Muzyka niech łagodzi obyczaje

Muzyka niech łagodzi obyczaje

Dyrygent powinien być także dobrym dyplomatą, ale nie jest to jego główne zadanie Andrzej Boreyko – dyrektor artystyczny Filharmonii Narodowej Na pierwszej konferencji prasowej wspomniał pan, że to orkiestra zabiegała, by powierzyć panu kierowanie najważniejszą instytucją muzyczną kraju. Czy jednak nie zbiegły się tu również powody dyplomatyczne? Wobec złych stosunków między Polską a Rosją wygodnie mieć chyba w sercu stolicy takiego polsko-rosyjskiego ambasadora kultury. – Muszę przyznać, że zaskoczył mnie pan tym pytaniem. W istocie orkiestra chciała stałej współpracy, ale myślę, że raczej z powodów merytorycznych niż dyplomatycznych, o których pan wspomina. Dyrygent powinien być oczywiście także dobrym dyplomatą, ale nie jest to chyba jego główne zadanie. Znamy się z muzykami FN od dawna i zawsze dobrze nam się razem pracowało. Po raz pierwszy zadyrygowałem Orkiestrą FN na zaproszenie dyrektora Antoniego Wita, w roku bodaj 2004. Także kolejny dyrektor Filharmonii Narodowej, Jacek Kaspszyk, kilka razy mnie zapraszał. Spotykaliśmy się więc dość regularnie. Za każdym razem przyjeżdżałem do Warszawy z dużymi oczekiwaniami i nigdy nie byłem zawiedziony. Bardzo dobrze wspominam naszą współpracę. Moja kariera międzynarodowa w tym czasie się rozwinęła, otrzymywałem coraz więcej zaproszeń, w tym od najlepszych orkiestr świata, i starałem się jeździć wszędzie tam, gdzie publiczność chciała mnie słuchać i oglądać. Ale kiedy przyszli do mnie przedstawiciele Orkiestry FN, uznałem, że może nadszedł ten moment w mojej karierze, kiedy warto się skoncentrować na stałej współpracy z jedną znakomitą orkiestrą, zamiast latać po całym świecie, dyrygując gościnnie zespołami, które jednak kształtuje artystycznie ktoś inny. Tak doszło do tego szczególnego, być może nawet najistotniejszego jak dotąd punktu w moim życiu dyrygenta, z którego jestem bardzo zadowolony. Filharmonia Narodowa jest nie tylko jedną z najważniejszych instytucji muzycznych w Polsce, ale także jedną z najlepszych w Europie. Bycie jej dyrektorem artystycznym to duże wyzwanie i wielka przyjemność. Choć moje serce zawsze pozostanie podzielone między Polskę i Rosję, dziś bije ono unisono z zegarem na Zamku Królewskim w Warszawie. Znał pan już polskie orkiestry z wcześniejszej pracy. – Moją pierwszą orkiestrą w Polsce była Filharmonia Poznańska. Przyjechałem do tego miasta (w którym kiedyś spędziłem pierwsze lata życia) w roku 1991, po wygraniu międzynarodowego konkursu na stanowisko dyrektora artystycznego FP. Przywiozłem ze sobą żonę i nowo narodzoną córkę. Wtedy, na początku lat 90., z Rosji wyjechało wiele tysięcy ludzi, to był taki mały exodus. Mnóstwo moich znajomych właśnie wtedy pozostawiło kraj ojców, ale ja miałem wrażenie, że nie tyle uciekam, ile wracam do korzeni. Dlatego nie czułem się i nie byłem emigrantem. Chciałem mieć możliwość dzielenia się tym, co umiałem, z ludźmi na całym świecie. W Rosji w tamtym czasie było to prawie niemożliwe. Polska, kraj moich przodków, bardzo mi pomogła zrealizować to marzenie. Nigdy o tym nie zapominam. Filharmonia to nie agora Jednak od podziału na Polskę i Rosję nie uciekniemy. Czy nie jest tak, że w programie koncertowym na sezon 2019/2020 znajduje się sporo muzyki rosyjskiej, przyjedzie też wielu wykonawców, dyrygentów i solistów rosyjskich? Tymczasem znakomita śpiewaczka Olga Pasiecznik, która ma serce podzielone między Polskę a Ukrainę, ogłasza publicznie, że nie będzie wykonywać muzyki rosyjskiej, dopóki nie zakończy się agresja wobec jej pierwszej ojczyzny. Jak pan skomentuje taką postawę? – Przede wszystkim nie mogę się zgodzić z tym, że repertuar mojego pierwszego sezonu jest niewyważony. Chociaż nie jestem w pełni jego autorem, bo pewna część solistów, dyrygentów i utworów była już naszkicowana wcześniej, uważam, że w porównaniu z poprzednimi sezonami nie ma w nim dominacji muzyki i artystów rosyjskich. Starałem się i będę się starał w przyszłości budować repertuar, stosując zasadę różnorodności. Co do stanowiska Olgi Pasiecznik, z którą przyjaźnimy się od 25 lat i razem wykonywaliśmy wiele utworów, w tym rosyjskich, to przede wszystkim chciałbym podkreślić, że podejmując taką decyzję, miała do tego prawo i powody. Nie we wszystkim mogę do końca zgodzić się z jej argumentami, ale szanuję i respektuję jej postanowienie. Prowadziliśmy niejedną długą rozmowę na ten temat. Muszę powiedzieć, że nie wiem, jak postąpiłbym na jej miejscu, będąc Ukraińcem. Być może podobnie, bo decyzja

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 47/2019

Kategorie: Kultura