Kaczyński pokochał Listkiewicza, więc go zamknie

Kaczyński pokochał Listkiewicza, więc go zamknie

Jarosław Kaczyński jest do bólu elastyczny. U niego wszystko jest względne. Dla władzy może pokochać nawet kiboli, których obiecał zamknąć w sądach 24-godzinnych. Jeszcze niedawno Michał Listkiewicz, prezes PZPN, był dla premiera wyłącznie ojcem chrzestnym piłkarskiej mafii. A jak śmierć zajrzała Kaczyńskiemu w oczy, to i Listkiewicz okazał się wystarczająco dobry, by umizgiwać się do kibiców. Trafił z tym zresztą jak kulą w płot. Nasi ledwo zremisowali. Kaczyński potwierdził, że bracia dla piłkarzy są Jonaszami, za którymi ciągnie się pech. Gdziekolwiek pojadą, to naszym nie idzie. Trzeba będzie koniecznie znaleźć winnego. A to zły znak dla Listkiewicza. Kaczmarka też premier kochał, a jak skończył? Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 38/2007

Kategorie: Przebłyski