To najgorsza susza w stanie od 80 lat Gdy ponad 40 lat temu Brytyjczycy Albert Hammond i Mike Hazlewood pisali wileki przebój „It never rains in Southern California” (W południowej Kalifornii nigdy nie pada), nikt nie przypuszczał, że okaże się proroczy. Kalifornię, i to nie tylko południową, czwarty rok z rzędu nęka najgorsza od 80 lat susza. Według informacji U.S. Drought Monitor z 2 kwietnia tego roku, na ponad 40% obszaru Kalifornii panuje czwarty, najwyższy stopień suszy, a na kolejnych 25% – trzeci. Na terenach objętych suszą mieszka 37 mln osób – ponad 95% ludności stanu. Innymi słowy, susza nie dotknęła 2% obszaru stanu i 1,8 mln mieszkańców. W tak dramatycznej sytuacji władze stanowe zdecydowały się na bezprecedensowe działania: 1 kwietnia gubernator Kalifornii Edmund „Jerry” Brown po raz pierwszy w historii ogłosił na terenie całego stanu obowiązkową redukcję o 25% zużycia wody przez miasta. W tym celu 4,65 tys. km kw. publicznych trawników, wymagających intensywnego podlewania, ma być zastąpionych roślinnością dobrze znoszącą suszę. Planuje się wprowadzenie systemu zniżek, które umożliwią mieszkańcom wymianę urządzeń domowych na oszczędniejsze. Nakazane ma być ograniczenie zużycia wody przez kampusy uniwersyteckie, cmentarze, pola golfowe (w Kalifornii jest ich prawie 1,2 tys.) i inne duże tereny zielone, a także używania wody pitnej do podlewania przydomowych ogródków. Rozporządzenie gubernatora nie tylko wprowadza następne obostrzenia, ale i nakazuje bardziej stanowcze egzekwowanie przepisów już obowiązujących. Działania Browna uzupełniają te podjęte w połowie marca przez State Water Board (Stanową Radę ds. Wody), która dodała nowe ograniczenia w zużyciu wody pitnej do już istniejących, wprowadzonych po to, by zmniejszyć zużycie wody o 20%. Obecnie zakazane jest m.in. mycie chodników i podjazdów, nadmierne podlewanie roślinności na zewnątrz, mycie samochodów przy użyciu szlauchów bez specjalnych dysz. Działać mogą wyłącznie fontanny pracujące w systemie zamkniętym. Restauratorzy muszą zrezygnować ze zwyczaju podawania gościom wody bez pytania i robić to dopiero na ich prośbę. Rada nałożyła poza tym drakońskie kary na łamiących prawo właścicieli nieruchomości (grzywny do 500 dol. za każdy dzień) i dostawców wody (do 10 tys. dol. dziennie). A ludzie i tak nagminnie nie stosują się do zaleceń oszczędzania wody. Deszczowa piosenka Aż 30% zasobów wody pitnej w słonecznej Kalifornii zależy od pokrywy śnieżnej w górach Sierra Nevada. Pod koniec marca jej wielkość wynosiła zaledwie 5% średniej wieloletniej. Gubernator Brown, chcąc unaocznić Kalifornijczykom powagę problemu, podpisał rozporządzenie nakazujące ograniczenie zużycia wody, stojąc w miejscu, w którym w końcu marca powinno leżeć ok. 1,5 m śniegu. Teraz była tam tylko sucha, spękana ziemia. Za zmniejszanie się grubości pokrywy śnieżnej w górach Sierra Nevada, czy raczej jej zniknięcie, odpowiada temperatura powietrza, która utrzymuje się na poziomie o kilka stopni wyższym niż średnia wieloletnia dla danego tygodnia. Przyczyną suszy jest jednak nie tylko względnie wysoka temperatura, ale i zatrważająco niski poziom opadów, który na znacznej części terytorium stanu wynosił w marcu w najlepszym wypadku 10% średniej wieloletniej. Zgodnie z oceną U.S. Drought Monitor, niezależnie od tego, ile spadłoby deszczu w Kalifornii czy śniegu w górach Sierra Nevada, w najbliższej perspektywie nie poprawiłoby to za bardzo sytuacji. W historii Kalifornii zdarzały się już wieloletnie ostre susze, więc zdaniem komentatorów obecne warunki nie są niczym szczególnym. Klimat okresowo zmienia się na cieplejszy i suchszy i po jakimś czasie wszystko wróci do stanu rzeczy uważanego za normę. Nie ma powodów do paniki, wystarczy poczekać. Podtekstem takich wypowiedzi jest podważanie wpływu człowieka na globalne ocieplenie. Tymczasem coraz więcej dowodów wskazuje na to, że chociaż przyczyny suszy są naturalne, globalne ocieplenie spowodowane działalnością człowieka wpływa na podniesienie się temperatury powietrza, a tym samym potęguje suszę – przyspieszając parowanie, skracając okres zalegania śniegu i ograniczając obszar, na którym on się utrzymuje, do wyższych partii gór. Naukowcy przewidują, że Kalifornijczycy mogą w przyszłości się spodziewać podwojenia, a nawet potrojenia liczby dni w roku z temperaturą powyżej 35 st. C, a także spadku o 60-90% średniej liczby dni w roku z temperaturą poniżej zera.
Tagi:
Jan Misiuna