Jedno ciało, cztery nogi

Jedno ciało, cztery nogi

Polscy milongueros mówią o tangu krótko: to trzy minuty miłości. I przyznają, że od tego tańca można się uzależnić Uzależnili się od tanga: studenci, księgowa, kosmetyczka, kobiety na wychowawczym, pracowniczki korporacji, emerytowany profesor medycyny, dziennikarz, filmowiec, gracz na giełdzie, były bokser, farmaceuta, żołnierz zawodowy. Co tydzień przychodzą do warszawskiego klubu tanga Złota Milonga na milongi i praktiki. Nie uświadczysz tu dresów, bejsboli, szybkich dziewczyn i konkretnych facetów, czyli takich, którzy w tańcu szukają partnerów na jedną noc. Bo jak mówi założyciel Złotej Milongi Jakub Korczewski, tacy prędzej pójdą na salsę. Salsa to seks, tango to zmysłowość i erotyzm. Między jednym i drugim jest jednak różnica. Romans na jeden taniec Czwartek, godzina 21. Ludzie zjedli już kolację. Obejrzeli „Wiadomości” – a tam rozgrywki polityczne, korupcja, terroryzm, wypadki drogowe, kondensacja ludzkich nieszczęść. Sprawdzili, co słychać w ulubionym serialu – a tam papierowe problemy. Wyprowadzili psy na spacer. Wyszykowali dzieci do szkoły na piątek. Zrobili bilans tygodnia. Zaplanowali weekend. Pada deszcz ze śniegiem. Zero stopni, przenikliwy wiatr. Komu chciałoby się wychodzić z domu? A co dopiero myśleć o milondze? Drogę do klubu oświetlają plastikowe lampiony. Czerwone sukno na schodach upstrzone śniegiem. Schodzą się milongueros. W futrach, puchowych kurtkach, kaszmirowych biznesmundurkach, adidasach, kozaczkach. Mają ze sobą worki z butami do tanga jak dzieci w podstawówce z juniorkami. Na stolikach ustawionych wokół parkietu palą się świeczki. Jarzą się szkarłatem poduszki serca na sofach. Na parkiecie 10 par. Jedna szczególnie zwraca uwagę. Ona – śliczna szatynka, kręcone włosy do ramion, smukła talia, kształtne łydki. On – blondyn, bystre oczy drapieżnika, umięśnione ramiona, ruchliwe biodra. Tańczą przytuleni. Policzek do policzka, czoło do czoła. Ona obejmuje go ramieniem. Delikatnie, szczupłymi palcami głaszcze to czułe miejsce z tyłu głowy. On w ekstazie, ściągnięte usta, uniesione brwi. Na pewno są bardzo zakochani. Nie są parą? Aż trudno w to uwierzyć. Mają romans, który trwa tyle, ile taneczny utwór – trzy minuty. Prawdziwy mężczyzna, prawdziwa kobieta – Popatrz na nich. Tu dobrze widać, czym jest tango – komentuje Jakub. – To jedno ciało, cztery nogi. Chyba nie ma bardziej zmysłowego tańca. Partner i partnerka są bardzo blisko. On czuje bicie jej serca. Czuje jej nastrój, emocje. Prowadzi ją, a ona w tańcu mu się poddaje. Czasami zamyka oczy, jak przy miłosnym pocałunku. Wszystko jest jasno określone. On jest prawdziwym mężczyzną, ona prawdziwą kobietą. Przez te trzy minuty uwodzą siebie. To prawdziwy flirt. Chociaż bezpieczny, bo nikt tu nie może przekroczyć granicy tego, co w tańcu dozwolone. Więc kiedy załka bandoneon, zabrzmi gitara raz pieszczotliwie, miękko, raz chropowato, na parkiecie odbywa się spektakl. Każda para ma własną historię jednego tańca, która nigdy się już nie powtórzy. Nie ma dwóch takich samych tańców, nawet jeśli zatańczymy do tej samej melodii, z tym samym partnerem. Najlepiej jest wtedy, kiedy oboje wsłuchają się w siebie. Spadają z twarzy wszystkie maski. Biznesmen już nie jest twardogłowym facetem bez skrupułów, a tańcząca z nim księgowa nie jest bezbarwnym elementem korporacyjnych puzzli. Na te trzy minuty ona jest najbardziej pożądaną kobietą na świecie, a on najbardziej uwodzicielskim zdobywcą. Dlatego – ostrzegają nauczyciele tańca na tangowych forach – żeby bezpiecznie tańczyć tango, trzeba być dojrzałym emocjonalnie. Zdawać sobie sprawę z tego, że jest taniec i jest życie. Trzeba umieć do tego życia wrócić. Chętnie przypominają historię sprzed roku. 18-latka zatańczyła tango z 70-letnim mężczyzną. Skończył się taniec. Otworzyła oczy. – On mnie tak cudownie prowadził – powiedziała – że, kurczę, teraz mogłabym za niego wyjść za mąż. Agustin Egurrola, nauczyciel tańca, choreograf, sędzia zawodów tańca towarzyskiego, twierdzi, że prawdziwych tancerzy tanga poznaje się nie po tym, że potrafią wykonać skomplikowaną i efektowną choreografię, ale po tym, czy są w stanie zatańczyć z nieznajomą kobietą. Ten, który umie tańczyć tango, musi być nie tylko perfekcjonistą, ale również facetem z krwi i kości, potrafiącym wsłuchać się w ciało partnerki i jej potrzeby. – Dlatego prawdziwy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2011, 2011

Kategorie: Kraj