Bo wszystko tu jest stare…

Bo wszystko tu jest stare…

Trzydziestolatkowie wracają do domów swoich dziadków. Kupują mieszkania w stuletnich kamienicach. W domach z historią i duszą, w starych murach, w których trwa… wieczny remont Katarzyna i Daniel de Latour, 30-latkowie, sprzedali dom w Milanówku i zamieszkali w stuletniej kamienicy w tym mieście. – Wybraliśmy tę kamienicę, bo wszystko tu jest stare. Stare drzwi, stare klamki, stare okna… I jesteśmy jedynymi chyba mieszkańcami, którzy postanowili tu zamieszkać właśnie dlatego, że wszystko jest tu stare. Sąsiadka była w szoku, kiedy poprosiłam ją, by oddała mi mosiężny szyld, który chciała wyrzucić, mosiężną klamkę czy stare okna, które wymieniała na plastikowe. Stała na klatce i dziwiła się: „Ale jak to…”. Ludzie, którzy tu kiedyś mieszkali, przychodzą zobaczyć to miejsce i opowiadają swoje historie. – Kiedyś przyszedł taki pan, który opowiadał nam, jak w czasie wojny pod werandą naszej kamienicy nadawał sygnały z tajnej radiostacji. Był żołnierzem AK. Ten dom ma niesamowitą historię… Poznajemy ją właśnie przez ludzi, którzy tu przychodzą i wspominają – mówi Daniel de Latour. Kamienica jest z 1905 r., ma ponad 100 lat. Jak w większości milanowskich willi i kamienic ludzie dostawali tu przydział kwaterunkowy. – To byli często przypadkowi mieszkańcy, bardzo często biedni. Rujnowali te domy. U nas na przykład w jednym z mieszkań ktoś palił ognisko. Na środku pokoju jest wypalona taka duża dziura. Mieszkali tu alkoholicy, ludzie z marginesu – opowiada Katarzyna. W mieszkaniu de Latourów jest dużo staroci i czuć szczególny klimat. Uroku dodają olbrzymie, wysokie okna. – Sąsiedzi dziwią się, że nie chcemy zmieniać tych okien… Ale one są fantastyczne – mówi Katarzyna. – Cały świat widać przez te okna – dodaje Daniel. Na przedwojennym letnisku Paweł Cabanowski, który mieszka w domu zbudowanym przez swojego pradziadka w latach 20. w Faszczycach Starych między Grodziskiem Mazowieckim a Błoniem wymienił stare okna, ale zachował ich dawny wygląd. – Z podziałem na sześć szybek – mówi. Ten przedwojenny dom został postawiony jako dom letniskowy. – Rodzice mojej mamy mieszkali w Warszawie, przy Górczewskiej. Tam dziadek pracował, natomiast tu było ich letnisko. Tu mieli sad, tu przyjeżdżali latem wypoczywać. Gdy wybuchła wojna, dziadek natychmiast przeniósł tu swoją żonę i córkę. W tym domu spędziły całą wojnę. Dom wygląda niezwykle. Nie jest to wiejska chata ani dwór szlachecki. – Jest to dom z drewna, który stawiali cieśle z Gór Świętokrzyskich. Przywiózł ich mój pradziadek. Przywieźli ze sobą najlepsze drewno. Dom został zbudowany w takim stylu architektonicznym jak dawne domy w Górach Świętokrzyskich – opowiada Paweł Cabanowski. – Zawsze lubiłem ten dom. Przyjeżdżałem tu jako dziecko. Mieszkał w nim wtedy mój wujek. Jak byłem mały, wchodziłem na strych i znikałem tam, dopóki mnie stamtąd nie wyciągano za uszy. Było tam mnóstwo skarbów. Teraz na tym strychu Paweł Cabanowski ma swoją pracownię malarską. Dlaczego porzucił rodzinny Grodzisk dla starego domu na wsi? – Postanowiłem w tym domu zamieszkać, jak skończyłem studia. Wiedziałem, że jeśli tego nie zrobię, to za pięć lat tego domu nie będzie – mówi. Budynek wymagał remontu. Trzeba było zrobić m.in. łazienkę. Potem Cabanowscy doprowadzili tu media, później telefon. Dom zachował jednak swój przedwojenny klimat. Stare są schody, dwuskrzydłowe drzwi wszystkie z mosiężnymi klamkami. Jest też trochę przedwojennych mebli. Wzrok przykuwa stary kredens. – Ten kredens zawsze tutaj stał. Tak samo jak zegar. Są też rzeczy z okresu międzywojennego, które przywiozłem z domu moich rodziców, np. przedwojenna leżanka. No i oczywiście sporo przedmiotów, które zostały po moich przodkach, lub rzeczy, które zostawił tu ktoś, kto tu bywał – mówi właściciel domu. – Ciągle znajduję jakieś skarby. Za belką pod dachem znalazłem taśmy z pociskami do karabinu maszynowego. Sześć kul zachowało się w świetnym stanie, w środku jest proch. Ostatnio natrafiłem na listy z 1940 i z 1941 r. – dramatycznie opisana historia matki, której syn został zabity w obozie koncentracyjnym. Kiedyś znalazłem też dwie skrzynki po amunicji z czasów II wojny, jedną po granatach, drugą po pociskach przeciwlotniczych. Wśród masy kartek, podczas robienia porządków, znalazłem też oryginalne

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2007, 2007

Kategorie: Reportaż