Jest sprzęt – i co dalej?

Jest sprzęt – i co dalej?

Kilka komputerów w szkole nie oznacza, że jest ona cyfrowa Pamiętam podniecenie, jakie zapanowało w mojej podstawówce, gdy się dowiedzieliśmy, że szkoła wzbogaci się o salę do informatyki. W czasach, kiedy najnowocześniejszym urządzeniem w budynku był kineskopowy telewizor zamknięty na klucz w bibliotece, to było coś. Na lekcjach informatyki przekwalifikowana nauczycielka techniki uczyła nas, że tekst najpierw się wprowadza, a dopiero potem formatuje. Mieliśmy sprawdzian z MS Painta. Serio. Od tamtego czasu przybyły następne dwie sale do informatyki, a w tej pierwszej wymieniono wyposażenie. Czyli sprzęt jest. Pozostaje to samo pytanie, które muszą sobie zadać również zwolennicy rozdawania uczniom laptopów albo tabletów: co dalej? Uwolnić komputery Światowy Dzień Społeczeństwa Informacyjnego stanowił doskonałą okazję do zastanowienia się nad odpowiedzią. Obchodzony 17 maja, jest od 2005 r. następcą Światowego Dnia Telekomunikacji. Na całym świecie odbywają się wówczas spotkania i prezentacje poświęcone nowym technologiom. W naszym kraju organizuje go Polskie Towarzystwo Informatyczne, które przygotowało bogaty program imprez tematycznych. Żaden uczestnik konferencji zorganizowanej z okazji Dnia Społeczeństwa Informacyjnego nie miał wątpliwości, że usprzętowienie to dopiero pierwszy etap cyfryzacji szkoły. Bo czym komputery zamknięte w salach od informatyki różnią się od telewizora trzymanego pod kluczem w bibliotece? Goszczący na konferencji Orlando Ayala, wiceprezes Microsoftu ds. rynków rozwijających się, zwrócił uwagę, że na rozwoju nauki w ciągu ostatnich 500 lat najmniej skorzystała sama edukacja. Dalej opieramy się na przekazie ustnym, pisemnym, ołówkach i zeszytach. Bombardowanemu cyfrową rzeczywistością dziecku analogowa, tradycyjna szkoła jawi się jako nudny skansen. Dlatego komputery muszą zostać wplecione w proces edukacyjny, tak aby stały się jego integralną częścią. Żeby sprostać temu zadaniu, potrzebne są atrakcyjne treści edukacyjne, które wykorzystają możliwości kosztownego sprzętu – ale należy też zorganizować zdalny dostęp do materiałów edukacyjnych, do czego służy chmura. Szkoła online Chmura (z angielskiego cloud, od terminu cloud computing) to takie rozwiązanie, w którym zasoby umieszczone na centralnym serwerze (lub serwerach) są dostępne zdalnie z innych komputerów, zdalnie też odbywa się ich obróbka. Cyfrowa szkoła to nie tylko placówka, w której stoją komputery. To przede wszystkim miejsce istniejące równolegle w dwóch światach – realnym i wirtualnym. Do tego drugiego dostęp powinien być możliwy z każdego miejsca o każdej porze. Takie rozwiązania już dzisiaj są stosowane na małą skalę w polskiej edukacji. Na Opolszczyźnie nie czekano na program cyfrowej szkoły, tylko stworzono własny – „Opolska eSzkoła”. Uczniowie mają dostęp do materiałów edukacyjnych z dowolnego miejsca, o ile jest ono podłączone do internetu. Każdy ma swój profil – jak na portalu społecznościowym. W cyfrowym dzienniku postępy w nauce mogą sprawdzać i dzieci, i rodzice. Uczniowie mogą sami się organizować w wirtualnych klasach tematycznych. E-szkoła w opolskim wydaniu służy nie tylko uczniom i nauczycielom, lecz także administracji placówki. Przez system można np. wysyłać do nauczycieli esemesy informujące o zastępstwach. Sercem systemu jest centralna serwerownia, do której podłączone są wszystkie szkoły uczestniczące w programie, a jest ich około stu. Wyposażenie każdej kosztowało pół miliona złotych. Część z nich zgłosiły do programu organy prowadzące, czyli gminy i powiaty. Część jednak sama zgromadziła potrzebne środki, po czym zwróciła się do organów prowadzących tylko z prośbą o podpis pod aplikacją. Wśród dyrektorów panuje więc przeświadczenie, że inwestycja się opłaca. Prowadzenie takiego programu to gigantyczne przedsięwzięcie logistyczne, w które jednak warto się zaangażować. Lesław Tomczak, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Doskonalenia Informatycznego i Politechnicznego, mówił na konferencji, że widok przedszkolaków (a do „Opolskiej eSzkoły” należą dwa przedszkola) wyczyniających cuda na tablicy interaktywnej jest wyjątkowy. Zaznaczył też, że tego rodzaju program stawia przed twórcami nietypowe wyzwania: dzieciom trzeba wytłumaczyć, że szkolny komputer nie służy do Facebooka, a infokioski, po jednym w każdej szkole biorącej udział w programie, należy odpowiednio zabezpieczyć. Kilka tygodni po instalacji uczniowie znaleźli sposób, żeby kombinacją trzech klawiszy zablokować w nich klawiaturę. Ma się ruszać i grać W szóstej klasie zainwestowałem w program do nauki fizyki. Mieścił się na dwóch dyskietkach, a wyglądał, nawet jak na owe czasy, nędznie. Najgorsze było to, że nie wnosił niczego nowego – był po prostu cyfrową wersją

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 21/2012

Kategorie: Nauka