Jak Polka szła do wojska

Jak Polka szła do wojska

Kobiety kusi mundur, bezpieczna pensja i przekonanie, że w armii docenią ich pracowitość Beata Tobiasz jest już na III roku elektroniki Wojskowej Akademii Technicznej, więc może już prezentować dyskretny makijaż. Kapitan Dariusz Kwiatkowski wyjaśnia, że nie ma regulaminu dla kobiet. Z tego oficjalnego można do nich dopasować tylko informację, że włosy nie powinny leżeć na kołnierzyku. – A poza tym – dodaje kapitan Kwiatkowski – wolno mieć małe kolczyki, jeden pierścionek lub obrączkę. No i ten lekki makijaż, który Beata doprowadziła do perfekcji. Porządny fluid, mróz nie zmienia cery. Idealne rzęsy i białe, prawie przezroczyste kolczyki. Platynowa blondynka, włosy świetnie upięte, tak że nawet beret wydaje się być najstosowniejszym dodatkiem. Jest pewna siebie, rozległy teren Akademii to już od dawna jej miejsce na ziemi. – Nie spieszy mi się do męża, do dzieci – tak Agnieszka Sochan, studentka I roku Wydziału Uzbrojenia i Lotnictwa tłumaczy swoją decyzję studiowania w WAT. – Byłam już na drugim roku handlu zagranicznego, kiedy się zastanowiłam, co ja tutaj robię i spróbowałam dostać się do Akademii. Właśnie na wydział, który ma uzbrojenie w nazwie. Żeby pójść na całość. Studentki olsztyńskiej szkoły chorążych mówią o „pociągu do munduru i powołaniu”. Ich entuzjazmu nie osłabił egzaminacyjny bieg na czas. Choć było okropnie. Agnieszka Sochan największą radość przeżyła, gdy przebiegła 10 km (półtora w masce przeciwgazowej) w wyznaczonym czasie poniżej jednej godziny. – Płakałam ze szczęścia – zapewnia. – Zaraz zadzwoniłam do mamy, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Kiedyś te 10 kilometrów było dla mnie czymś kompletnie abstrakcyjnym. Wyobrażałam sobie, jak w połowie dyszę i rzężę. A tu proszę. Kapitan Elżbieta Łuczak, lekarz, trzy specjalizacje, znakomity angielski i studia menedżerskie, poszła do wojska, bo tradycja rodzinna nakazywała, by iść w ślady rodziców. W domu mówiono o splendorze. Piękne słowo, więc się nie wahała. W `92 skończyła medycynę i zdecydowała się na wojsko. Podporucznik Elżbietę Siebielec wojskowe przeznaczenie dopadło w pociągu. Do przedziału zajrzał znajomy, żołnierz zawodowy. Zdziwił się, dlaczego po prawie nie chce iść do sądu garnizonowego. Elżbieta to zdziwienie przekazała swojemu promotorowi na poznańskiej uczelni, profesorowi Ratajczakowi. – Nadajesz się – powiedział, a ona mu uwierzyła. Była pierwszą kobietą, która trafiła do Sądu Garnizonowego. Będzie sędzią. Beata, Agnieszka i dwie Elżbiety – różne pokolenia kobiet w wojsku. Te trochę starsze trafiły do armii po cywilnych studiach, te młodsze są studentkami wojskowych uczelni. Kobiety w armii są pewne swojej wiedzy, mniej stabilizacji. Bardziej zainteresowane finansami, niż molestowaniem seksualnym. Tabu męskiej władzy Trzy lata temu zaczęto przyjmować kobiety do szkół wojskowych. Ledwo naukę rozpoczęło 230 słuchaczek a już w tym roku wstrzymano nabór do większości akademii i szkół oficerskich. W 2001 naukę rozpoczęło zaledwie 36 kobiet – m.in. w warszawskiej Wojskowej Akademii Technicznej, dęblińskiej Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych. Ledwo się zaczęło, a już się kończy? Ale tak naprawdę problemy rozpoczną się, kiedy do służby przyjdą pierwsze absolwentki szkół oficerskich o specjalnościach dowódczych. Będzie ich niewiele, bo rekrutację wstrzymano, a ich sytuacja okaże się dodatkowo trudna – naruszą tabu męskiej władzy. Minister obrony, Jerzy Szmajdziński, twierdzi, że sprawą się zajmie, gdy kobiety zaczną „atakować” dowódcze stanowiska. – Rozmawiamy z przełożonymi, przygotowujemy grunt – zapewnia komandor Bożena Szubińska z Rady ds. Kobiet, a brzmi to tak, jakby armię trzeba było nastawić na wylądowanie gości z obcej planety. Bo wiadomo, że armia dzieli się na dwa obozy. Jeden, olbrzymi, który ignoruje kobiety w dwuszeregu, drugi, mniejszy, który chce się przynajmniej przystosować. Podobny podział jest w społeczeństwie, przynajmniej tym korzystającym z Internetu. Gdy pojawiła się tam informacja o „armii na wysokich obcasach”, niewiele osób mówiło „kobiety do woja”, czy „są lepszymi żołnierzami od mężczyzn”. Większość, dość wulgarnie, przypominała, gdzie jest ich miejsce. Pewnie niewielu podpisałoby się pod słowami Piłsudskiego wygłoszonymi do młodzieży wileńskiej w 1921 r.: „Uważam, że należy przeprowadzić pociągnięcie kobiet do służby wojskowej. Nie jest to demokratyczne, aby kobiety nie służyły w wojsku”. – Zostaliśmy członkiem NATO, to i kobiety chcemy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 50/2001

Kategorie: Reportaż