Jak się robi miejską rewolucję – rozmowa z Tomaszem Leśniakiem

Jak się robi miejską rewolucję – rozmowa z Tomaszem Leśniakiem

W konflikcie wokół igrzysk chodziło o to, ile mieszkańcy mają w swoim mieście głosu i jak się ich traktuje Tomasz Leśniak – socjolog, koordynator inicjatywy Kraków Przeciw Igrzyskom Dokończ takie zdanie: „Bo igrzyska to metoda na…”. – Zgodnie z logiką władz Krakowa można je zakończyć dowolnym słowem, bo igrzyska mają być metodą na wszystkie bolączki miasta. W Krakowie stały się przede wszystkim metodą na zmobilizowanie mieszkańców do zaangażowania w politykę miejską. Ja mówiłbym o małej miejskiej rewolucji. Doprowadzenie do referendum i odrzucenie mocno promowanego przez lokalną Platformę Obywatelską projektu igrzysk większością 70% głosów wydawało się niewyobrażalne. A zaczęło się od – tak mówią – niepozornego doktoranta i kilku osób skupionych w inicjatywie Kraków Przeciw Igrzyskom. Czego potrzeba, by zrobić lokalną rewolucję? – Naszym atutem były entuzjazm i zaangażowanie ludzi, którzy tworzą Kraków Przeciw Igrzyskom, oraz fakt, że igrzyska budzą kontrowersje. I to niezależnie od podziałów politycznych. Trzon organizacyjny KPI to ludzie wywodzący się ze środowisk lewicowych, ale udało nam się zyskać poparcie również wśród osób identyfikujących się z prawicą. Pewnie czasem inaczej interpretowaliśmy zagrożenia związane z igrzyskami, ale wszyscy byliśmy przekonani, że ich organizacja nie jest dobrym pomysłem. Dzięki

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2014, 23/2014

Kategorie: Kraj