami teatralnymi, była wolontariuszką. I to ona najboleśniej odczuła tę chorobę – kiedy przyjechała karetka, było już za późno. Walkę o zdrowie i życie Marty opisaliśmy rok temu (nr 31 z 3 sierpnia 2008 r., „Bo ktoś się bał?”). Przypomnijmy: 2 marca 2008 r. młoda gorzowianka zasłabła na przystanku tramwajowym. Mimo że stało się to w centrum prawie 130-tysięcznego miasta, nikt nie udzielił 19-latce pierwszej pomocy. Kiedy przyjechało pogotowie, niedotlenienie zrobiło już swoje. Rodzina i przyjaciele Marty zaczęli walkę o jej życie. Profesjonalna strona internetowa, zbiórki pieniędzy, koncerty, akcje promujące pierwszą pomoc – wszystko po to, by dziewczyna mogła przejść rehabilitację w dobrych ośrodkach. Odwiedziliśmy Martę w klinice w Bydgoszczy, pokazaliśmy czytelnikom „Przeglądu”, jak przebiegają postępy w ćwiczeniach. Rodzina, przyjaciele, znajomi – wszyscy byli dobrej myśli. W tym roku dziewczyna była już w Gorzowie, w miejscowym szpitalu. – Było świetnie. Córka do końca była wszystkiego świadoma – wspomina Edyta Piekarz. Jednak pod koniec stycznia zachorowała na grypę. Pojawiły się powikłania. – Sądzę, że traciła wolę walki z infekcją – mówi matka. Rankiem, 22 maja, jej serce przestało bić. Kilka dni później tłumy przyjaciół, znajomych, osób bliskich i całkiem obcych żegnały Martę na cmentarzu. Biała trumna, białe kwiaty. To nie jest miasto dla wrażliwych ludzi? Zadanie napisania tekstu i wyreżyserowania spektaklu otrzymali kierownik literacki Iwona Kusiak oraz aktor Cezary Żołyński. Wybrali bajkę. – Jest formą na tyle pojemną, uniwersalną, że można ją pokazać ludziom w różnym wieku – i dzieciom, i dorosłym. Bajka jest alegorią, nie musimy mówić wprost, możemy posłużyć się metaforą, symbolem i pokazać pewne rzeczy nie jako dokument, nie jako fakty, ale symbolicznie przedstawić dane zachowanie – mówi Iwona Kusiak. Cezary Żołyński dodaje: – Gdybyśmy chcieli opowiedzieć dosłownie historię Marty, przesłanie nie przeniosłoby się przez rampę w teatrze. To swego rodzaju przypowieść. Łatwiej nauczyć najmłodszych i poruszyć pewne tematy wśród dzieci. Poza tym na bajki wraz z dziećmi do teatru przychodzą też rodzice – w ten sposób możemy również trafić do dorosłych. Dla Cezarego Żołyńskiego nie było to łatwe zadanie. Choćby dlatego, że Marta i jego syn byli parą. Poza tym cała trójka pasjonowała się „Gwiezdnymi wojnami”. – Kiedy pojawił się pomysł spektaklu, nie bardzo go czułem, bo przecież znałem Martę. Szybko jednak zrozumiałem, że w ten sposób mamy szansę uratować inną osobę. No i to się Marcie należało. A przy tym pokonałem też wcześniejszą niemoc. Jeśli ktoś złamie sobie nogę, można znaleźć lekarza, który ją doskonale złoży. Kiedy ktoś jest w śpiączce, trudno mu pomóc. Musi się coś stać w organizmie. Tu mogłem jedynie organizować jakieś akcje, zbierać na rehabilitację – opowiada. W dwa tygodnie przygotowali spektakl „Przebudzenie”. Opowiada on historię królewny i jej przyjaciela misia, który ma oderwane ucho. Królewna szuka pomocy, ale wszędzie zderza się z obojętnością. – Wybraliśmy trzy powody, dla których nie chcemy pomagać innym: brak czasu, strach przed obcym, nieznajomym lub wytłumaczenie, że ktoś inny za nas pomoże. To zrzucanie odpowiedzialności na kogoś innego albo na okoliczności. Trzeba pokazać to w sposób zrozumiały dla młodego widza – stąd smok, bo jest inny, żaba, bo jest brzydka. Z kolei król czy królowa mówią: „Boję się”, „Nie mam

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 28/2009

Kategorie: Reportaż