Jazydki to bojowniczki

Jazydki to bojowniczki

Moja walka o prawa kobiet rozpoczęła się w chwili narodzin – w wielu krajach bycie dziewczynką jest wielkim wyzwaniem Golshifteh Farahani – aktorka irańska Czuje się pani równie dobrze w wielkich produkcjach amerykańskich w stylu „Piratów z Karaibów”, jak i w filmach autorskich typu „Paterson” Jima Jarmuscha, w lekkich komediach i w teatrze. Skąd taka różnorodność? – Sama zadaję sobie czasami to pytanie. Powiedzmy, że wszystko wydaje mi się możliwe i że uwielbiam podejmować nowe wyzwania. Jedynym kryterium jest jakość projektów oraz to, czy wnoszą coś znaczącego w moje życie. Oczywiście są aktorzy, którzy wybrali określoną drogę i konsekwentnie nią podążają – czuję się im bliska, ale w moim przypadku chodzi bardziej o wierność sobie. Lubię eksperymentować – role są dla mnie rodzajem testu, za pomocą którego sprawdzam, do czego jestem zdolna, a do czego nie. Miała pani być pianistką, nawet została pani przyjęta do słynnego konserwatorium w Wiedniu. Ale powiedziała pani „nie”. – Zaczęłam grać na pianinie w wieku pięciu lat. Rodzice byli zachwyceni, widzieli we mnie przyszłą gwiazdę filharmonii. Jako nastolatka odmówiłam jednak wyjazdu do wiedeńskiego konserwatorium; kiedy miałam 14 lat, pojawiło się w moim życiu kino. Po pierwszej roli

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 09/2019, 2019

Kategorie: Kultura