Kłamie pan, panie Pistorius

Kłamie pan,  panie Pistorius

Za kulisami procesu Oscara Pistoriusa

9 kwietnia, podczas 19. posiedzenia sądu, Gerrie Nel rozpoczął długo oczekiwane przesłuchanie Pistoriusa. Południowoafrykańska prasa określiła to wydarzenie mianem pojedynku Pit Bulla z Blade Runnerem. Johannesburska gazeta „Star” wiedziała już, jaki będzie wynik starcia: „Nel rozszarpie Oscara”, głosił nagłówek w porannym wydaniu. (…)
Prokurator uważał, że oprócz wymuszenia przyznania się do winy najlepszym sposobem na doprowadzenie do wyroku skazującego za morderstwo będzie wykazanie, że Pistorius, jedyny żyjący świadek tamtych zajść, kłamie. Jego strategia będzie polegała na czepianiu się każdego najdrobniejszego szczegółu podawanego przez Pistoriusa, na wytrącaniu sportowca z równowagi i uwikłaniu go w sieć sprzeczności, które doprowadzą go do zguby. Prokurator postawił sobie za cel przekonać sędzię Masipę, że jedynym rozsądnym wnioskiem, jaki może wysnuć z prezentowanych dowodów, jest to, iż między oskarżonym a jego ofiarą doszło do kłótni, po której kobieta z krzykiem uciekła do łazienki, gdzie Pistorius umyślnie ją zastrzelił.
Nel przystąpił do ataku.
– Zabił pan Reevę Steenkamp, panie Pistorius. Strzelił pan do niej i ją zabił. Czy to prawda?
– Popełniłem błąd – odpowiedział sportowiec – straszliwy błąd.
– Popełnił pan błąd? Zabił pan człowieka, tak to się nazywa! Nadal jest pan jednym z najbardziej rozpoznawalnych ludzi na świecie… wzorem do naśladowania zarówno dla niepełnosprawnych, jak i pełnosprawnych sportowców. Zanim zabił pan Reevę, podziwiano pana, a teraz, kiedy ma pan obowiązek powiedzieć prawdę, nie powie jej pan?
– Mam obowiązek wobec siebie i Reevy, aby mówić prawdę – odparł Pistorius, a głos zaczął mu się załamywać.
– Zabił ją pan! Strzelił pan do niej i ją zabił! Proszę wziąć za to odpowiedzialność!
– Zrobiłem to, Wysoki Sądzie.
– Proszę to powiedzieć! Proszę powiedzieć: „Tak, strzeliłem do Reevy Steenkamp i zabiłem ją”!
– Tak, Wysoki Sądzie… – wyjęczał Pistorius.

JUŻ PO PIERWSZEJ MINUCIE krzyżowego ognia pytań Pistorius wydawał się zdruzgotany.
Nel, któremu udało się na samym wstępie zdezorientować przeciwnika, oznajmił, że zaprezentuje mu teraz fragment nagrania zrealizowanego przez brytyjski kanał Sky News. Materiał filmowy wyświetlony na dużym ekranie przedstawiał Pistoriusa na strzelnicy celującego z pistoletu do arbuza. Sportowiec pociągnął za spust, po czym następowało zbliżenie arbuza rozbryzgującego się w zderzeniu z pociskiem.
– Wie pan, że to samo stało się z głową Reevy, panie Pistorius? Eksplodowała – oznajmił Nel. Prokurator urwał, pozwalając, aby obraz dobrze zapadł wszystkim w pamięć, po czym dodał: – Teraz pokażę panu ten sam efekt spowodowany pociskiem, który trafił ją w głowę.
Obraz, który dzień wcześniej został wyświetlony przypadkowo, znów pojawił się na ekranie, ale tym razem nie zniknął. Twarz Reevy była odwrócona bokiem, jasne włosy splątane i zlepione krwią, skóra żółto-sina, a czubek czoła pochlapany tkanką mózgową i odłamkami kości. (…)
– Proszę, niech pan spojrzy, panie Pistorius – warknął Nel. – Wiem, że pan nie chce, ponieważ nie chce pan wziąć odpowiedzialności, ale najwyższy czas, aby pan to zobaczył. Proszę wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, panie Pistorius.
– Biorę odpowiedzialność, Wysoki Sądzie – stwierdził Pistorius ze wzrokiem utkwionym nie w Nela, ale w sędzię, jak gdyby się bał, co może się zdarzyć, jeśli spojrzy oskarżycielowi w twarz. – Ale nie będę patrzył na zdjęcie, które jest dla mnie udręką. (…)
Prokurator nie zamierzał ustąpić.
– Spojrzy pan na zdjęcie?
Tym razem Pistorius nie zdołał wykrztusić odpowiedzi i zaszlochał. Sędzia Masipa poleciła usunąć zdjęcie, Nel zaś okazał w końcu trochę miłosierdzia, prosząc o przerwę, zanim Roux [obrońca – przyp. red.] zdążył wstać i wystąpić z tą samą prośbą. – Daję świadkowi czas na znalezienie pociechy – oznajmił szyderczo. – Jest zrozpaczony.

TA PIERWSZA WYMIANA pytań i odpowiedzi nadała ton kolejnym pięciu posiedzeniom sądu, podczas których prokurator nieustępliwie prowadził przesłuchanie. Później Nel nie wykazał się tak dużą napastliwością jak w pierwszym dniu, ale zwykle w swoim podejściu do oskarżonego był wojowniczy lub co najmniej bezpośredni. Ukuł kilka wyrażeń, które co chwilę powtarzał, wbijając je do głów wszystkim zebranym.
„Jest pan kłamliwym człowiekiem, panie Pistorius”. „Pana wersja nie ma sensu”. „Kłamie pan, panie Pistorius”. „Nigdy nie bierze pan odpowiedzialności, prawda, panie Pistorius?”. „Zawsze chodzi o pana, prawda, panie Pistorius? Zawsze chodzi tylko o Oscara”. (…)
Sportowiec nie zawsze podczas przesłuchań Nela wpadał w rozpacz. Przez większość czasu wysławiał się jasno i zachowywał spokój, jednak prokurator zastawiał na niego kolejne pułapki.
– Nie zamierzałem zabić Reevy ani nikogo innego – oznajmił Pistorius. – Nie zamierzałem nikogo zastrzelić. To był wypadek. Wystrzeliłem ze strachu. Nie chciałem nikogo zastrzelić. Nie zamierzałem nikogo zabić.
– Pan po prostu nie bierze odpowiedzialności za swoje czyny, panie Pistorius! W końcu nie zrobił pan nic złego, zgadza się?
– To nieprawda, Wysoki Sądzie – odparł sportowiec. – Biorę odpowiedzialność za to, co się stało, ale to był wypadek. Nie miałem czasu zastanowić się nad tym, co robię. Wystrzeliłem, zanim zdążyłem pomyśleć.
Nel reagował niedowierzaniem na każdą powtarzającą się wzmiankę o „wypadku”. Wydawał się niemal czerpać radość z nierównej walki i kołysał się na stopach jeszcze energiczniej.
– Co określa pan mianem „wypadku”, panie Pistorius? Czy pana pistolet wypalił przypadkowo, czy nie?
– Kiedy strzelałem, myślałem, że ktoś wychodzi z toalety, żeby mnie zaatakować, Wysoki Sądzie – odpowiedział. – Nie wiem, co sugeruje pan Nel, pytając mnie, czy to było przypadkowo, czy nieprzypadkowo… Broń była gotowa do wystrzału. Palec trzymałem na spuście… Nie miałem czasu pomyśleć, co się dzieje… Sądziłem, że ktoś wychodzi… Łatwo mi teraz wracać pamięcią do tamtego dnia i zastanawiać się, co zrobiłbym albo co mógłbym zrobić, gdybym miał mnóstwo czasu, ale wtedy nie miałem czasu. (…) Mogę powiedzieć tyle, że kiedy usłyszałem hałas w toalecie, zanim zdążyłem pomyśleć, ze strachu oddałem cztery strzały. Gdy dotarło do mnie, co się dzieje, przestałem strzelać. Byłem w szoku…

W TYM MOMENCIE Pistorius znów zaniósł się szlochem. (…) Nel nie zamierzał odpuścić Pistoriusowi. (…) Na zakończenie pewnej szczególnie ostrej wymiany zdań podsumował swój stosunek do świadka słowami, w których celowo pobrzmiewała groźba:
– Nie pozbędzie się mnie pan tak łatwo, panie Pistorius. (…)
Na czym polega linia obrony Pistoriusa?
– Moja linia obrony, Wysoki Sądzie, polega na tym, że usłyszałem hałas, nie miałem czasu się zastanowić i wystrzeliłem z pistoletu ze strachu – tłumaczył.
Prokurator powiedział, że w tym jednym zdaniu mieszczą się dwa sprzeczne argumenty: oskarżony przyznaje, że działał w obronie własnej, a jednocześnie twierdzi, iż zareagował zupełnie instynktownie.
– Jak to właściwie było? – drążył Nel. Przypomniał Pistoriusowi, że odpowiadając niedawno na pytania Barry’ego Roux, oświadczył: „Zanim się spostrzegłem, cztery razy strzeliłem w drzwi”. Czy to znaczyło, chciał wiedzieć prokurator, że oskarżony „nie strzelił w drzwi celowo?”.
– Nie, Wysoki Sądzie, nie zrobiłem tego celowo.
Nel, nie potrafiąc ukryć znaczącego uśmiechu, urwał, po czym omiótł spojrzeniem salę rozpraw, jak gdyby chciał się upewnić, czy wszyscy zebrani podzielają jego konsternację.
– „Nie zamierzałem pociągnąć za spust”. Czy tak pan powiedział? – spytał Nel.
– Zgadza się.
– Nie chciał pan strzelić do włamywaczy?
– Zgadza się… Usłyszałem hałas i wypaliłem z pistoletu. Wzrok przenosiłem z okna na drzwi toalety. To był wypadek.
Nel wydawał się niemal radosny.
– Cóż, niestety, panie Pistorius, będę zmuszony pokazać coś panu. Odniosę się do rozprawy dotyczącej zwolnienia za kaucją… Powiedział pan wówczas: „Czułem się jak w potrzasku, drzwi do toalety były zamknięte na klucz, miałem ograniczoną zdolność poruszania się na kikutach. Strzeliłem w drzwi toalety”. Dlaczego wtedy powiedział pan, że strzelił w drzwi, a dzisiaj mówi, że tego nie zrobił?
– To chyba oczywiste, Wysoki Sądzie, że strzeliłem w drzwi. Nie zaprzeczam, że strzeliłem w drzwi toalety, Wysoki Sądzie. Strzeliłem w nie. Zrobiłem to.
– Nie wywinie się pan z tego, panie Pistorius. Spytałem, czy umyślnie strzelił pan w drzwi, pan zaprzeczył, następnie przeczytałem pańskie oświadczenie przedstawione podczas rozprawy dotyczącej zwolnienia za kaucją, a wtedy zmienił pan swoją wersję. Dlaczego?
– Nigdy nie mówiłem, że nie strzeliłem w drzwi.
– Ale powiedział pan, że strzelił pan w drzwi, ponieważ to „oczywiste”.
– Nie. Ponieważ taka jest prawda.
Pistorius usiłował stawić czoła Nelowi. Próbował wdać się z nim w pojedynek słowny, ale to była domena prokuratora, nie jego. I co chwilę oskarżyciel wywodził go w pole. (…)

NIEZALEŻNIE OD TEGO, czy Pistorius rzeczywiście był zdezorientowany zręcznymi manewrami Nela mającymi na celu wyprowadzić oskarżonego z równowagi, czy może był zmęczony, o czym kilka razy wspominał, co do jednego większość osób zebranych na sali rozpraw nie miała wątpliwości: sportowiec za dużo mówił z myślą o sobie, zbyt często wdawał się w spory, wnosił niepytany zbyt wiele informacji. Z pewnością właśnie tego zdania był Roux.
Adwokat ostrzegł Pistoriusa, aby nie próbował ograć Nela i ograniczył się jedynie do krótkich odpowiedzi lub też, jeśli zachodziła taka potrzeba, mówił po prostu: „nie wiem” lub „nie pamiętam”. Jednak, ku swojej irytacji, Roux się przekonał, że próżność i duch rywalizacji brały górę nad jego klientem. (…)
Jeszcze przed rozpoczęciem procesu Roux musiał rozstrzygnąć decydującą kwestię: czy powoływać Pistoriusa na świadka, czy też nie. Gdyby zdecydował się tak zrobić, z pewnością łączyłoby się to z samooskarżeniem, ponieważ sportowiec musiałby się przyznać do oddania śmiertelnych strzałów. Jednak gdyby adwokat nie powołał Pistoriusa, również byłoby to obciążające dla jego klienta, gdyż świadczyłoby o niewierze Roux w to, iż sportowiec jest w stanie podtrzymać główne założenie linii obrony – twierdzenie, że wziął Reevę Steenkamp za włamywacza. Adwokat wybrał rozwiązanie, które wydawało mu się mniejszym złem.
Podczas trzeciego, czwartego i piątego dnia krzyżowego ognia pytań ze strony prokuratora Roux niejednokrotnie będzie miał okazję do podawania swojej decyzji w wątpliwość.
Z pewnością zauważył, że sytuacja Pistoriusa się nie poprawiła, gdy Nel zaczął dopytywać o wydarzenia mające miejsce tuż przed zastrzeleniem modelki, drążąc kwestię wentylatorów, które sportowiec miał przynieść z balkonu. Kiedy Pistorius powiedział Nelowi, iż był tak zaaferowany tym zadaniem, że nie zauważył, jak Reeva wstała z łóżka i poszła do łazienki, Nel odparował:
– Niech się pan bardziej postara, panie Pistorius. To nie działa. Pańska wersja jest tak mało prawdopodobna, że nikt nigdy nie uzna jej za sensowną.
Prokurator szedł dalej tym torem. Wiedział, że przyniesie mu to korzyść. Od samego początku, kiedy rozeszła się wiadomość o zastrzeleniu Reevy i o tym, że Pistorius myślał, iż ktoś się włamał do jego domu, w umysłach wielu ludzi zrodziło się pytanie: jak sportowiec mógł nie zauważyć, że jego partnerka wyszła do łazienki?
Nel dopytywał, czy nie usłyszał, jak wstawała z łóżka.
– Nie. Wentylatory dmuchały mi prosto w twarz – odpowiedział Pistorius.
Nel nie potrafił się powstrzymać przed roześmianiem się w głos.
(…) Nel zainicjował dyskusję, w którą oskarżony wciągnął się z niekorzyścią dla siebie. Dotyczyła ona miejsca, gdzie leżały kołdra i para dżinsów, które zdaniem sportowca funkcjonariusze przełożyli po przybyciu do jego domu. Według niego, obydwie rzeczy w czasie zajść leżały gdzieś indziej w sypialni. Nel chciał wiedzieć, dlaczego policja miałaby je przenieść. Pistorius nie miał na to odpowiedzi, ale upierał się, że tak właśnie się stało. Przez swój upór stracił o wiele więcej, niż zyskał. Twierdzenie, iż dokładnie pamięta, w jakim położeniu znajdowały się wspomniane rzeczy, nie przyniosło mu nic dobrego, ponieważ – jak wytknął mu Nel – dowodziło, że zachował tamtej nocy znacznie większą przytomność umysłu, niż chciał przyznać, a tym samym zaprzeczał swoim wcześniejszym twierdzeniom, jakoby działał w stanie zamroczenia strachem. Po raz kolejny, narzekał Roux, Pistorius chcąc przechytrzyć prokuratora, przechytrzał samego siebie. (…)

WIELU LUDZI śledzących całą sprawę zastanawiało się, dlaczego, skoro w pomieszczeniu panowały nieprzeniknione ciemności, Reeva Steenkamp nie włączyła światła, idąc do łazienki. Nel również chciał się tego dowiedzieć. Wyjaśnienie, które podał Pistorius, tym razem wydawało się przekonujące, a na dodatek pomagało rozstrzygnąć kolejną problematyczną kwestię – dlaczego zabrała ze sobą do łazienki telefon komórkowy.
Sportowiec stwierdził, że prawdopodobnie Reeva użyła wyświetlacza w telefonie jako latarki. Wiele osób tak robiło. Nie byłoby w tym nic dziwnego.
W tym miejscu, jak się okazało, Nel zastawił pułapkę. – Czekałem, aż pan to powie! – zawołał. – Sam pan siebie pogrąża, panie Pistorius. Skoro panowały nieprzeniknione ciemności, światło telefonu zostałoby zarejestrowane przez widzenie obwodowe. Dostrzegłby je pan kątem oka!
Jednak sportowiec zdawał się mieć na to przygotowaną odpowiedź i wygłosił ją ze spokojem.
– Widzenie obwodowe nie oznacza, że widzi się coś, co znajduje się za nami. Skoro stałem plecami do niej, nie mogłem zobaczyć światła. Stałem tyłem do łazienki.
Nel nie dał się zbić z tropu.
– Panie Pistorius – powiedział – to żadne wytłumaczenie. Jeśli stoi pan tyłem do łóżka, potem stawia pan wentylator na ziemi, a potem obraca głowę w prawo, patrzy pan prosto w korytarz… Jeśli panują nieprzeniknione ciemności, światło padające z wyświetlacza telefonu komórkowego zostanie zarejestrowane przez widzenie obwodowe. Dlaczego zatem nie dostrzegł go pan?
Na to Pistorius nie potrafił udzielić odpowiedzi.
– Nie wiem – odparł.
Nie potrafił również odpowiedzieć na jedno z kolejnych pytań:
– Gdyby przed wejściem do korytarza oddał pan strzał ostrzegawczy, celując prosto w korytarz, z pewnością wystraszyłby pan włamywaczy, prawda? Dlaczego pan tego nie zrobił?
– Nie wiem – przyznał.
Skoro był przerażony, dlaczego oddał tylko cztery strzały? Dlaczego nie opróżnił całego magazynka? Dlaczego nie strzelił przez otwarte okno w łazience, jeśli się obawiał, że ktoś mógł stać na przystawionej do okna drabinie?
Pistorius powiedział, że nie wie, dlaczego oddał cztery strzały. Nie myślał wtedy.
– „Nie myślałem wtedy” to dla pana niekorzystna odpowiedź. To również lekkomyślność – oznajmił Nel. (…)

PODCZAS PROWADZONYCH przez siebie przesłuchań Roux bywał sarkastyczny. Bywał również konfrontacyjny, sceptyczny i wojowniczy. Jednak przez większość czasu panował nad sobą. Nel operował szerszym wachlarzem uczuć i robił to w sposób o wiele bardziej teatralny. Odnosił się do świadków protekcjonalnie, szyderczo i drwiąco, okazywał poruszenie, oburzenie, gniew, a raz nawet wybuchnął głośnym śmiechem. Mimo to najdłuższe przesłuchanie zakończył z zaskakującą powściągliwością, bez fajerwerków równych tym, które pokazał na wstępie. Czuł, że nie musi się już na nie silić. (…)
Nel pragnął, aby sędzia wyciągnęła te same wnioski, do których doszedł on, doprowadził więc decydującą część rozprawy do spokojnego finału, beznamiętnie powtarzając twierdzenie, że wersja oskarżonego nie ma sensu. (…) Roux uznał, że mimo wszystko podjął słuszną decyzję, doradzając Pistoriusowi, aby zeznawał przed sądem. Adwokata irytował upór klienta, który notorycznie wdawał się w dyskusje z Nelem, za dużo się tłumaczył i zbyt rzadko odpowiadał po prostu „tak” lub „nie”. Pistorius był marnym świadkiem, sam sobie przeczył i plątał się w zeznaniach. Jednak w świetle południowoafrykańskiego prawa to wszystko nie dowodziło jego winy; sędzia nadal mogła uznać, że w całej sprawie występują pewne wątpliwości. Poza tym nie spełniły się najgorsze obawy Roux. Pistorius nie załamał się zupełnie. Nie przestawał odpowiadać na pytania, chociaż czasami robił to niespójnie. Oparł się również niebezpiecznej pokusie, aby powiedzieć Nelowi, co naprawdę o nim myśli. (…)
Dnia 15 kwietnia 2014 r. o godzinie 11.48, 23. dnia procesu, sędzia Masipa uprzejmie podziękowała „panu Pistoriusowi” za pomoc i oznajmiła, że może on opuścić miejsce dla świadka. Zeznawał od siedmiu dni, przy czym pięć z nich zajęła bezpośrednia konfrontacja z Gerriem Nelem. (…)

Tytuł, skróty i ilustracje pochodzą od redakcji

Fragmenty książki Johna Carlina Tajemnica Oscara Pistoriusa, tłumaczenie Adriana Sokołowska-Ostapko, Znak Literanova,
Kraków 2015, premiera 18 marca

Wydanie:

Kategorie: Książki
Tagi: John Carlin

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy