W tureckich więzieniach przebywa około stu dziennikarzy. To ewenement na skalę światową Ostatnie tygodnie miały być dla tureckiego świata mediów przełomowe. Ale ciągnące się od lat procesy, w których oskarża się dziennikarzy o spisek przeciwko władzy, zamiast przynieść demokratyczne rozstrzygnięcia, jedynie spotęgowały konflikt. Premier Recep Tayyip Erdog˘an po raz kolejny udowodnił, że nie spełnia obietnic i dławi wolność słowa, trzymając dziennikarzy w więzieniach. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że Turcja oprócz tego, że jest 17. gospodarką świata i uważa się za najbardziej demokratyczny kraj arabski, ma problem z cenzurą. Dodajmy, że problem właściwy państwom totalitarnym, bo rządzący bezwzględnie represjonują tych, którzy odważą się ich krytykować. Obecnie w tureckich więzieniach przebywa niemal stu dziennikarzy. To ewenement na skalę światową. Według najnowszego raportu Reporterów bez Granic (Reporters Without Borders), badającego wolność słowa, na 179 miejsc Ankara zajmuje 148. Przedstawiciele świata mediów mają więcej swobody w Pakistanie, w Jordanii czy w Maroku niż w kraju od lat zabiegającym o członkostwo w Unii Europejskiej. Witamy w teatrze Wydarzenia, o których mowa, to wspólny proces dziennikarzy Nadima S¸enera i Ahmeta S¸lka oskarżonych o działalność terrorystyczną, a także skazanie Yasina Hayala, zleceniodawcy morderstwa innego dziennikarza, Hranta Dinka. Ale po kolei. Nadim S¸ener i Ahmet S¸lk to gwiazdy tureckiego świata mediów, świetni dziennikarze śledczy, którzy nieraz poruszali kwestię niejasnych powiązań polityków, sędziów i generałów z przestępczością. Patrzyli władzy na ręce, piętnując zaniedbania i niedopatrzenia. Do czasu, gdy oddział antyterrorystyczny wkroczył do ich mieszkań i odstawił ich do więzienia jako groźnych przestępców. Na proces czekali od marca zeszłego roku, choć to i tak nieźle, bo inni czekają latami. Oficjalnie zatrzymanie dziennikarzy nie ma nic wspólnego z ich działalnością zawodową, zostali bowiem oskarżeni o przynależność do ultranacjonalistycznej organizacji Ergenekon, która ma na koncie zamachy bombowe na przedstawicieli tureckiego establishmentu. Obydwaj nie przyznają się do winy, twierdząc, że dowody sfabrykowano. Podobną linię obrony przyjęło 12 innych dziennikarzy, którzy w tym samym czasie zasiedli na ławie oskarżonych. Proces uznano za farsę, o czym świadczy gest S¸enera jeszcze przed rozprawą. Wchodząc na salę sądową, ukłonił się wymownie, mówiąc: „Witamy w teatrze”. Oskarżonym nie jest jednak do śmiechu, bo jeśli sąd uzna ich za winnych, mogą dostać nawet 15 lat. Werdykt jeszcze nie zapadł, ale do dziś pobrzmiewa echo procesu Ozana Klllnça, skazanego w 2010 r. na 21 lat więzienia za wydawanie kurdyjskiej gazety uznanej za separatystyczną. Zaledwie kilka dni po rozprawie S¸enera i S¸lka zakończył się inny proces, dotyczący głośnego morderstwa Hranta Dinka w styczniu 2007 r. 52-letni wówczas Dink, dziennikarz turecko-ormiańskiego tygodnika „Agos”, został trzykrotnie postrzelony w głowę, kiedy wchodził do siedziby redakcji w Stambule. Jego przewinieniem było to, że nie bał się pisać prawdy o ludobójstwie dokonanym przez Turków na Ormianach na początku XX w. (zdaniem historyków mogło wówczas zginąć nawet 1,5 mln osób). Problem w tym, że według Turków to nie było ludobójstwo, a każdy, kto używa tego słowa, działa na szkodę interesu narodowego. Pięć lat temu śmierć Dinka była światowym skandalem. Na pogrzeb dziennikarza przyszło prawie 100 tys. ludzi, dla których był bohaterem w walce o pojednanie turecko-ormiańskie. Potem jednak robiono wszystko, by sprawę wyciszyć (opisywał ją m.in. Nadim S¸ener). W zeszłym roku na 22 lata więzienia skazano Ogüna Samasta, który pociągnął za spust, zleceniodawcą zabójstwa był zaś Yasin Hayal – 18 stycznia br. usłyszał wyrok dożywocia. Z punktu widzenia sądu na tym sprawa się kończy. Rodzina i przyjaciele są przeciwnego zdania. Nie mogą zrozumieć, dlaczego w tym samym czasie sędzia uniewinnił 19 innych oskarżonych. Poza tym zwolennicy Dinka zarzucają władzom ukrywanie istotnych dowodów mających świadczyć o tym, że oprócz skazanego Hayala za zabójstwem stali urzędnicy państwowi wysokiego szczebla. Dzień po ogłoszeniu wyroku, w piątą rocznicę zabójstwa dziennikarza, prawie 10 tys. osób protestowało na ulicach Stambułu. Wolność słowa według Erdogana Zdaniem premiera Erdog˘ana dziennikarze siedzący w więzieniu są mordercami policjantów i sprawcami molestowania seksualnego. Politycy robią wszystko, by ich zdyskredytować w oczach rodaków i całego świata. A robią to za pomocą narzędzi prawnych.
Tagi:
Kamil Nadolski